Gdybym był w środku lasu o północy,balbym się.Czuł bym strach i zdezorientowanie.Próbował bym dożyc do rana.Szedłbym w kierunku światła.Gdybym miał komorke zadzwoniłbym na policję.
Było bardzo późno. Znalazłam się w samym środku ciemnego, strasznego, zupełnie nieznanemu mi lasu. Nie wiedziałam co się dzieje. Panicznie się bałam.
Wszędzie słyszałam czyjeś kroki, szelest liści. Strach nie pozwalał mi racjonalnie myśleć. Oglądałam się wokoło z nadzieją, że znajdę jakąś drogę wyjścia, jednak niczego ani nikogo nie dostrzegałam. Miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.
Powoli szłam przed siebie, co chwilę potykając się jednak o korzenie drzew. Robiło się coraz zimniej i ciemniej. Przeczuwałam, że za chwilę spadnie deszcz. Nie myliłam się. Po piętnastu minutach złapała mnie ogromna ulewa. Nie widziałam możliwości ucieczki. Czułam, że strach jaki mnie ogarnął ściska mi żołądek i powoduje szybsze bicie serca. Gdy znów usłyszałam szelest liści pomyślałam, że moje nerwy sięgają zenitu. Zaczęłam piszczeć i uciekać przed siebie. Nie miałam zielonego pojęcia, gdzie biegnę lecz w duchu modliłam się o to by ktoś mi pomógł. Słyszałam, że coś za mną biegnie jednak mimo wszystko nie odwracałam się za siebie. Po 10 minutach szaleńczego biegu znalazłam się na ulicy, prowadzącej do nadleśnictwa. Okazało się, że to coś co za mną biegło to zwykły, mały piesek. Pobiegłam do nadleśnictwa, cała zapłakana z prośbą o pomoc. Gdy wreszcie wytłumaczyłam o co chodzi, co mi jest i co się stało leśniczy pomógł mi bezpiecznie dotrzeć do domu a wraz z nim bezdomny piesek, który tak bardzo mnie przestraszył.
Gdybym był w środku lasu o północy,balbym się.Czuł bym strach i zdezorientowanie.Próbował bym dożyc do rana.Szedłbym w kierunku światła.Gdybym miał komorke zadzwoniłbym na policję.
Było bardzo późno. Znalazłam się w samym środku ciemnego, strasznego, zupełnie nieznanemu mi lasu. Nie wiedziałam co się dzieje. Panicznie się bałam.
Wszędzie słyszałam czyjeś kroki, szelest liści. Strach nie pozwalał mi racjonalnie myśleć. Oglądałam się wokoło z nadzieją, że znajdę jakąś drogę wyjścia, jednak niczego ani nikogo nie dostrzegałam. Miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.
Powoli szłam przed siebie, co chwilę potykając się jednak o korzenie drzew. Robiło się coraz zimniej i ciemniej. Przeczuwałam, że za chwilę spadnie deszcz. Nie myliłam się. Po piętnastu minutach złapała mnie ogromna ulewa. Nie widziałam możliwości ucieczki. Czułam, że strach jaki mnie ogarnął ściska mi żołądek i powoduje szybsze bicie serca. Gdy znów usłyszałam szelest liści pomyślałam, że moje nerwy sięgają zenitu. Zaczęłam piszczeć i uciekać przed siebie. Nie miałam zielonego pojęcia, gdzie biegnę lecz w duchu modliłam się o to by ktoś mi pomógł. Słyszałam, że coś za mną biegnie jednak mimo wszystko nie odwracałam się za siebie. Po 10 minutach szaleńczego biegu znalazłam się na ulicy, prowadzącej do nadleśnictwa. Okazało się, że to coś co za mną biegło to zwykły, mały piesek. Pobiegłam do nadleśnictwa, cała zapłakana z prośbą o pomoc. Gdy wreszcie wytłumaczyłam o co chodzi, co mi jest i co się stało leśniczy pomógł mi bezpiecznie dotrzeć do domu a wraz z nim bezdomny piesek, który tak bardzo mnie przestraszył.