domysły na temat barabasza inne przyklady takich zachowan odwolujac sie do historii lub wiedzy o swiecie wspolczesnym
Daje naj
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Ludzie zawsze poszukiwali wzorów czy autorytetów z różnych powodów: czasami był to ktoś, do kogo można się upodobnić, tak w wyglądzie jak i zachowaniu, innym razem człowiekiem kierowała potrzeba złożenia na kimś odpowiedzialności za własne postępowanie. Najdoskonalszym przykładem był Bóg. Tworząc człowieka na obraz i podobieństwo Swoje, brał odpowiedzialność za to wszystko, co ten na ziemi zrobił. Stwórca czekał, bo wiedział, że ostatecznie przecież i tak dojdziemy do tego jedynego miejsca. Zatem istota ludzka na przestrzeni wieków prowadziła taki żywot, by Pan nie mógł jej zbyt wiele zarzucić. Autorytetem był wówczas On, z wzorcami było znacznie gorzej. Wprawdzie Biblia proponowała doskonałe przykłady, wzorce osobowościowe, ale okazywało się, że natura człowieka niechętnie brała przykład z Nazareńczyka. Czytelnik żywiej był zainteresowany
„Co stało się z Barabaszem? (...)” (Z. Herbert „Domysły na temat Barabasza”)
bo stanowił dobry temat do analiz, dociekań, był taki „z krwi i kości”, bliski zwykłemu człowiekowi. Postać Chrystusa mniej zajmowała uwagę czytelnika nawet podmiot liryczny podsumowuje:
„...A Nazareńczyk został sam bez alternatywy” (tamże)
Był dla przeciętnego odbiorcy zbyt doskonały idealny, zbyt boski. Chociaż w swoim cierpieniu taki ludzki. Nawet starożytni Grecy przestrzegali starannie rozdziału między światem bogów, a rzeczywistością ludzi. Mieszkańcy Olimpu komplikowali losy ludzkie, gmatwali je i doprowadzali często do tragedii. Ludzie nie śmieli krytykować boskich decyzji, składali ofiary i nie próbowali się do bogów zbliżyć. Poeta żyjący w drugiej połowie XX wieku, który patrzy na posąg bogini, odkrywa, że:
„...Nike ma ogromną ochotę podejść pocałować (...) w czoło.....” (Z. Herbert „Nike która się waha”)
młodego człowieka, „samotnego młodzieńca”, którego los dobiega kresu. Ten chłopiec uwikłany w historię, a który „niedługo zginie” jest dla odważnej, nieśmiertelnej Nike bohaterem. Herbert przerzuca akcenty: to nie człowiek szuka wielkich charakterów, autorytetów, czy wzorców – to bogowie mogą podziwiać człowieka. Zwłaszcza, że człowiek „zrodzony został pod gwiazdą Kaina” (Z. Herbert „Barbarzyńca w ogrodzie”). Stwórca nie pozostawił mu zbyt wielu szans. Albert Camus przełożył historię jednostki na los Syzyfa. W eseju „Mit Syzyfa” powiada o swoim bohaterze: „za pogardę dla bogów, nienawiść śmierci i umiłowanie życia zapłacił niewypowiedzianą mękę: całe istnienie skupione w wysiłku, którego nic nie skończy. Oto cena, jaką trzeba zapłacić za miłość do tej ziemi...”. Francuski noblista powiada, iż tragizm mitu zasadza się w tym, że bohater jest świadomy i „kiedy ze szczytu idzie ku kryjówkom bogów, jest ponad swoim losem. Jest silniejszy niż jego kamień” (A. Camus „Mit Syzyfa”). Ta pewność Camusa rodzi pytanie: skąd się biorą wielkie charaktery, gdzie się rodzą, kiedy zaczynają, jak powiedział K. Irzykowski „jak latarnia morska świecić daleko w ciemności”?
W odległej epoce średniowiecza tylko Bóg mógł poszczycić się przywilejem wielkości. Stwarzając świat i człowieka miał nad losem ludzkim ogromną przewagę. Ale człowiek potrzebował autorytetów i wzorów bliżej siebie, w kręgu codzienności, co tłumaczą słowa poety:
„...a naprawdę Go szukałem i błądziłem w noc burzliwą pośród skał piłem piasek jadłem kamień i samotność tylko Krzyż płonący w górze trwał i czytałem Ojców Wschodu i Zachodu opis raju przesłodzony – zapis trwogi – i sądziłem, że z kart książek Znak powstanie ale milczał – niepojęty Logos...” (Z. Herbert „Homilia”)
w których zawarł w nich żal, rozczarowanie i ból. Jednak już wtedy człowiek dostrzegł ratunek w miłości. I uciekał w nią przy każdej nadarzającej się okazji. Najstarszą i najpiękniejszą historią miłosną była opowieść o wielkim uczuciu Heloizy i Abelarda. Podobny los spotkał Izoldę i Tristana bohaterów starofrancuskiego romansu znanego już w XII wieku, a dopiero w 1900 roku za sprawą Józefa Bediera rozpropagowanego szerzej. Kochankowie byli prawdziwie wielkimi charakterami, skoro wybrali śmierć z miłości a nie życie bez miłości. To dla współczesnego czytelnika nie tyle piękna poetycka historia o tragicznych kochankach, to polemika nad wyborem: honor czy miłość? Nastoletni człowiek, kształtujący swój charakter, kreujący swą osobowość – uważnie przygląda się i przysłuchuje tej dyskusji. Pomimo że tak brutalnie przerwana przez ludzką zawiść, przetrwała wieki i motywy jej odnajdujemy w twórczości współczesnych artystów słowa – u Haliny Poświatowskiej, czy Jonasza Kofty. Znacznie bliższa nam epoka romantyzmu jeszcze raz powróciła do wielkich ludzkich uniesień, przekształciła miłość między ludźmi w patriotyzm, bo determinowała ją do tego sytuacja polityczna.
Kiedy bowiem od 1795r. ojczyzna utraciła niepodległość, Polacy z przerażeniem stwierdzili, że nic już nie pozostało z dawnej świetności. Dlatego zaistniała konieczność kreowania autorytetów i wzorców moralnych, idealnych bohaterów, niezbędnych przy próbach odzyskania niepodległości. Przez 123 lata w Panteonie rodzinnych wielkości przewijali się różni bohaterowie: była wśród nich Emilia Plater („Śmierć Pułkownika” A. Mickiewicz), tytułowy Kordian J. Słowackiego, który deklaruje, że jest człowiekiem, którego trudno przekonać do obrony różnych ideałów. Jest zbyt młody i rozczarowany światem. Stawia przed sobą hamletyczny problem – „żyć albo nie żyć”. Twierdzi, że poznał już zagadki świata, lecz ma świadomość, że nie potrafi ich już rozwiązać, a wzorce te są poniekąd przestarzałe
Zbigniew Herbert to polski poeta i dramatopisarz okresu powojennego. Jego wiersz ‘Domsyły na temat Barabasza’’ wywodzi swą treść z przekazów ewangelicznych i nawiązuje do mitu religijnego. Kompozycja utworu jest nieregularna – każda strofa ma inną ilość wersów. Mamy do czynienia z liryką roli oraz liryką refleksyjną, ale także z liryką bezpośrednią, bowiem podmiot liryczny ujawnia się w czasownikach liczby pojedynczej. Podmiotem mówiącym jest świadek wydarzeń...