Moje ostatnie spotkanie z neronem - kartka z pamiętnika
Edziaaa97
8 lipca 64 rok Dawno nie pisałem w pamiętniku, ponieważ nie mam ani chwili wytchnienia. Rzymianie prześladują mnie i wszystkich ludzi wyznających Chrystusa. To jest straszne trzeba uważać na każdym kroku. Jeśli dowiedzą się, że jestem chrześcijaninem zabiją mnie i moich bliskich. Jedyna myśl podtrzymująca mnie jeszcze przy życiu to wiara, że nasz Pan nas uratuje. Nie da przecież cierpieć swoim sługom. Ale jeśli umrę zabierze mnie do siebie do królestwa niebieskiego. Tam na pewno jest mój ojciec i czwórka rodzeństwa. Zamordowali ich przedwczoraj. Zostali powieszeni na krzyżach. Jutro idę na spotkanie ze świętym Piotrem. Mam nadzieję, że spotkam tam swoich przyjaciół. Nie widzieliśmy się już, sam nie wiem ile. Przez te wszystkie tragedie boję się wychodzić z domu. Ten okrutny zabójca niewinnych dusz zapłaci za swe parszywe czyny. Pisze tu o Neronie. Ten człowiek nie zna litości. Ale wybaczam mu. Chrystus nakazuje wybaczać i być miłosiernym. Szanować przyjaciół ale też i wrogów. Wczoraj prawie złapali moją matkę. Poszła po znak ryby, który jest potrzebny aby wejść na spotkanie z apostołem Piotrem. Żołnierze przechodzili właśnie obok miejsca w którym wydawano symbole. Wszystkich, którzy byli w środku zabrano do więzieni. Moja matka była dosłownie parę kroków od pomieszczenia lecz zdążyła uciec. Możliwe, że widzieli jej twarz dlatego nie wychodzi już z domu. Ja będę musiał jutro iść po symbole. Mam nadzieję, że uda mi się wrócić.........
9 lipca 64 rok Parę chwil temu wróciłem z miasta. Byłem w miejscu gdzie dostałem znaki ryb. Kosztowało mnie to wiele stresu i wysiłku. Na początku musiałem uciekać przed żołnierzami gonili mnie przez pół miasta bo usłyszeli moją rozmowę z jednym z chrześcijan pytałem go o miejsce spotkań z Piotrem. Tego człowieka złapali. Miej go Boże w swej opiece. No więc dalej. Uciekając przed żołnierzami schowałem się w małej ciemnej uliczce, nie widzieli mnie na szczęście bo inaczej już bym tego nie pisał. Bardzo się przestraszyłem ale nie dałem za wygraną, jeśli miałem uciec to teraz gdy nie patrzą. Ze wszystkich sił pędziłem do miejsca z symbolami. Zabrałem trzy znaki ryby ( dla mnie, dla mamy i dla siostry). Wróciłem do domu. Gdy opowiedziałem wszystko mamie zaczęła płakać i przepraszać mnie, za to że naraża mnie na takie niebezpieczeństwo. Pocieszałem ja, że wszystko będzie dobrze, że Pan nas uratuje. Wiem, że wszystko będzie dobrze. Przez całe moje szesnastoletnie życie nigdy się nie poddałem i nigdy tego nie uczynię. Zawsze będę walczył do końca dla rodziny dla wiary dla Chrystusa. Kończę pisanie bo właśnie idziemy na spotkanie. Jutro wszystko opisze. 10 lipca 64 rok. Na spotkaniu było wspaniale święty Piotr mówił, że Chrystus nam pomorze, że nie zostawi nas samych. Prosił nas abyśmy wybaczali tym którzy czynią źle. To nie ich wina, to szatan nimi kieruje. Mamy być dzielni i nie poddawać się. Prosił nas o codzienne modlitwy w intencji zmarłych. Opowiadał nam o wspaniałych czynach Jezusa. Mówił, że On umarł za nas na krzyżu aby zbawić nas. Wierze w każde słowo Piotra. Będę chodził na każde spotkanie z Nim.
