Było to ze dwa tysiące lat temu, a może i więcej, gdy w miejscu dzisiejszego Kalisza szumiał bór odwieczny - puszcza dzika i ogromna. Przedzielony rzeką ciemny las ukazywał tu i ówdzie płaskie, zdradliwe polany ogromnych bagien. Pewnego dnia, gdy słońce miało się ku zachodowi, niezwykły trzask i dudnienie przerwały przedwieczorną ciszę. Na wzgórze wbiegł potężny król tej krainy - ogromny, płowy tur. Stanąwszy na szczycie, zgoniony i utrudzony, dyszał ciężko i chylił ku ziemi rogaty łeb. W zgiętym, skrwawionym karku tkwiły dwie strzałki i złamane drzewce oszczepu. Władca puszczy, raniony śmiertelnie, lecz jeszcze gotowy do walki, stał chwile w ostatnich blaskach słońca, nim wreszcie runął olbrzymim cielskiem na garb piaszczystej wydmy. Wtedy to puszczą targnęła ogromna wrzawa - zwycięski, pierwszy tu krzyk ludzkich głosów. Z trzech stron ciemnego boru, wśród wściekłego ujadania psów, wbiegły na polanę trzy różne gromady wojów. Na czele stanęli mocno wsparci w strzemionach trzej wodzowie, zdziwieni podobnie jak ich ludzie tym niespodziewanym spotkaniem. Ręce ich, wsparte na toporzyskach i na głowniach brązowych mieczów, gotowe były do ciosu. I nagle stało się to, co się wśród ludzi, gdy zawiść omroczy głowy. W walce o prawo do ubitego zwierza zwarły się trzy zbrojne hufce i rozległ się srogi krzyk: "Kali! Kali!" To potomkowie Lecha, Czecha i Rusa, wędrujący w poszukiwaniu ziemi do osiedlenia, nie poznawszy się, staczali zacięty bój o tura. Nim wieczór wyszedł z borów, zwycięscy Lechici zawładnęli łupem i wydmą na polanie, a w dali milkły głosy pokonanych. Na wzgórze wszedł pachoł zbrojny z krzemieniem nabijaną palicę i na ogromnym rogu zagrał zwycięski hejnał. Wódz Lechitów upodobał sobie wielce to obronne miejsce wśród błot. Utrudzony, rozbił na wzgórzu obóz, a nim ruszył dalej, posadził dąb święty i zbudował dworzyszcze. Tak powstało miasto, które od bojowych okrzyków w czasie bitwy, a może od okolicznych mokradeł i bagnisk kaliskiem zwanych od słowa "kał", które "błoto" oznaczało - nazwano Kaliszem. Jego herbem stał się wizerunek pachoła dmącego w róg, zaś herbem całej Kaliskiej Ziemi - głowa tura.
O powstaniu Kalisza
Było to ze dwa tysiące lat temu, a może i więcej, gdy w miejscu dzisiejszego Kalisza szumiał bór odwieczny - puszcza dzika i ogromna. Przedzielony rzeką ciemny las ukazywał tu i ówdzie płaskie, zdradliwe polany ogromnych bagien. Pewnego dnia, gdy słońce miało się ku zachodowi, niezwykły trzask i dudnienie przerwały przedwieczorną ciszę. Na wzgórze wbiegł potężny król tej krainy - ogromny, płowy tur. Stanąwszy na szczycie, zgoniony i utrudzony, dyszał ciężko i chylił ku ziemi rogaty łeb. W zgiętym, skrwawionym karku tkwiły dwie strzałki i złamane drzewce oszczepu. Władca puszczy, raniony śmiertelnie, lecz jeszcze gotowy do walki, stał chwile w ostatnich blaskach słońca, nim wreszcie runął olbrzymim cielskiem na garb piaszczystej wydmy. Wtedy to puszczą targnęła ogromna wrzawa - zwycięski, pierwszy tu krzyk ludzkich głosów. Z trzech stron ciemnego boru, wśród wściekłego ujadania psów, wbiegły na polanę trzy różne gromady wojów. Na czele stanęli mocno wsparci w strzemionach trzej wodzowie, zdziwieni podobnie jak ich ludzie tym niespodziewanym spotkaniem. Ręce ich, wsparte na toporzyskach i na głowniach brązowych mieczów, gotowe były do ciosu. I nagle stało się to, co się wśród ludzi, gdy zawiść omroczy głowy. W walce o prawo do ubitego zwierza zwarły się trzy zbrojne hufce i rozległ się srogi krzyk: "Kali! Kali!" To potomkowie Lecha, Czecha i Rusa, wędrujący w poszukiwaniu ziemi do osiedlenia, nie poznawszy się, staczali zacięty bój o tura. Nim wieczór wyszedł z borów, zwycięscy Lechici zawładnęli łupem i wydmą na polanie, a w dali milkły głosy pokonanych. Na wzgórze wszedł pachoł zbrojny z krzemieniem nabijaną palicę i na ogromnym rogu zagrał zwycięski hejnał. Wódz Lechitów upodobał sobie wielce to obronne miejsce wśród błot. Utrudzony, rozbił na wzgórzu obóz, a nim ruszył dalej, posadził dąb święty i zbudował dworzyszcze. Tak powstało miasto, które od bojowych okrzyków w czasie bitwy, a może od okolicznych mokradeł i bagnisk kaliskiem zwanych od słowa "kał", które "błoto" oznaczało - nazwano Kaliszem. Jego herbem stał się wizerunek pachoła dmącego w róg, zaś herbem całej Kaliskiej Ziemi - głowa tura.