Pewnego dnia zobaczyłam ogłosznie na tablicy ogłoszeń w szkole. Było to zaproszenie na obrzędy, które miały odbyć się w kaplicy przycmentarnej. Postanowiłam, że wezmę w tym udział bo byłam bardzo ciekawa jak takie wydarzenie wygląda.
Nazajutrz poszłam do tej kaplicy wieczorem. Wchodząc poczułam dziwny zapach, nie zniechęciło mnie lecz jeszcze bardziej podsyciło ciekawość. Zobaczyłam kilka osób w środku. W centrum stał zapewne Guślasz i chyba już zaczął swoje obowiązki. Stanęłam w tyle za kolumną i zerkałam co się tam dzieje. Po chwili zapach, który poczułam na początku stał się bardzo intensywny, były to kądziele, których Guślarz używał do ceremoni. Niespodziewanie zaczęły pojawiać się duchy, niczym postacie z książek, wirowały w powietrzu jak zjawy. Nie słyszałam co mówią gdyż za daleko stałam. Najbardziej moją uwagę przykuły postacie dzieci, zrobiło mi się ich żal. Cały tłum zaczął coś mówić, wyglądało to bardzo przerażająco. Wydawało mi się jakby trwało to wieki. Nagle wszystko ucichło i wszyscy zmierzali w kierunku wyjścia. Bez zastanowienia także wyszłam i poszłam do domu. Tam jeszcze raz w wyobraźni przywołałam całe to wydarzenie. Było to niezywykłe doświdczenie jakie kiedykolwiek przeżyłam. Tamta atmosfera doskonale nadawała charater temu obrzędowi. Chciałabym jeszcze raz w czymś takim uczestniczyć.
Dzień Zmarłych w naszej wsi zawsze był tajemniczy .W ten dzień większosć mieszkańcow naszej wsi udawała się w jakieś nieznane miejsce i odprawiała tam dziady.
W końcu ja też chciałem poznać tą tajemnicę,więc poprosiłem Zenka ,abym mógł mu towarzyszyć w tym obrzędzie.
Pod osłoną nocy szliśmy w milczeniu w kierunku kaplicy,która znajdowała się w pobliżu cmentarzyska.Było zimno ,więc otuliłem sie szczelniej płaszczem.Zenek pod żadnym pozorem nie pozwolił mi zapalić choćby małej świeczki,więc w tych egipskich ciemnościach, potykałem się co chwilę o gałęzie drzew lub konary.Wiatr świszczał przerażliwie,jakby umarli wstali zza światów.Idąc tak rozmyślałem czy dobrze zrobiłem ,chcąc poznać tajemnicę dziadów.Z rozmyślań wyrwał mnie Zenek mówiąc szeptem ,że jestesmy już blisko celu.Podniosłem wzrok i w tym momencie zobaczyłem sylwetki wielu ludzi,którzy w milczeniu stali i czekali na coś.Nikt nie rozmawiał głośno.Z daleka słychać tylko było ciche szepty.
-Na co czekamy?-wyszeptałem najciszej jak potrafiłem
-Na Guślarza-odparł Zenek
-Długo bedziemy czekać?
-Bądż cierpliwy-syknął znajomy
W tym momencie zobaczyłem z daleka olbrzymią postać człowieka.Zenek poinformował mnie,że jest to Guślarz,człowiek,który bedzie prowadził obrzęd.Z zaciekawieniem przyglądałem się tej sylwetce i myślałem kim tak naprawdę jest Guślarz.
Wszyscy zauważyli pojawienie się Guślarza ,więc przez chwilę zapanowało lekkie poruszenie w tłumie,ponieważ zgromadzeni musieli się udać do kapliczki.Kiedy za ostatnim mieszkańcem wsi zamknęły się drzwi kapliczki,zauważyłem ,że po prawej stronie kapliczki znajduje sie stół z różnymi potrawami.