13 lipca 64 rok. Wczoraj ci okrutnicy złapali moją matkę. Nie wiem co ze sobą zrobić nie potrafię im wybaczyć. Dziś mam ochotę ich wszystkich pozabijać. Nie, nie mogę tak myśleć mój Pan nie wybaczył by mi. Ale co ja mam zrobić oni zabiją wszystkich moich bliskich. Została mi tylko moja siostra, będę ją chronił, nie oddam jej nigdy, nigdy. Wolę być poddany strasznym torturą niż aby włos spadł jej z głowy. Myślałem dużo o samowolnym oddaniu się żołnierzom ale co zrobi moja siostra sama na tym świecie. Na pewno nie odda się razem zemną, nigdy. Chciałbym już zobaczyć się z ojcem, rodzeństwem i matką. Mam im tyle do powiedzenia. Oni zawsze wspierali mnie, podnosili na duchu. Chce być z nimi. Nie mam czasu na nic. Musze biegać z domu do miasta z miasta do domu. Trudno mi zarabiać na jedzenie. Ja już dłużej nie potrafię. Ale wytrzymam, będzie dobrze. 20 lipca 64 rok. Nie pisze od dawna z prostego powodu nie mam kiedy. Parę dni temu spotkałem Ligię to dziewczyna która przyjaźniła się z moja zmarłą siostrą Kasandrą. Opowiedziała nam o Winicjuszu. To chłopak w którym się zakochała. Jest znany w Rzymie, ponieważ zna dobrze Petroniusz. Petroniusz to doradca i domniemany przyjaciel Cazara. I właśnie Winicjusz będzie próbował uratować nas. Będzie próbował przekonać Cezara aby zaprzestał mordów. Może coś się zmieni, może on na prawdę nam pomoże. 25 lipca 64 rok. Wczoraj prawie złapali moją siostrę. Wyszła na moment z domu aby nabrać wody ze studni. Żołnierze gonili właśnie jakiegoś chrześcijanina i myśleli, że ona jest z nim. Na szczęście był wśród nich jeden, który znał moich rodziców, a sam chowa się ze swoja wiarą. On też jest wyznawcą Pana. Powiedział innym, że on nas zna i, że my na pewno nie jesteśmy chrześcijanami. Wszystko skończyło się dobrze bo mu uwierzyli. Ale gdyby nie? Wole o tym nie myśleć. 26 lipca 64 rok. Ligia zaoferowała nam pomoc, a właściwie mi. Powiedziała, że może zaopiekować się moją siostrą i że na pewno nic jej się nie stanie. Zgodziłem się ona jest za mała żeby znosić te wszystkie tragedie. Nie ma już nikogo, a Ligia i Winicjusz będą dla niej jak matka i ojciec. Albo przynajmniej jak brat i siostra. Na pewno będzie jej lepiej z nimi niż ze mną. Ja niedługo zwariuje albo złapią mnie żołnierze. I wtedy co ona zrobi sama siedmioletnia dziewczynka, przeciwko parotysięcznej armii coś tu jest nie tak, prawda. 27 lipca 64 rok. Dziś ostatni raz widziałem moją siostrę. Nie mogę powstrzymać łez. Moja mała kochana myszka. Nigdy, już nigdy jej nie zobaczę. Tak chciał mój Pan, taka jest wola Boska. Już postanowiłem jutro oddaję się w ręce Rzymian. 28 lipca 64 rok. Ostatni raz pisze w moim pamiętniku. Zakopię go głęboko pod ziemią, może kiedyś gdy nastaną lepsze czasy ktoś go znajdzie i wtedy będę sławny. He tracę zdolność logicznego myślenia. Nie będę się rozpisywał jak bardzo niesprawiedliwy jest ten świat, a może to mi się śni i zaraz się obudzę. Będę w pięknym domu z rodzicami i rodzeństwem, wszyscy będą szczęśliwi, wszędzie będzie spokój i ład. Ludzie będą żyć w harmonii. Ach marzenia. Tak bardzo chciałbym żeby to wszystko się nie zdarzyło. Żołnierze walą do drzwi. Już przestałem się bać. Mam mętlik w głowie. Pisze biegnąc do ogrodu, zaraz zakopię pamiętnik. Żegnaj życie........
