Uczniowie zrozumieli, że koniec Akademii jest już bliski. Pan Kleks z każdym dniem stawał się coraz mniejszy. Zapominał łykać tabletki na porost włosów i prawie zupełnie wyłysiał. Wprawiało go to w stan zdenerwowania i zamyślał się w najmniej odpowiednich chwilach.Im bardziej profesor malał, tym bardziej zuchwały stawał się Alojzy. Nie przychodził na wykłady, na sennych lusterkach malował karykatury pana Kleksa, bez pozwolenia wchodził do kuchni, wszystkim kolegom nieustannie dokuczał. Chłopcy nienawidzili go, ale profesor pozwalał mu na wszystko i wyglądało to tak, jakby się go bał.W miarę jak profesor malał, zmniejszała się również cała Akademia, skurczyły się meble, park, który wcześniej był tak rozległy, przerzedził się, a z potężnych dębów zrobiły się małe drzewka. Wszystko to działo się stopniowo, ale już po miesiącu zmiany były widoczne.W Wigilię pan Kleks zebrał swoich uczniów i powiedział im, że bajka o Akademii zbliża się do końca. Po kolacji wigilijnej, którą profesor jadł wspólnie z nimi, zostały rozdane prezenty. Alojzego nie było wśród chłopców. Wbrew wszelkim zakazom dostał się on do sekretów pana Kleksa i wyniósł stamtąd szkatułkę z porcelanowymi tabliczkami. Na tych tabliczkach po chińsku zapisana była cała mądrość doktora Paj-Chi-Wo. Alojzy nie zdążył nic odczytać, ale porozbijał wszystko. Wtedy profesor tak się zdenerwował, że znowu stał się duży i rozmontował Alojzego na części. Kiedy już lalka była w walizce, wszedł Filip. Oskarżył pana Kleksa o zniszczenie wspaniałego wynalazku. Z wściekłości golarz pozbierał z choinki płomyki świec i po chwili stało się zupełnie ciemno.Adaś pamięta jeszcze kolegów wychodzących w świetle księżyca przez bramę Akademii.
Uczniowie zrozumieli, że koniec Akademii jest już bliski. Pan Kleks z każdym dniem stawał się coraz mniejszy. Zapominał łykać tabletki na porost włosów i prawie zupełnie wyłysiał. Wprawiało go to w stan zdenerwowania i zamyślał się w najmniej odpowiednich chwilach.Im bardziej profesor malał, tym bardziej zuchwały stawał się Alojzy. Nie przychodził na wykłady, na sennych lusterkach malował karykatury pana Kleksa, bez pozwolenia wchodził do kuchni, wszystkim kolegom nieustannie dokuczał. Chłopcy nienawidzili go, ale profesor pozwalał mu na wszystko i wyglądało to tak, jakby się go bał.W miarę jak profesor malał, zmniejszała się również cała Akademia, skurczyły się meble, park, który wcześniej był tak rozległy, przerzedził się, a z potężnych dębów zrobiły się małe drzewka. Wszystko to działo się stopniowo, ale już po miesiącu zmiany były widoczne.W Wigilię pan Kleks zebrał swoich uczniów i powiedział im, że bajka o Akademii zbliża się do końca. Po kolacji wigilijnej, którą profesor jadł wspólnie z nimi, zostały rozdane prezenty. Alojzego nie było wśród chłopców. Wbrew wszelkim zakazom dostał się on do sekretów pana Kleksa i wyniósł stamtąd szkatułkę z porcelanowymi tabliczkami. Na tych tabliczkach po chińsku zapisana była cała mądrość doktora Paj-Chi-Wo. Alojzy nie zdążył nic odczytać, ale porozbijał wszystko. Wtedy profesor tak się zdenerwował, że znowu stał się duży i rozmontował Alojzego na części. Kiedy już lalka była w walizce, wszedł Filip. Oskarżył pana Kleksa o zniszczenie wspaniałego wynalazku. Z wściekłości golarz pozbierał z choinki płomyki świec i po chwili stało się zupełnie ciemno.Adaś pamięta jeszcze kolegów wychodzących w świetle księżyca przez bramę Akademii.