ylądował. Jak miło było znowu ujrzeć ukochaną planetę! Uśmiechnął się. Robił to ostatnio zadziwiająco często. Jeszcze przed chwilą jego serce przepełnione było smutkiem. Opuszczał Ziemię, przyjaciela Lisa, miłego pana Lotnika. Lecz świadomość, że postąpił słusznie zalała go falą ciepła. ? Muszę opiekować się różą, jestem za nią odpowiedzialny ? mówił do siebie - I kocham ją.?. Ruszył przed siebie radosny, że jest komuś potrzebny. Pod pachą dźwigał swoją skrzynkę z barankiem. Przez moment nawet zastanawiał się czy nie umieścić go na innej planecie. Tam do woli mógłby się objadać różami. Byle nie jego różą. Ona musiała pozostać bezpieczna. Jednak przypomniał sobie o kagańcu. Więc skoro wiedział, że nie zrobi jej krzywdy, wziął go ze sobą. Rozglądał się po swojej planecie. W końcu doszedł do miejsca, w którym ostatnio żegnał się z Różą. Lecz Róży nie było. Mały Książe sposępniał i wystraszył się nie na żarty. Już miał odejść, gdy nagle usłyszał stłumione kichnięcie. Odwrócił się i zainteresowaniem obserwował otoczenie. I wtedy go zauważył. Stał tam płaski, wysoki i wystarczająco szeroki kamień. ?Jak parawan? ? pomyślał Mały Książę. Podszedł i zajrzał za niego. Tak jak myślał siedziała tam jego róża. ?Musiało być jej strasznie zimno? - zmartwił się. Na jego widok wyprostowała się z naturalną dla siebie gracją i wdziękiem. - Czekałam na ciebie ? powiedziała wzruszonym głosem ? wiedziałam, że wrócisz. - Tam gdzie byłem ? mówił szeptem Mały Książe ? Spotkałem pewnego Lisa. Nauczył mnie odpowiedzialności. - Za co ? ? zapytała Róża. - Za to, co się oswoi ? wytłumaczył. - A ty mnie oswoiłeś? ? zapytała zaciekawiona. - Tak. I ty mnie też ? odpowiedział i spojrzał na nią z powagą. Podszedł do niej i pogładził ją po delikatnych płatkach. Dotykał jej kolców. - Czemu mnie nie boli? ? zdziwił się Mały Książe. Róża spojrzała na niego z miłością. - Bo ja zabroniłam im ciebie ranić. - Czyli, że one chronią przed tymi, których się nie lubi? -Tak, właśnie ? powiedziała Róża ? A co to? ? dostrzegła skrzynkę. -A to ? wskazał Mały Książe ? To jest Baranek. -Nie zje mnie? ? zmartwiła się szczerze. -Nie, nie zje ? zapewnił ? Wie, że jesteś wyjątkowa. Poza tym ma kaganiec. Nie wiedział nic oczywiście o tym, że pan Lotnik zapomniał domalować kagańcowi paska. Lecz był rozsądnym i przezornym chłopcem. - Jak będzie trzeba to go przymierzymy ? powiedział i przytulił się do niej. Delikatnie, żeby nic jej nie zrobić. Oglądali razem zachód słońca. Trzydziesty ósmy tego dnia.
ylądował. Jak miło było znowu ujrzeć ukochaną planetę!
Uśmiechnął się. Robił to ostatnio zadziwiająco często. Jeszcze przed chwilą jego serce przepełnione było smutkiem. Opuszczał Ziemię, przyjaciela Lisa, miłego pana Lotnika. Lecz świadomość, że postąpił słusznie zalała go falą ciepła. ? Muszę opiekować się różą, jestem za nią odpowiedzialny ? mówił do siebie - I kocham ją.?. Ruszył przed siebie radosny, że jest komuś potrzebny. Pod pachą dźwigał swoją skrzynkę z barankiem. Przez moment nawet zastanawiał się czy nie umieścić go na innej planecie. Tam do woli mógłby się objadać różami. Byle nie jego różą. Ona musiała pozostać bezpieczna. Jednak przypomniał sobie o kagańcu. Więc skoro wiedział, że nie zrobi jej krzywdy, wziął go ze sobą. Rozglądał się po swojej planecie. W końcu doszedł do miejsca, w którym ostatnio żegnał się z Różą.
Lecz Róży nie było. Mały Książe sposępniał i wystraszył się nie na żarty.
Już miał odejść, gdy nagle usłyszał stłumione kichnięcie.
Odwrócił się i zainteresowaniem obserwował otoczenie. I wtedy go zauważył.
Stał tam płaski, wysoki i wystarczająco szeroki kamień. ?Jak parawan? ? pomyślał Mały Książę. Podszedł i zajrzał za niego. Tak jak myślał siedziała tam jego róża. ?Musiało być jej strasznie zimno? - zmartwił się. Na jego widok wyprostowała się z naturalną dla siebie gracją i wdziękiem.
- Czekałam na ciebie ? powiedziała wzruszonym głosem ? wiedziałam, że wrócisz.
- Tam gdzie byłem ? mówił szeptem Mały Książe ? Spotkałem pewnego Lisa. Nauczył mnie odpowiedzialności.
- Za co ? ? zapytała Róża.
- Za to, co się oswoi ? wytłumaczył.
- A ty mnie oswoiłeś? ? zapytała zaciekawiona.
- Tak. I ty mnie też ? odpowiedział i spojrzał na nią z powagą.
Podszedł do niej i pogładził ją po delikatnych płatkach. Dotykał jej kolców.
- Czemu mnie nie boli? ? zdziwił się Mały Książe.
Róża spojrzała na niego z miłością.
- Bo ja zabroniłam im ciebie ranić.
- Czyli, że one chronią przed tymi, których się nie lubi?
-Tak, właśnie ? powiedziała Róża ? A co to? ? dostrzegła skrzynkę.
-A to ? wskazał Mały Książe ? To jest Baranek.
-Nie zje mnie? ? zmartwiła się szczerze.
-Nie, nie zje ? zapewnił ? Wie, że jesteś wyjątkowa. Poza tym ma kaganiec.
Nie wiedział nic oczywiście o tym, że pan Lotnik zapomniał domalować kagańcowi paska.
Lecz był rozsądnym i przezornym chłopcem.
- Jak będzie trzeba to go przymierzymy ? powiedział i przytulił się do niej. Delikatnie, żeby nic jej nie zrobić. Oglądali razem zachód słońca. Trzydziesty ósmy tego dnia.
to jest dobe licze na naj