Dawno nie pisałem w pamiętniku, ponieważ nie mam ani chwili wytchnienia. Rzymianie prześladują mnie i wszystkich ludzi wyznających Chrystusa. To jest straszne trzeba uważać na każdym kroku. Jeśli dowiedzą się, że jestem chrześcijaninem zabiją mnie i moich bliskich.
Jedyna myśl podtrzymująca mnie jeszcze przy życiu to wiara, że nasz Pan nas uratuje. Nie da przecież cierpieć swoim sługom. Ale jeśli umrę zabierze mnie do siebie do królestwa niebieskiego. Tam na pewno jest mój ojciec i czwórka rodzeństwa. Zamordowali ich przedwczoraj. Zostali powieszeni na krzyżach.
Jutro idę na spotkanie ze świętym Piotrem. Mam nadzieję, że spotkam tam swoich przyjaciół. Nie widzieliśmy się już, sam nie wiem ile. Przez te wszystkie tragedie boję się wychodzić z domu. Ten okrutny zabójca niewinnych dusz zapłaci za swe parszywe czyny. Pisze tu o Neronie. Ten człowiek nie zna litości. Ale wybaczam mu. Chrystus nakazuje wybaczać i być miłosiernym. Szanować przyjaciół ale też i wrogów.
Wczoraj prawie złapali moją matkę. Poszła po znak ryby, który jest potrzebny aby wejść na spotkanie z apostołem Piotrem. Żołnierze przechodzili właśnie obok miejsca w którym wydawano symbole. Wszystkich, którzy byli w środku zabrano do więzieni. Moja matka była dosłownie parę kroków od pomieszczenia lecz zdążyła uciec. Możliwe, że widzieli jej twarz dlatego nie wychodzi już z domu. Ja będę musiał jutro iść po symbole. Mam nadzieję, że uda mi się wrócić.........
9 lipca 64 rok
Parę chwil temu wróciłem z miasta. Byłem w miejscu gdzie dostałem znaki ryb. Kosztowało mnie to wiele stresu i wysiłku. Na początku musiałem uciekać przed żołnierzami gonili mnie przez pół miasta bo usłyszeli moją rozmowę z jednym z chrześcijan pytałem go o miejsce spotkań z Piotrem. Tego człowieka złapali. Miej go Boże w swej opiece. No więc dalej. Uciekając przed żołnierzami schowałem się w małej ciemnej uliczce, nie widzieli mnie na szczęście bo inaczej już bym tego nie pisał. Bardzo się przestraszyłem ale nie dałem za wygraną, jeśli miałem uciec to teraz gdy nie patrzą. Ze wszystkich sił pędziłem do miejsca z symbolami. Zabrałem trzy znaki ryby ( dla mnie, dla mamy i dla siostry). Wróciłem do domu. Gdy opowiedziałem wszystko mamie zaczęła płakać i przepraszać mnie, za to że naraża mnie na takie niebezpieczeństwo. Pocieszałem ja, że wszystko będzie dobrze, że Pan nas uratuje. Wiem, że wszystko będzie dobrze. Przez całe moje szesnastoletnie życie nigdy się nie poddałem i nigdy tego nie uczynię. Zawsze będę walczył do końca dla rodziny dla wiary dla Chrystusa. Kończę pisanie bo właśnie idziemy na spotkanie. Jutro wszystko opisze.
10 lipca 64 rok.
Na spotkaniu było wspaniale święty Piotr mówił, że Chrystus nam pomorze, że nie zostawi nas samych. Prosił nas abyśmy wybaczali tym którzy czynią źle. To nie ich wina, to szatan nimi kieruje. Mamy być dzielni i nie poddawać się. Prosił nas o codzienne modlitwy w intencji zmarłych. Opowiadał nam o wspaniałych czynach Jezusa. Mówił, że On umarł za nas na krzyżu aby zbawić nas. Wierze w każde słowo Piotra. Będę chodził na każde spotkanie z Nim.
13 lipca 64 rok.
