Jak grom z jasnego nieba - Opisz swoje stany emocjonalne podczas burzy , którą ostatnio przeżyłeś..
nowosia
Burza zawsze mnie przeraża. Kiedy usłyszę dobiegający z daleka jej pomruk szukam bezpiecznego kąta, w którym mogę się zaszyć. Wyobraźnia podsuwa mi katastoficzne wizje. Piorun trafił w dom i nie tylko, że wywołał pożar ale jeszcze wszystko jest pod napięciem i na dobrą sprawę nic nie można zrobić bo wszędzie jest niebezpieczny prąd, niebezpieczeństwo pogłębia ulewny deszcz!Wiem, że to histeria i nie ma to nic współnego z logiką ale nic na to nie mogę poradzić- to chorobliwy strach podsuwa mi takie obrazki. Serce mi łomocze kiedy widzę, jak coraz silniejszy wiatr szarpie drzewa i zmiata piach z drogi i niesie go gdzieś daleko. Jeśli jestem nad wodą coraz większe fale , pojawiające się białe grzywy fal wywołuje niemalże uczucia, jakich mógłby doznawać samotny wioślarz w łódce na rozszalałym morzu. Starożytni Rzymianie mawiali: kto nie umie się modlić niech wypuści się na morze. O tak, kiedy tylko łodzią zaczyna miotać i szanse na bepieczne dotarcie do brzegu zmniejszają się człowiek szybko przypomina sobie słowa modlitwy. Kiedy wreszcie burza jest blisko zapada ciemność, zaczyna padać deszcz coraz mocniej i mocniej a ja trwam w odrętwiającym oczekiwaniu na pierwszą błyskawicę. Kiedy wreszcie jej niesamowicie jasny, zimny blask rozświetla ciemności czekam na grzmot. Po czasie jaki mija między błyskiem a jego hukiem oceniam, jak daleko jeszcze jest burza. Malutka nadzieja tli się we mnie: a może burzę popchnie wiatr w zupełnie innym kierunku i w ogóle nie dotrze! Najgorsze gdzieś w brzuchu wiercące uczucie lęku wywołuje we mnie łoskot grzmotu rozlegający się tuz po błysku błyskawicy. Wtedy już wiem, że burza jest nade mną i zaczęło się najgorsze. Tak jak długo trwa burza, tak długo czuwam i pilnuję tego co może się zdarzyć. Wyłączam wszystkie odbiorniki prądu, okna są już dawno zamknięte. Dopiero kiedy wydłuża się czas mijający pomiędzy błyskiem i grzmotem odwaga do mnie wraca i zaczynam powoli wracać do normalnego życia.
Serce mi łomocze kiedy widzę, jak coraz silniejszy wiatr szarpie drzewa i zmiata piach z drogi i niesie go gdzieś daleko. Jeśli jestem nad wodą coraz większe fale , pojawiające się białe grzywy fal wywołuje niemalże uczucia, jakich mógłby doznawać samotny wioślarz w łódce na rozszalałym morzu. Starożytni Rzymianie mawiali: kto nie umie się modlić niech wypuści się na morze. O tak, kiedy tylko łodzią zaczyna miotać i szanse na bepieczne dotarcie do brzegu zmniejszają się człowiek szybko przypomina sobie słowa modlitwy.
Kiedy wreszcie burza jest blisko zapada ciemność, zaczyna padać deszcz coraz mocniej i mocniej a ja trwam w odrętwiającym oczekiwaniu na pierwszą błyskawicę. Kiedy wreszcie jej niesamowicie jasny, zimny blask rozświetla ciemności czekam na grzmot. Po czasie jaki mija między błyskiem a jego hukiem oceniam, jak daleko jeszcze jest burza. Malutka nadzieja tli się we mnie: a może burzę popchnie wiatr w zupełnie innym kierunku i w ogóle nie dotrze! Najgorsze gdzieś w brzuchu wiercące uczucie lęku wywołuje we mnie łoskot grzmotu rozlegający się tuz po błysku błyskawicy. Wtedy już wiem, że burza jest nade mną i zaczęło się najgorsze.
Tak jak długo trwa burza, tak długo czuwam i pilnuję tego co może się zdarzyć. Wyłączam wszystkie odbiorniki prądu, okna są już dawno zamknięte.
Dopiero kiedy wydłuża się czas mijający pomiędzy błyskiem i grzmotem odwaga do mnie wraca i zaczynam powoli wracać do normalnego życia.