Mam zadanie ... napisz recenzje minimum strona. Filmu ,,Alicja w Krainie Czarów'' (ten nowy) potrzebuje na 26.03.2010 z góry dzięki
vaglas "Alicja w Krainie Czarów" została oparta na książce o tym samym tytule, która została napisana przez Lutwidge′a Dodgsona oraz opublikowana w 1865 roku. Powieść, jak twierdzą krytycy, jest pierwszym takim przypadkiem w piśmiennictwie, że w jednym tekście zawarta jest zarówno wersja dla dzieci, jak i dorosłych. Ukrywający się pod pseudonimem Lewis Carrol, wykładowca matematyki, ukrył w swoim niezwykle zakręconym utworze mnóstwo symboli, ideologii, a także wątków nawiązujacych do swojego życia czy doświadczeń.
Zarówno powieść, jak i ekranizacja pełna jest niezwykle czarodziejskich, przy czym dziwacznych wydarzeń. Tim Burton wydaje się być idealnym reżyserem do tego rodzaju adaptacji. Mimo, że praktycznie każdy z nas zna fabułę, która - przypomnę - jest trochę zmieniona w filmie. Według mnie dodaje to tylko smaku tejże produkcji.
Alicja pochodzi z dobrego domu, a jej ojciec jest angielskim przedsiębiorcą. Pewnego razu, dziewczynka podąża za białym królikiem w kamizelce, który sprowadza ją do dziwnej nory. Tam wypija eliksir z napisem "wypij mnie", sprawiający, że się zmniejsza. W celu dostania sie do małych drzwiczek zjada ciastko z napisem "zjedz mnie", dzięki któremu zdobywa klucz i wchodzi do krainy, gdzie sen łączy sie z jawą, zaś słowo baśn nabiera zupełnie nowego znaczenia.
Ekranizacja jest niezwykle czarującą opowieścią, która niestety (jak większość produkcji Burtona) nie trafi do najmłodszej rzeszy widzów. Baśń już dawno wróciła do swojego dawnego pierwowzoru, czyli przestała być na nowo historią dla dzieci. Filmy takie jak "Labirynt Fauna", "Gdzie mieszkają dzikie stwory" czy "Parnassus" udowadniają, że najmłodsi widzowie zostali odcięci od filmowej fantastyki, lecz jednak można dojrzeć w tym pozytywne aspekty. Dzięki temu filmowi bowiem ten gatunek wychodzi na zupełnie inny poziom. Świat przedstawiony w produkcji Tima Burtona jest mroczny, dziwny, a wręcz chory oraz szaleńczo niebezpieczny. Mieszkają w nim zarówno straszne, jak i niezwykle pociągajace postaci. Szalony Kapelusznik czy Kot z Cheshire sprawiają, że nasze serce drga, a dusza chce nawet opuścić ciało. A propos Kota - reżyser nadał mu kapitalną charakterystykę "wszechmogącego".
Gra aktorska nie wymaga większego komentarza, gdyż jest prawdziwym majstersztykiem, dopieszczonym ponadto elektryzujacą i niespokojną muzyką, skompnowaną przez genialnego Danny′ego Elfmana. Oglądając "Alicję w Krainie Czarów" miałem wrażenie, że przy tym filmie Doktor Parnassus czy Joker (z całym szacunkiem do tych postaci, gdyż naprawdę je uwielbiam), to po prostu nieco podchmielone błazny. Wersję Burtona bowiem da się w pełni zrozumieć, przy czym - podczas śledzenia tego widowiska - można chwilami poczuć się zupełnie tak, jakbyśmy zostali wprowadzeni przez reżysera w tajemniczy trans.
"Alicja w Krainie Czarów" została oparta na książce o tym samym tytule, która została napisana przez Lutwidge′a Dodgsona oraz opublikowana w 1865 roku. Powieść, jak twierdzą krytycy, jest pierwszym takim przypadkiem w piśmiennictwie, że w jednym tekście zawarta jest zarówno wersja dla dzieci, jak i dorosłych. Ukrywający się pod pseudonimem Lewis Carrol, wykładowca matematyki, ukrył w swoim niezwykle zakręconym utworze mnóstwo symboli, ideologii, a także wątków nawiązujacych do swojego życia czy doświadczeń.
Zarówno powieść, jak i ekranizacja pełna jest niezwykle czarodziejskich, przy czym dziwacznych wydarzeń. Tim Burton wydaje się być idealnym reżyserem do tego rodzaju adaptacji. Mimo, że praktycznie każdy z nas zna fabułę, która - przypomnę - jest trochę zmieniona w filmie. Według mnie dodaje to tylko smaku tejże produkcji.
Alicja pochodzi z dobrego domu, a jej ojciec jest angielskim przedsiębiorcą. Pewnego razu, dziewczynka podąża za białym królikiem w kamizelce, który sprowadza ją do dziwnej nory. Tam wypija eliksir z napisem "wypij mnie", sprawiający, że się zmniejsza. W celu dostania sie do małych drzwiczek zjada ciastko z napisem "zjedz mnie", dzięki któremu zdobywa klucz i wchodzi do krainy, gdzie sen łączy sie z jawą, zaś słowo baśn nabiera zupełnie nowego znaczenia.
Ekranizacja jest niezwykle czarującą opowieścią, która niestety (jak większość produkcji Burtona) nie trafi do najmłodszej rzeszy widzów. Baśń już dawno wróciła do swojego dawnego pierwowzoru, czyli przestała być na nowo historią dla dzieci. Filmy takie jak "Labirynt Fauna", "Gdzie mieszkają dzikie stwory" czy "Parnassus" udowadniają, że najmłodsi widzowie zostali odcięci od filmowej fantastyki, lecz jednak można dojrzeć w tym pozytywne aspekty. Dzięki temu filmowi bowiem ten gatunek wychodzi na zupełnie inny poziom. Świat przedstawiony w produkcji Tima Burtona jest mroczny, dziwny, a wręcz chory oraz szaleńczo niebezpieczny. Mieszkają w nim zarówno straszne, jak i niezwykle pociągajace postaci. Szalony Kapelusznik czy Kot z Cheshire sprawiają, że nasze serce drga, a dusza chce nawet opuścić ciało. A propos Kota - reżyser nadał mu kapitalną charakterystykę "wszechmogącego".
Gra aktorska nie wymaga większego komentarza, gdyż jest prawdziwym majstersztykiem, dopieszczonym ponadto elektryzujacą i niespokojną muzyką, skompnowaną przez genialnego Danny′ego Elfmana. Oglądając "Alicję w Krainie Czarów" miałem wrażenie, że przy tym filmie Doktor Parnassus czy Joker (z całym szacunkiem do tych postaci, gdyż naprawdę je uwielbiam), to po prostu nieco podchmielone błazny. Wersję Burtona bowiem da się w pełni zrozumieć, przy czym - podczas śledzenia tego widowiska - można chwilami poczuć się zupełnie tak, jakbyśmy zostali wprowadzeni przez reżysera w tajemniczy trans.