October 2018 1 21 Report

Ktoś ułoży plan wydarzeń do tego fragmentu ?

„Sędzia przez parę minut coś pisał, a skończywszy zawiadomił obecnych, że teraz toczyć się będzie sprawa Krzeszowskiej przeciw Stawskiej o kradzież lalki.

Jednocześnie zawezwał strony i ich świadków na środek.

Stałem przy ławkach, dzięki czemu mogłem słyszeć rozmowę dwu kumoszek, z których młodsza i czerwona na twarzy tłomaczyła starszej :

- To, widzi pani: ta ładna pani ukradła tamtej pani lalkę...

- Także miała się na co łakomić!...

- Ha, trudno. Nie każdy może kraść magle...

- To pani ukradłaś magle - odezwał się spoza kumoszek gruby głos. - Nie ten złodziej, co zabiera swoją własność, ale ten, co da piętnaście rubli zadatku i myśli, że już kupił...

Sędzia wciąż pisał, a ja chciałem przypomnieć sobie mowę, którą ułożyłem wczoraj na obronę pani Stawskiej, a na pohańbienie baronowej. Ale że mi się w głowie plątały wyrazy i zdania, więc zacząłem oglądać się po sali.

Pani Misiewiczowa wciąż modliła się w ławce po cichu, a siedząca za nią Marianna płakała. Pani Krzeszowska miała szarą twarz, przycięte usta i spuszczone oczy; ale z każdego fałdu jej ubrania wyglądała złość... Obok niej stał Maruszewicz wpatrzony w ziemię, a za nim służąca baronowej, tak przestraszona, jakby ją miano prowadzić na szafot...

Nasz adwokat tłumił ziewanie.

Wokulski ściskał pięści, a pani Stawka spoglądała kolejno na wszystkich z takim łagodnym spokojem, że gdybym był rzeźbiarzem, wziąłbym ją za model do posągu oskarżonej niewinności.

Wtem, pomimo protestu Marianny, Helunia wybiegła na salę i schwyciwszy matkę za rękę spytała półgłosem:

- Mamo, czego ten pan kazał mamie tu przyjść?... Ja coś powiem do uszka: pewnie mama była niegrzeczna i teraz będzie stać w kącie...

- To wyuczone!... - rzekła czerwona kumoszka do starszej.

- Żebyś pani tak zdrowa była! - mruknął za nią gruby głos.

- Pan będziesz zdrów za moją krzywdę... - odparła z gniewem kumoszka.

- A pani skonasz na konwulsje i będą cię w piekle maglować na moich maglach - odrzekł jej antagonista.

- Ciszej! - zawołał sędzia. - Co pani Krzeszowska mówi o sprawie?

- Wysłuchaj mnie, panie sędzio! - zaczęła deklamować pani baronowa wysunąwszy nogę naprzód. - Po zmarłym dziecku została mi, jako najdroższa pamiątka; lalka, która bardzo podobała się tej oto pani - wskazała na Stawską - i jej córce...

- Oskarżona bywała u pani?

- Tak, wynajmowałam ją do szycia...

- Alem jej nic nie zapłaciła! - huknął z końca sali Wirski.

- Ciszej! - zgromił go sędzia. - Tak i cóż?

- W dniu, w którym tę panią oddaliłam od siebie - mówiła baronowa - zginęła mi lalka. Myślałam, że umrę z żalu, i zaraz na nią powzięłam podejrzenie... Miałam dobre przeczucia, gdyż w kilka dni później przyjaciel mój, pan Maruszewicz, zobaczył z okna, że ta pani (która mieszka vis á vis niego) ma u siebie moją lalkę i dla niepoznaki przebiera ją w inną suknię.

Wtedy poszłam do jego mieszkania z moim doradcą prawnym i zobaczyłam przez lornetkę, że moja lalka jest rzeczywiście u tej pani. Na drugi dzień więc udałam się do niej, zabrałam lalkę, którą tu widzę na stole, i podałam skargę.

- A pan Maruszewicz jest pewny, że to ta sama lalka, która była u pani Krzeszowskiei? - spytał sędzia.

- To jest... właściwie mówiąc... pewności nie mam żadnej.

- Tak dlaczegóż pan Maruszewicz powiedział to pani Krzeszowskiej?

- Właściwie... ja nie w tym znaczeniu...

- Nie kłam pan! - zawołała baronowa. - Przybiegłeś do mnie, śmiejąc się, powiedziałeś, że Stawka ukradła lalkę i że to do niej podobne...

Maruszewicz zaczął mienić się, potnieć i nawet przestępować z nogi na nogę, co jest chyba dowodem wielkiej skruchy.

- Podlec - mruknął Wokulski dosyć głośno.

Spostrzegłem jednak, że uwaga ta nie wzmocniła w Maruszewiczu otuchy. Owszem, zdawał się być jeszcze więcej zmięszany.

Sędzia zwrócił się do służącej pani Krzeszowskiej.

- U was była ta lalka?

- Nie wiem która... - szepnęła zapytana.

Sędzia wyciągnął do niej lalkę, ale służąca milczała mrugając oczyma i załamując ręce.

- Ach, to Mimi!... - zawołała Helunia.

- O, panie sędzio! - krzyknęła baronowa. - Córka świadczy przeciw matce...

- Znasz tę lalkę? - spytał sędzia Heluni.

- O, znam!... Zupełnie taka sama była u pani tam w pokoiku...

- Czy to jest ta sama?

