Za siedmioma maksimami sinusa, za siedmioma minimami kosinusa żyła sobie w przestrzeni księcia Hilberta dobrze określona, ortogonalna i unormowana rodzina wektorów α1, α2, α3,...... Żyli pracowicie. Od świtu do nocy wyznaczali kierunki, przesuwali linie proste i wystawiali swoje grzbiety prostopadle do różnych okręgów.W wolnych chwilach uprawiali jeszcze swoje własne pole wektorowe, styczne do małej chatki na skraju lasu. A choć ubogie było to poletko (trochę snopów koherentnych, nieco liści Kartezjusza , dwa ślimaki Pascala), to przecież byli szczęśliwi. Ale przyszło na rodzinę nieszczęście. Książę Hilbert postanowił ograniczyć stopnie swobody wektorów i - za podszeptem czarownika Hamela - założyć dla wektorów nową bazę. Pierwszy wektor miałby w tej bazie tylko jedną współrzędną niezerową, drugi dwie, trzeci trzy itd. A jak tu życ z tylko jedną czy dwiema niezerowymi współrzędnymi? I umyślili trzej najstarsi bracia : α1, α2, α3 poszukać gdzie indziej dogodnego układu współrzędnych. Pokłonili się starej Macierzy, podjęli ją za kolmumny, ucałowali swoją małą siostrzyczkę Agnesi, ktorej lok zapamiętali już na zawsze. Poraz ostatni obejrzeli się na swoje, teraz już zdegenerowane pole wektorowe, zaczerpnęli potencjału ze studni i poszli po trajektorii przed siebie. Idą, idą rodzinna chatynka widoczna jest pod coraz mniejszym kątem- aż tu nagle strumień paraboliczny droge im zagradza. - Ech , połowić by rybki-skalary - westchnął α1 - Świetny pomysł ucieszyli się bracia. Z punktu brzegowego zarzucili do wody sieć epsilonową, którą jeszcze dziad ich dziada w nieośrodkowych oceanach domykał. Ciągną, patrzą , oczom nie wierzą W sieci Π - rania się trzepocze, ludzkim głosem przemawia: -Nie gubcie mnie mileńcy moi, wypuśccie mnie z powrotem do wody i wrzućcie mi coś do jedzenia, a ja się wam potem odwdzięczę. Ulitowali się bracia nad Π - ranią , wypuścili ją do wody , tłustego wołu do zjedzenia dali. Idą dalej. Patrzą , a przy drodze mały parametr leży. Z głosu słaby już jest i mniejszy od 1 . Podnosi się co chwila do kwadratu , ale przez to staje się jeszcze mniejszy i za chwilę może stać się już nieskończenie mały. Pomogli mu bracia Dodali do niego jeden i dopiero wtedy zaczęli podności do kwadratu: raz, drugi, trzeci. Wzrósł parametr pięknie i powiada "Dzięki wam. Idźcie swoją drogą , a ja się wam jeszcze przydam". Nie zdązyli jeszcze bracia ani 2^ -n mili przejść, patrzą , stoi na drodze chatka na kurzej łapce. "Chatko, chatko, odwróć się do nas plusem , do lasu minusem" Zakołysała się chatka , odwróciła. Weszli bracia do środka i dusza im się raduje. Stoi pod piecem stół jadłem zastawiony. Podjedli bracia, odpoczęli, potem znów podjedli i znów odpoczęli, potem trzeci raz i czwarty, wreszcie n-ty i już mieli z n przejśc do granicy, aż tu nagle wychodzi zza pieca stwór kosmaty : jakby kwantyfikator. Nieszczególnie wygląda i nic dziwnego, bo znać po nim, że jest ogólny. "Bracia kochani ratujcie mnie. Już pół zycia tu siedzę pod władzą strasznego Demorgana i muszę codziennie zaprzeczać jego implikacjom. A nazywam się Datur" Wzruszyli się bracia losem kwantyfikatora i zabrali go ze sobą. Bajka przędzie się kołem, rzecz się toczy z mozołem. Długo to trwało, zanim bracia i Datur doszli do nowego obszaru Riemanna i ujrzeli przed sobą