Jestem Marcinem opowiem o swoich uczuciach do mojej matki i Biruty (Syzyfowe prace)
Z gory dziekuje
Ala1122
Witam Cię mój pamiętniku. Zaniedbałem cię trochę. Ale obiecuje ci ze to się zmieni i częściej będę pozostawiać po sobie tu ślad. Pewnego razu, wiosną -w pierwszych dniach maja ,wybrałem się do parku, aby po nocy spędzonej nad książkami, orzeźwić się świeżym powietrzem i nabrać werwy. Przybywszy do parku, ujrzałem niespodziewanie na kamiennej ławce, piękna pannę-Annę Stogowską. Była ona cudowną dziewczyną o błękitnych oczach, uczennicą klasy siódmej żeńskiego gimnazjum. Nazywano ją Birutą. Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. Często bywałem w tym parku ,by móc podziwiać jej urodę i być blisko niej. Ona także tam przychodziła ,jak zawsze siadała na jednej z kamiennych ławek i uczyła się. Nawzajem, wysyłaliśmy sobie tajemnicze spojrzenia przepełnione miłością. Beztrosko podziwiałem ja za każdym razem, kiedy miałem zaszczyt ją widzieć. Była dla mnie aniołem ,promykiem świetlnym w tym monotonnym życiu. To dzięki tym naszym spotkaniom, stałem się bardziej radosny i bardziej optymistyczniej patrzyłem na świat. Dzięki niej umiałem dostrzegać nowe oblicze przyrody. Gdy tak ,,byliśmy razem ?wydawało się że otaczający mnie świat, staje się barwniejszy. Lecz niestety nic nie trwa wiecznie. W wakacje wyjechałem do Gawronek. Kiedy powróciłem z mojej rodzimej miejscowości. Od razu pobiegłem ku domu Biruty w Klerykowie, gdyż bardzo się za nią stęskniłem .Oczy me nie mogły się już doczekać kiedy upoją się widokiem jej cudownej urody. Jednakże, okazało się ze moja ukochana wyjechała w głąb Rosji z Ojcem. Me serce ogarnęła żałość i niezmierny ból .Zbladłem. Oniemiałem z wrażenia a me oczy zalały się łzami. Nie mogłem złapać oddechu, głośno i żałośnie szlochałem, przemierzając ulice. Nie wiadomo ,kiedy znalazłem się w parku, gdzie zawsze widywałem Annę. Tam, jakby wszystko zamarło, razem z odejściem mojej ukochanej Birutki. Liście bzu poczerniały, śpiew ptaków umilkł a park jakby nagle opustoszał .Lękliwie i powoli wyjąłem z kieszeni kartkę z pismem Biruty. Delikatnie, drżącymi rękoma przycisnąłem skrawek papieru do ust .Po przeczytaniu kilku słów piosenki, odebrało mi głos. Znowu wybuchłem okrutną i desperacką napaścią szlochu. W głowie kłębiło mi się mnóstwo pytań. W tej nieprzerwanej boleści , zacząłem powoli omdlewać . Na szczęście jak by z nikąd, zjawił się Radek. To on mi dopomógł w tych trudnych chwilach., podał mi pomocną dłoń. Teraz wiem, że zawsze mogę liczyć na jego wsparcie. Gdy Biruta wyjechała, życie stało się puste, pozbawione nadziei na lepsze jutro. Andrzej Radek jednak na nowo pokazał mi piękno życia. Nigdy nie zapomniałem o Birucie. A uczucie jakim ją teraz darzę stało się harmonijne i stabilizacyjne
Pewnego razu, wiosną -w pierwszych dniach maja ,wybrałem się do parku, aby po nocy spędzonej nad książkami, orzeźwić się świeżym powietrzem i nabrać werwy. Przybywszy do parku, ujrzałem niespodziewanie na kamiennej ławce, piękna pannę-Annę Stogowską. Była ona cudowną dziewczyną o błękitnych oczach, uczennicą klasy siódmej żeńskiego gimnazjum. Nazywano ją Birutą. Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. Często bywałem w tym parku ,by móc podziwiać jej urodę i być blisko niej. Ona także tam przychodziła ,jak zawsze siadała na jednej z kamiennych ławek i uczyła się. Nawzajem, wysyłaliśmy sobie tajemnicze spojrzenia przepełnione miłością. Beztrosko podziwiałem ja za każdym razem, kiedy miałem zaszczyt ją widzieć. Była dla mnie aniołem ,promykiem świetlnym w tym monotonnym życiu. To dzięki tym naszym spotkaniom, stałem się bardziej radosny i bardziej optymistyczniej patrzyłem na świat. Dzięki niej umiałem dostrzegać nowe oblicze przyrody. Gdy tak ,,byliśmy razem ?wydawało się że otaczający mnie świat, staje się barwniejszy. Lecz niestety nic nie trwa wiecznie. W wakacje wyjechałem do Gawronek.
Kiedy powróciłem z mojej rodzimej miejscowości. Od razu pobiegłem ku domu Biruty w Klerykowie, gdyż bardzo się za nią stęskniłem .Oczy me nie mogły się już doczekać kiedy upoją się widokiem jej cudownej urody. Jednakże, okazało się ze moja ukochana wyjechała w głąb Rosji z Ojcem. Me serce ogarnęła żałość i niezmierny ból .Zbladłem. Oniemiałem z wrażenia a me oczy zalały się łzami. Nie mogłem złapać oddechu, głośno i żałośnie szlochałem, przemierzając ulice. Nie wiadomo ,kiedy znalazłem się w parku, gdzie zawsze widywałem Annę. Tam, jakby wszystko zamarło, razem z odejściem mojej ukochanej Birutki. Liście bzu poczerniały, śpiew ptaków umilkł a park jakby nagle opustoszał .Lękliwie i powoli wyjąłem z kieszeni kartkę z pismem Biruty. Delikatnie, drżącymi rękoma przycisnąłem skrawek papieru do ust .Po przeczytaniu kilku słów piosenki, odebrało mi głos. Znowu wybuchłem okrutną i desperacką napaścią szlochu. W głowie kłębiło mi się mnóstwo pytań. W tej nieprzerwanej boleści , zacząłem powoli omdlewać . Na szczęście jak by z nikąd, zjawił się Radek. To on mi dopomógł w tych trudnych chwilach., podał mi pomocną dłoń.
Teraz wiem, że zawsze mogę liczyć na jego wsparcie. Gdy Biruta wyjechała, życie stało się puste, pozbawione nadziei na lepsze jutro. Andrzej Radek jednak na nowo pokazał mi piękno życia. Nigdy nie zapomniałem o Birucie. A uczucie jakim ją teraz darzę stało się harmonijne i stabilizacyjne