Wczoraj ci okrutnicy złapali moją matkę. Nie wiem co ze sobą zrobić nie potrafię im wybaczyć. Dziś mam ochotę ich wszystkich pozabijać. Nie, nie mogę tak myśleć mój Pan nie wybaczył by mi. Ale co ja mam zrobić oni zabiją wszystkich moich bliskich. Została mi tylko moja siostra, będę ją chronił, nie oddam jej nigdy, nigdy. Wolę być poddany strasznym torturą niż aby włos spadł jej z głowy. Myślałem dużo o samowolnym oddaniu się żołnierzom ale co zrobi moja siostra sama na tym świecie. Na pewno nie odda się razem zemną, nigdy. Chciałbym już zobaczyć się z ojcem, rodzeństwem i matką. Mam im tyle do powiedzenia. Oni zawsze wspierali mnie, podnosili na duchu. Chce być z nimi.
Nie mam czasu na nic. Musze biegać z domu do miasta z miasta do domu. Trudno mi zarabiać na jedzenie. Ja już dłużej nie potrafię. Ale wytrzymam, będzie dobrze.
20 lipca 64 rok.
Nie pisze od dawna z prostego powodu nie mam kiedy. Parę dni temu spotkałem Ligię to dziewczyna która przyjaźniła się z moja zmarłą siostrą Kasandrą. Opowiedziała nam o Winicjuszu. To chłopak w którym się zakochała. Jest znany w Rzymie, ponieważ zna dobrze Petroniusz. Petroniusz to doradca i domniemany przyjaciel Cazara. I właśnie Winicjusz będzie próbował uratować nas. Będzie próbował przekonać Cezara aby zaprzestał mordów. Może coś się zmieni, może on na prawdę nam pomoże.
25 lipca 64 rok.
Wczoraj prawie złapali moją siostrę. Wyszła na moment z domu aby nabrać wody ze studni. Żołnierze gonili właśnie jakiegoś chrześcijanina i myśleli, że ona jest z nim. Na szczęście był wśród nich jeden, który znał moich rodziców, a sam chowa się ze swoja wiarą. On też jest wyznawcą Pana. Powiedział innym, że on nas zna i, że my na pewno nie jesteśmy chrześcijanami. Wszystko skończyło się dobrze bo mu uwierzyli. Ale gdyby nie? Wole o tym nie myśleć.
26 lipca 64 rok.
Ligia zaoferowała nam pomoc, a właściwie mi. Powiedziała, że może zaopiekować się moją siostrą i że na pewno nic jej się nie stanie. Zgodziłem się ona jest za mała żeby znosić te wszystkie tragedie. Nie ma już nikogo, a Ligia i Winicjusz będą dla niej jak matka i ojciec. Albo przynajmniej jak brat i siostra. Na pewno będzie jej lepiej z nimi niż ze mną. Ja niedługo zwariuje albo złapią mnie żołnierze. I wtedy co ona zrobi sama siedmioletnia dziewczynka, przeciwko parotysięcznej armii coś tu jest nie tak, prawda.
27 lipca 64 rok.
Dziś ostatni raz widziałem moją siostrę. Nie mogę powstrzymać łez. Moja mała kochana myszka. Nigdy, już nigdy jej nie zobaczę. Tak chciał mój Pan, taka jest wola Boska. Już postanowiłem jutro oddaję się w ręce Rzymian.
28 lipca 64 rok.
Ostatni raz pisze w moim pamiętniku. Zakopię go głęboko pod ziemią, może kiedyś gdy nastaną lepsze czasy ktoś go znajdzie i wtedy będę sławny. He tracę zdolność logicznego myślenia. Nie będę się rozpisywał jak bardzo niesprawiedliwy jest ten świat, a może to mi się śni i zaraz się obudzę. Będę w pięknym domu z rodzicami i rodzeństwem, wszyscy będą szczęśliwi, wszędzie będzie spokój i ład. Ludzie będą żyć w harmonii. Ach marzenia. Tak bardzo chciałbym żeby to wszystko się nie zdarzyło.
Żołnierze walą do drzwi. Już przestałem się bać. Mam mętlik w głowie. Pisze biegnąc do ogrodu, zaraz zakopię pamiętnik. Żegnaj życie........