"Mineły dwa lata od chwili opuszczenia Aspinwall"-list do przyjaciela opowiedz co się wydarzyło w życiu bohatera . Z "Latarnika"
z góry dziękuje i proszę o szybka odpowiedz :)
Mihał
Kochany Przyjacielu! Piszę do Ciebie, już dwa lata od chwili opuszczenia Aspinwall... i mojej latarni. Mam nadzieje, że jesteś zdrów. W Polsce jest już lato, pszenica złoci się na polach, jakże Ci tego zazdroszczę, tego wspaniałego widoku, który byłby dla mych starych, zmęczonych oczu jak balsam. Tymczasem ja jestem tu, na szarym końcu świata, miejscu opuszczonym przez Boga. Od dwóch miesięcy nie zaszło Słońce, ale niedługo zajdzie na wiele tygodni. Jest ono ostatnią namiastką Ojczyzny tutaj, na Biegunie. Amerykanie mówią, że jest tu złoto. Ja w to nie wierzę, ale płacą dobrze. Trafiłem do nich niedługo po opuszczeniu latarni... mojej latarni. Zaproponowali dobrze płatną posadę kierownika górników. Zebrali złoczyńców i zboczeńców, dali im kilofy, łapy zakuli w kajdany i nazywają "poszukiwaczami złota". Szkoda, że nie widzieli mnie w Australii... Zostałem więc ich kierownikiem, siedzę niemalże cały dzień za biurkiem, mam własną pieczątkę, którą podbijam papiery. Niedługo koniec umowy i stąd znikam, to nie jest miejsce dla mnie. Mam nadzieję, że zachowasz zdrowie i szczęście w Polsce dłużej niż ja. Pozdrów wszystkich ode mnie i odmów choć Zdrowaśkę w polskim kościele.
Piszę do Ciebie, już dwa lata od chwili opuszczenia Aspinwall... i mojej latarni. Mam nadzieje, że jesteś zdrów. W Polsce jest już lato, pszenica złoci się na polach, jakże Ci tego zazdroszczę, tego wspaniałego widoku, który byłby dla mych starych, zmęczonych oczu jak balsam.
Tymczasem ja jestem tu, na szarym końcu świata, miejscu opuszczonym przez Boga. Od dwóch miesięcy nie zaszło Słońce, ale niedługo zajdzie na wiele tygodni. Jest ono ostatnią namiastką Ojczyzny tutaj, na Biegunie. Amerykanie mówią, że jest tu złoto. Ja w to nie wierzę, ale płacą dobrze. Trafiłem do nich niedługo po opuszczeniu latarni... mojej latarni. Zaproponowali dobrze płatną posadę kierownika górników. Zebrali złoczyńców i zboczeńców, dali im kilofy, łapy zakuli w kajdany i nazywają "poszukiwaczami złota". Szkoda, że nie widzieli mnie w Australii... Zostałem więc ich kierownikiem, siedzę niemalże cały dzień za biurkiem, mam własną pieczątkę, którą podbijam papiery. Niedługo koniec umowy i stąd znikam, to nie jest miejsce dla mnie.
Mam nadzieję, że zachowasz zdrowie i szczęście w Polsce dłużej niż ja. Pozdrów wszystkich ode mnie i odmów choć Zdrowaśkę w polskim kościele.
Skawiński