Lektura "Stary człowiek i morze "
Co wydarzyło się po zabicu Marlina przedstaw historię w imieniu Santiago (narracja 1osobowa)
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2025 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Kiedy poczuem,że na haku mam wielką rybę, ogarnęło mie szczęście. Do tej pory, przez 84 dni, nie złowiłem ani jednej ryby. Po chwili jednak Uświadomiłem sobie, że mam doczynienia z wielkim okazem Marlin był wielki i bardzo silny. Nie miałem odpowiedniego sprzętu. Dlatego też nie chcąc stracić zdobyczy, trzymałem linę własnymi rękoma. Marlin miał ogromną siłę i bez problemu ciągnął moją łódkę po morzu. Czekałem tylko aż zacznie płynąć pod prąd, co by wskazywało na to, że zaczyna mu brakować energii. Po południu złowiłem dwie małe rybki, aby mieć więcej siły. Pokroiłem ryby na cienkie paski, a szkielety wrzuciłem do wody. Oparłem linę na plecach, trzymając ją jedną reką. W drugiej miałem nóż, którym kroiłem rybki. Nagle wielki marlin szarpnął liną. Ja zaś nie wypuszczając jej z rąk upadłem rozcinając się nożem. Usiadłm n końcu łódki nadal ,trzymając zdobycz na haku, i zacząłem jeść plastry mięsa. Wtedy właśnie przyrzekłem sobie, że już nigdy więcej nie wypłynę na wody bez soli. W nocy ryba nadal płynęła ciągnąc mnie za sobą. Nad ranem marlin zaczął gwałtownie przyspieszać. Nie chciałem stracić zdobyczy, więctrzymałem liną, która umykając mi z rąk rozcieła skórę. Podczas rejsu doznałem także skurczu lewej ręki. Rany moczyłem w słonej wodzie morza. Doskwierało mi zmęczeie, brak jedzenia i wody oraz silne bóle pokaleczonych rąk oraz pleców. Mimo to nie straciłem nadziei. Pod koniec czwartego dnia udało mi się zabić marlina harpunem. Przywiązałem go do swojej łodzi i rozpocząłem daleką drogę do domu. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem jak wieka jest moja zdobycz. Była większa od mej łodzi o 2 stopy. Marlin miał piękn skórę. Na niej znajdowały się fioletowe pasy. Był cdowny. W nocy, rekiny wyczuły krew wypływającą z miejsca, którym ugodziłem marlina. Było ciemno, a ja opadałem z sił lecz pomimo to broniłem swojej ryby. w ciągu tych kilku godzin stoczyłemwalkę z wieloma mięsożercami. Do portu wróciłem nad ranem. Byłem wykończony i obolały. Straciłem swoją rybe, a była ona dla mnie wszystkim. Położyem się na gazetach, które zastępywały mi łożko i zasnąłem wiedząc, że nie ma już marlina, że został po nim tylo ogromny szkielet. Nie żałowałem, że go złowiłem, choć przyznaję, że wolałbym dopłynąć z nim żywym.