mury Dzetogrodu, ktore rosły braciom w oczach tak, jak rośnie wykres części rzeczywistej funkcji dzeta przy argumencie dążącym do jeden. I rozbiegły się z wież Dzatogrodu promienie zbieżności tak szybko , jak szybko zbieżny jest określający je szereg. Zaszli bracia do gospody "Pod Pierwiastkiem" , pogadali z karczmarką, grubą Sigmą. Opowiedziała ona o wielkim nieszczęsciu, jakie nawiedziło ich gród. Panował w Dzetagrodzie książę Homograf ze starej hiperbolicznej rodziny. Kochal bardzo swoją zonę Homografię, a ozdobą ich dni była śliczna księżniczka Asymptota. Miała być podporą dla rodziców, gdy będzie już im blisko do + oo . Aliści stała się rzecz straszna . Przed laty , na uroczyste nadanie kierunku Asymptocie , nie zaproszono starej wróżki Pochodnej. Była to zła wróżka i nikt jej nie lubił. Kiedy dowiedziała się , że nie została elementem zbioru gości weselnych, z zemsty wyrzekła przepowiednię, że gdy księżniczka wiek drugiej liczby Fermata osiągnie, porwie ją Demorgan................. ciąg dalszy nastąpi
0 votes Thanks 0
bruneta1234
Dawno temu na polanie odbyło się ważne zebranie. Przybył na nie lis z 5 dzieci, niedźwiedź i 2 jeże. Jeż powiedział: 'ja nie zdżierże tego psa, przychodzi i zabiera nam co dziennie po 2 smakołyki' .Na to niedźwiedź "drogi panie, ja to samo mam w mej jamie, coraz częściej go widuje, coraz więcej mi podskubuje, na początku miałem 10 słoiczków miodku, najpierw ukradł 1/5 miodku, potem połowe a teraz codzień po jednym'. Lis pokrecił tylko głową i w zadumie dodał srogo 'trzeba się na niego zaczaić i przegonić skąd przyszedł, ale najpierw kto z was miał więcej strat?'. To dość trudne jest zadanie, i głowiły się zwierzaczki jak przeliczyć miodu i smakołyków braki. Komu więcej więc zabrano tego dobra jeśli psina kradła nam tydzień? 7*2=14 u jeży 1/5*10 + 1/2 ( 10 -1/5*10) + (7-2) =2 + 1/2* (10-2)+5 = 2+1/2 * 8 +5 = 11
Za siedmioma maksimami sinusa, za siedmioma minimami kosinusa żyła sobie w przestrzeni księcia Hilberta dobrze określona, ortogonalna i unormowana rodzina wektorów
α1, α2, α3,...... Żyli pracowicie. Od świtu do nocy wyznaczali kierunki, przesuwali linie proste i wystawiali swoje grzbiety prostopadle do różnych okręgów.W wolnych chwilach uprawiali jeszcze swoje własne pole wektorowe, styczne do małej chatki na skraju lasu. A choć ubogie było to poletko (trochę snopów koherentnych, nieco liści Kartezjusza , dwa ślimaki Pascala), to przecież byli szczęśliwi.
Ale przyszło na rodzinę nieszczęście. Książę Hilbert postanowił ograniczyć stopnie swobody wektorów i - za podszeptem czarownika Hamela - założyć dla wektorów nową bazę. Pierwszy wektor miałby w tej bazie tylko jedną współrzędną niezerową, drugi dwie, trzeci trzy itd. A jak tu życ z tylko jedną czy dwiema niezerowymi współrzędnymi? I umyślili trzej najstarsi bracia : α1, α2, α3 poszukać gdzie indziej dogodnego układu współrzędnych. Pokłonili się starej Macierzy, podjęli ją za kolmumny, ucałowali swoją małą siostrzyczkę Agnesi, ktorej lok zapamiętali już na zawsze. Poraz ostatni obejrzeli się na swoje, teraz już zdegenerowane pole wektorowe, zaczerpnęli potencjału ze studni i poszli po trajektorii przed siebie. Idą, idą rodzinna chatynka widoczna jest pod coraz mniejszym kątem- aż tu nagle strumień paraboliczny droge im zagradza.