Guślarz zaczął przywoływać duchy,a tłum mu w tym pomagał.Wszyscy zachowywali się jak w transie,wznosząc ręce do góry i wołając: "duchu,duchu przybądż".Czułem się dziwnie wśród tego tłumu,gdy nagle zobaczyłem nad sufitem kaplicy, białą wykrzywioną w uśmiechu postać.W tym momencie poczułem jak zimny pot oblewa mnie ze srachu.Trzęsły mi się ręce z przerażenia i nie mogłem z siebie wydobyć żadnego głosu.Chwyciłem za rekę Zenka obawiajac sie,że za chwile zemdleję.Duch płynął w moją stronę a ja nic nie mogłem zrobić,nie mogłem się ruszyć,by uciec .I nagle zjawa zniknęła,ale w tym samym momencie poczułem na twarzy i plecach galaretowate,zimne ręce.Otrząsnałem sie chcąc się tego pozbyć,ale to coś trzymało mne mocno.Nietoperz przeleciał obok mojej twarzy.Dało sie słyszeć przerażliwy krzyk dziecka.W różnych punktach kapliczki to raz pojawiały się to znikały makabryczne twarze bez tułowia.Znowu pomyślałem o ucieczce,ale strach mnie paraliżował.Nagle duch odpłynął ode mnie.Wtedy usłyszeliśmy przewinienia ducha za życia,który dopuścił się morderstwa na swoim sąsiedzie.Guślarz wraz z zebranymi uznali,że tym razem nie pomogą duchowi,bo jego przewinienia były zbyt ciężkie.Bałem się ,więc chciałem,aby jak najszybciej to sie zakończyło.W tym momencie usłyszałem słowa Guślarza:"A kysz.A kysz".
Tłum w milczeniu,powoli opuszczał kapliczkę .Spojrzałem pytająco na Zenka co teraz,a Zenek powiedział,że to już koniec wywoływania duchów.Równym krokiem ruszyliśmy w kierunku domu,ale przerażenie nie opuszczało mnie .Jeszcze długo w nocy rozmyślałem o dziadach,ale dopiero w domu poczułem się bezpiecznie.
Pewnego dnia zobaczyłam ogłosznie na tablicy ogłoszeń w szkole. Było to zaproszenie na obrzędy, które miały odbyć się w kaplicy przycmentarnej. Postanowiłam, że wezmę w tym udział bo byłam bardzo ciekawa jak takie wydarzenie wygląda.
Nazajutrz poszłam do tej kaplicy wieczorem. Wchodząc poczułam dziwny zapach, nie zniechęciło mnie lecz jeszcze bardziej podsyciło ciekawość. Zobaczyłam kilka osób w środku. W centrum stał zapewne Guślasz i chyba już zaczął swoje obowiązki. Stanęłam w tyle za kolumną i zerkałam co się tam dzieje. Po chwili zapach, który poczułam na początku stał się bardzo intensywny, były to kądziele, których Guślarz używał do ceremoni. Niespodziewanie zaczęły pojawiać się duchy, niczym postacie z książek, wirowały w powietrzu jak zjawy. Nie słyszałam co mówią gdyż za daleko stałam. Najbardziej moją uwagę przykuły postacie dzieci, zrobiło mi się ich żal. Cały tłum zaczął coś mówić, wyglądało to bardzo przerażająco. Wydawało mi się jakby trwało to wieki. Nagle wszystko ucichło i wszyscy zmierzali w kierunku wyjścia. Bez zastanowienia także wyszłam i poszłam do domu. Tam jeszcze raz w wyobraźni przywołałam całe to wydarzenie.
Było to niezywykłe doświdczenie jakie kiedykolwiek przeżyłam. Tamta atmosfera doskonale nadawała charater temu obrzędowi. Chciałabym jeszcze raz w czymś takim uczestniczyć.
Dzień Zmarłych w naszej wsi zawsze był tajemniczy .W ten dzień większosć mieszkańcow naszej wsi udawała się w jakieś nieznane miejsce i odprawiała tam dziady.
W końcu ja też chciałem poznać tą tajemnicę,więc poprosiłem Zenka ,abym mógł mu towarzyszyć w tym obrzędzie.