- O, nie, nie ta... Tamta miała popielatą sukienkę i czarne buciki, a ta ma brązowe buciki!...

- Nu, tak... - mruknął sędzia kładąc lalkę na stole. - Co pani Stawka powie?... - dodał.

- Lalkę tę kupiłam w sklepie pana Wokulskiego...

- A ile pani dała za nią?... - syknęła baronowa.

- Trzy ruble.

- Cha! Cha! Cha!... - zaśmiała się baronowa. - Ta lalka kosztuje piętnaście...

- Kto pani sprzedał tę lalkę? - zapytał sędzia Stawskiej.

- Pan Rzecki - odparła rumieniąc się.

- Co powie pan Rzecki?... - rzekł sędzia.

Tu właśnie była pora wypowiedzieć moją mowę. Jakoż zacząłem:

- Szanowny sędzio!... Z bolesnym zdumieniem przychodzi mi... To jest... widzę przed sobą triumfującą złość i tego... uciśnioną...

Nagle tak mi zaschło w ustach, że już nie mogłem słowa przemówić. Szczęściem, odezwał się Wokulski:

- Rzecki był tylko obecny przy kupnie, lalkę ja sprzedałem.

- Za trzy ruble? - spytała baronowa błysnąwszy oczyma jaszczurki.

- Tak, za trzy ruble. Jest to towar wybrakowany, którego się pozbywamy.

- Czy i mnie pan sprzedałby taką lalkę za trzy ruble? - indagowała baronowa.

- Nie! Pani już nic i nigdy nie sprzedadzą w moim sklepie.

- Jaki pan ma dowód, że ta lalka jest kupiona u pana? - spytał sędzia.

- Otóż to! - zawołała baronowa. - Jaki dowód?...

- Ciszej!... - zgromił ją sędzia.

- Gdzie pani swoją lalkę kupiła? - spytał baronowę Wokulski.

- U Lessera.

- Więc mamy dowód - rzekł Wokulski. - Lalki takie sprowadzałem z zagranicy w kawałkach: oddzielnie głowy, oddzielnie korpusy. Niech więc pan sędzia odpruje głowę, a wewnątrz znajdzie moją firmę.

Pani baronowa zaczęła się niepokoić.

Sędzia wziął do rąk lalkę, która tyle narobiła zgryzoty, i urzędowym scyzorykiem rozciął jej naprzód stanik, a następnie począł z wielką uwagą odpruwać głowę od tułowia. Helenka, z początku zdziwiona, przypatrywała się tej operacji, następnie zwróciła się do matki mówiąc półgłosem:

- Mamo, dlaczego ten pan rozbiera Mimi? Przecież ona będzie się wstydzić...

Nagle zrozumiawszy, o co chodzi, wybuchnęła płaczem i kryjąc twarz w suknię pani Stawskiej, zawołała:

- Ach, mamo, po co on ją kraje?... To strasznie boli... O mamo, mamo, już nie chcę, ażeby Mimi krajali...

- Nie płacz, Heluniu, Mimi będzie zdrowa i jeszcze ładniejsza - uspakajał ją Wokulski, wzruszony nie mniej od Helenki.

Tymczasem głowa Mimi spadła na papiery. Sędzia spojrzał wewnątrz i podając maskę pani baronowej rzekł:

- Nu, niech pani przeczyta, co tam napisano?

Baronowa przycięła usta i milczała.

- To niech pan Maruszewicz przeczyta głośno, co tam jest.

- Jan Mincel i Stanisław Wokulski... - jęknął Maruszewicz.

- Zatem nie Lesser?

- Nie.

Przez cały ten czas służąca baronowej zachowywała się w sposób bardzo dwuznaczny: czerwieniła się, bladła, kryła się między ławki...

Sędzia patrzył na nią spod oka; nagle rzekł :

- Teraz panna nam powie, co to było z lalką? Tylko proszę prawdę, bo panna stanie do przysięgi...

Zagadnięta, z najwyższym przestrachem schwyciła się za głowę i przypadłszy do stołu, prędko odpowiedziała:

- Lalka stłukła się, panie...

- Ta wasza lalka, od pani Krzeszowskiej?...

- Ta...

- Nu, to stłukła się jej tylko głowa, a reszta gdzie?...

- Na strychu, panie... Oj, co ja będę miała!

- Nic panna nie będzie miała; gorzej byłoby nie odpowiedzieć prawdy. A pani oskarżycielka słyszy, co jest?...

Baronowa spuściła oczy i skrzyżowała ręce na piersi jak męczennica.

Sędzia zaczął pisać. Siedzący w drugiej ławce (maglarz oczywiście) odezwał się do damy czerwonej na twarzy:

A co, ukradła?... Widzisz pani, co się teraz zrobiło z paninej gęby?... Hę?..

- Jak kobieta jest ładna, to się i z kryminału wygrzebie - rzekła czerwona dama do swojej sąsiadki.

- Ale pani się nie wygrzebiesz... - mruknął maglarz.

- Głupiś pan!...

- Paniś głupsza...

- Ciszej!... - zawołał sędzia.

Kazano nam wstać i usłyszeliśmy wyrok najzupełniej uniewinniający panią Stawską.

- Teraz - zakończył sędzia skończywszy czytanie - może pani podać skargę o potwarz.

Zeszedł na salę, uścisnął za rękę panią Stawską i dodał:

- Bardzo mi przykro, żem panią sądził, i bardzo mi przyjemnie, że mogę powinszować."

Proszę.


Life Enjoy

" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "

Get in touch

Social

© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.