- Ech , połowić by rybki-skalary - westchnął α1
- Świetny pomysł ucieszyli się bracia. Z punktu brzegowego zarzucili do wody sieć epsilonową, którą jeszcze dziad ich dziada w nieośrodkowych oceanach domykał. Ciągną, patrzą , oczom nie wierzą W sieci Π - rania się trzepocze, ludzkim głosem przemawia:
-Nie gubcie mnie mileńcy moi, wypuśccie mnie z powrotem do wody i wrzućcie mi coś do jedzenia, a ja się wam potem odwdzięczę.
Ulitowali się bracia nad Π - ranią , wypuścili ją do wody , tłustego wołu do zjedzenia dali. Idą dalej. Patrzą , a przy drodze mały parametr leży. Z głosu słaby już jest i mniejszy od 1 . Podnosi się co chwila do kwadratu , ale przez to staje się jeszcze mniejszy i za chwilę może stać się już nieskończenie mały. Pomogli mu bracia Dodali do niego jeden i dopiero wtedy zaczęli podności do kwadratu: raz, drugi, trzeci. Wzrósł parametr pięknie i powiada "Dzięki wam. Idźcie swoją drogą , a ja się wam jeszcze przydam".
Nie zdązyli jeszcze bracia ani 2^ -n mili przejść, patrzą , stoi na drodze chatka na kurzej łapce. "Chatko, chatko, odwróć się do nas plusem , do lasu minusem"
Zakołysała się chatka , odwróciła. Weszli bracia do środka i dusza im się raduje. Stoi pod piecem stół jadłem zastawiony. Podjedli bracia, odpoczęli, potem znów podjedli i znów odpoczęli, potem trzeci raz i czwarty, wreszcie n-ty i już mieli z n przejśc do granicy, aż tu nagle wychodzi zza pieca stwór kosmaty : jakby kwantyfikator. Nieszczególnie wygląda i nic dziwnego, bo znać po nim, że jest ogólny. "Bracia kochani ratujcie mnie. Już pół zycia tu siedzę pod władzą strasznego Demorgana i muszę codziennie zaprzeczać jego implikacjom. A nazywam się Datur"
Wzruszyli się bracia losem kwantyfikatora i zabrali go ze sobą.
Bajka przędzie się kołem, rzecz się toczy z mozołem. Długo to trwało, zanim bracia i Datur doszli do nowego obszaru Riemanna i ujrzeli przed sobą mury Dzetogrodu, ktore rosły braciom w oczach tak, jak rośnie wykres części rzeczywistej funkcji dzeta przy argumencie dążącym do jeden. I rozbiegły się z wież Dzatogrodu promienie zbieżności tak szybko , jak szybko zbieżny jest określający je szereg. Zaszli bracia do gospody "Pod Pierwiastkiem" , pogadali z karczmarką, grubą Sigmą. Opowiedziała ona o wielkim nieszczęsciu, jakie nawiedziło ich gród. Panował w Dzetagrodzie książę Homograf ze starej hiperbolicznej rodziny. Kochal bardzo swoją zonę Homografię, a ozdobą ich dni była śliczna księżniczka Asymptota. Miała być podporą dla rodziców, gdy będzie już im blisko do + oo .
Aliści stała się rzecz straszna . Przed laty , na uroczyste nadanie kierunku Asymptocie , nie zaproszono starej wróżki Pochodnej. Była to zła wróżka i nikt jej nie lubił. Kiedy dowiedziała się , że nie została elementem zbioru gości weselnych, z zemsty wyrzekła przepowiednię, że gdy księżniczka wiek drugiej liczby Fermata osiągnie, porwie ją Demorgan.................
ciąg dalszy nastąpi
7*2=14 u jeży
1/5*10 + 1/2 ( 10 -1/5*10) + (7-2) =2 + 1/2* (10-2)+5 = 2+1/2 * 8 +5 =
11
i dla jeży większa szkoda :]