krótki fragment dziennika podróży. Na podstawie własnych doświadczeń opisz sytuacje, ktora będzie pretekstem do wyciągnięcia ogólnego wniosku np. Dotyczącego ludzkiej natury pomocy !
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2025 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Piątek. Od kilu godzin próbowaliśmy wpłynąć do portu, gdzie czekało na nas kilku ludzi -reszta naszej, jeszcze nikomplentej załogi. Mieliśmy razem wyruszyć w podróż po oceanie. Kiedy w końcu, mozolnie i powoli nasza, do tej pory, zwinna łódź wślizgnęła się do portu, zdziwiliśmy się. Nie czekało na nas, jak ustalano, 5 osób tylko jedna, której wygląd nie budził zaufania załogi. Ów mężczyzna, którego długi, ciemny warkocz deliktanie powiewał trącany lekkim wiatrem uśmiechął się i wszedł na jacht. Chłopcy od razu odsuneli mu się z drogi. Może to wina ogromnych, skórzanych butów, a może obszernego płaszcza, wyglądem przypominającego odzienie Neo, bohatera "Matrixa"... nie wiem. Osobnik, nie mówiać ni słowa zasiadł na rufie, rozpuścił włosy i zamknął oczy. Jako kapitan statku chciałem poznać całą załogę, więc zająłem miejsce obok gościa i zapytałem o imie.
-Nandor - odparł krótko nie patrząc się w moją stronę.
Cóż było robić, wróciłem do innych i rzekłem - nasz nowy kolega to Nandor - po czym zszedłem pod pokład. Wiem, że kapitan nie powinien tego robić, lecz w mojej kajucie wszystko dokładnie słychać, a jako doświadczony żeglarz potrafię rozróżnić kazdy, nawet najciszy szmer. Jednak to co usłyszałem wtedy... zasmuciło mnie.
- On jest dziwny - mówił jeden głos
- Ja nie chce z nim płynąć - dodał drugi
- Nie ufam mu, nie potraifę pracować z takim człowiekiem - rzekł trzeci - może by się go jakoś pozbyć?
Dalej nie słuchałem, nie chciałem, nie mogłem uwierzyć, że tak dobrzy ludzie, mogą mówić takie rzeczy. Teraz moją uwage przykuło co innego. Zaczął się sztorm. Szybko wybiegłem na zewnątrz.
- Zwijamy żagle, łap za ster! - wydawałem coraz to nowe rozkazy, a Nandor... siedział.
- Rusz się chłopie! - krzyknął jeden z żeglarzy. Mężczyzna wstał, przeszedł na tył łódki i zaczął pomagać w ściąganiu lin.
-Wiesz, dziwny jesteś - usłyszem głos Thomasa, jednego z pozostałych - nic nie mówisz, nie lubię cię.
-...
- Wyglądasz jak potwór, nie rozumiem po co tu właściwie przyszedłeś - mówł dalej zdenerwowany brakiem reakcji Nandora.
-...
-Czy ty mnie wogóle słuuu...aaa! - i tyle widziałem Thoumasa. Chciałem szybko pobiec i pomóc, ale mocny wiatr uniemożliwiał mi ruch - zapewne zginął - pomyślałem ze smutkiem jednak... nie, to nie możliwe, znowu widzę jego twarz.
- Własnie po to, bracie - odparł spokojnym głosem Nandor i postawił Thoumasa na deskach statku.
Usmiechnąłem się. Jak niewiele trzeba aby oczernić człowieka, wystarczy inny wygląd, ubiór, zachowanie. Jednak pamiętajcie, NIGDY nie osądzajcie książki po okładce, NIGDY nie osądzajcie człowieka po tym jak wygląda, bo to może właśnie on uratuje wam życie.