Pod osłoną nocy szliśmy w milczeniu w kierunku kaplicy,która znajdowała się w pobliżu cmentarzyska.Było zimno ,więc otuliłem sie szczelniej płaszczem.Zenek pod żadnym pozorem nie pozwolił mi zapalić choćby małej świeczki,więc w tych egipskich ciemnościach, potykałem się co chwilę o gałęzie drzew lub konary.Wiatr świszczał przerażliwie,jakby umarli wstali zza światów.Idąc tak rozmyślałem czy dobrze zrobiłem ,chcąc poznać tajemnicę dziadów.Z rozmyślań wyrwał mnie Zenek mówiąc szeptem ,że jestesmy już blisko celu.Podniosłem wzrok i w tym momencie zobaczyłem sylwetki wielu ludzi,którzy w milczeniu stali i czekali na coś.Nikt nie rozmawiał głośno.Z daleka słychać tylko było ciche szepty.
-Na co czekamy?-wyszeptałem najciszej jak potrafiłem
-Na Guślarza-odparł Zenek
-Długo bedziemy czekać?
-Bądż cierpliwy-syknął znajomy
W tym momencie zobaczyłem z daleka olbrzymią postać człowieka.Zenek poinformował mnie,że jest to Guślarz,człowiek,który bedzie prowadził obrzęd.Z zaciekawieniem przyglądałem się tej sylwetce i myślałem kim tak naprawdę jest Guślarz.
Wszyscy zauważyli pojawienie się Guślarza ,więc przez chwilę zapanowało lekkie poruszenie w tłumie,ponieważ zgromadzeni musieli się udać do kapliczki.Kiedy za ostatnim mieszkańcem wsi zamknęły się drzwi kapliczki,zauważyłem ,że po prawej stronie kapliczki znajduje sie stół z różnymi potrawami.
Guślarz zaczął przywoływać duchy,a tłum mu w tym pomagał.Wszyscy zachowywali się jak w transie,wznosząc ręce do góry i wołając: "duchu,duchu przybądż".Czułem się dziwnie wśród tego tłumu,gdy nagle zobaczyłem nad sufitem kaplicy, białą wykrzywioną w uśmiechu postać.W tym momencie poczułem jak zimny pot oblewa mnie ze srachu.Trzęsły mi się ręce z przerażenia i nie mogłem z siebie wydobyć żadnego głosu.Chwyciłem za rekę Zenka obawiajac sie,że za chwile zemdleję.Duch płynął w moją stronę a ja nic nie mogłem zrobić,nie mogłem się ruszyć,by uciec .I nagle zjawa zniknęła,ale w tym samym momencie poczułem na twarzy i plecach galaretowate,zimne ręce.Otrząsnałem sie chcąc się tego pozbyć,ale to coś trzymało mne mocno.Nietoperz przeleciał obok mojej twarzy.Dało sie słyszeć przerażliwy krzyk dziecka.W różnych punktach kapliczki to raz pojawiały się to znikały makabryczne twarze bez tułowia.Znowu pomyślałem o ucieczce,ale strach mnie paraliżował.Nagle duch odpłynął ode mnie.Wtedy usłyszeliśmy przewinienia ducha za życia,który dopuścił się morderstwa na swoim sąsiedzie.Guślarz wraz z zebranymi uznali,że tym razem nie pomogą duchowi,bo jego przewinienia były zbyt ciężkie.Bałem się ,więc chciałem,aby jak najszybciej to sie zakończyło.W tym momencie usłyszałem słowa Guślarza:"A kysz.A kysz".
Tłum w milczeniu,powoli opuszczał kapliczkę .Spojrzałem pytająco na Zenka co teraz,a Zenek powiedział,że to już koniec wywoływania duchów.Równym krokiem ruszyliśmy w kierunku domu,ale przerażenie nie opuszczało mnie .Jeszcze długo w nocy rozmyślałem o dziadach,ale dopiero w domu poczułem się bezpiecznie.