Najbardziej rozmieszyła mnie scena, w której Papkin spisywał swój testament. Myślał bowiem, że ktoś go otruł i niebawem umrze. Scena posiadała jak najbardziej charakter komiczny, gdyż czytelnik wiedział, że nic mu nie bedzie. Rozmieszyło mnie jego żalenie się nad sobą i zestaw testamentu: ,,kolekcja motyli, gitara...''. Papkin przez całą książkę rozsmieszał, jednakze gdy spisywał testament przebił samego siebie. Dowicpne słówka i dialogi sprawiły, że była to jedna z najśmieszniejszch scen w ,,Zemście''. Bohater bowiem jest tak doskonale stworzony przez Fredrę, że czytelnik co chiwla śmieje się i nie potrafi przestać. Tak również było w moim przypadku.
Najbardziej rozmieszyła mnie scena, w której Papkin spisywał swój testament. Myślał bowiem, że ktoś go otruł i niebawem umrze. Scena posiadała jak najbardziej charakter komiczny, gdyż czytelnik wiedział, że nic mu nie bedzie. Rozmieszyło mnie jego żalenie się nad sobą i zestaw testamentu: ,,kolekcja motyli, gitara...''. Papkin przez całą książkę rozsmieszał, jednakze gdy spisywał testament przebił samego siebie. Dowicpne słówka i dialogi sprawiły, że była to jedna z najśmieszniejszch scen w ,,Zemście''. Bohater bowiem jest tak doskonale stworzony przez Fredrę, że czytelnik co chiwla śmieje się i nie potrafi przestać. Tak również było w moim przypadku.