Czy muzyka ma wpływ na kształtowanie młodego człowieka? Rozprawka(wstęp, 3 rozbudowane argumenty, zakończenie)
gieru35
Wszystko to, co uda nam się usłyszeć dzięki receptorom, które w większości posiadamy, ma na nas większy lub mniejszy wpływ. Z resztą tak jak wiele innych rzeczy, które niestety lub jak kto woli stety nas otaczają. Graham Mask powiedział kiedyś: „moglibyśmy przez muzykę kierować światem, mamy do swej dyspozycji odpowiednią siłę.” Jego spostrzeżenie szybko dotarło do tych, którzy potrafili to sprytnie wykorzystać i dziś muzyka jest tak samo dobrym środkiem przekazu informacji jak chociażby gazeta.Oczywiście Mask nie odkrył nic nowego. To, że dźwięki instrumentu dodatkowo połączone ze śpiewem potrafią wywołać różnie, nie koniecznie dobre uczucia wiedzieli już starożytni. Jednak w tamtych czasach muzyka miała służyć przede wszystkim rozrywce i nie niosła ze sobą większej ideologii. Przynajmniej nie podano nigdzie że stoicy słuchali takiej a takiej grupy trubadurów, a epikurejczycy innej. Chociaż może tak było ?
Poprzez kolejne wieki nurty muzyczne rozrastały się jak pajęczyna, przyciągając do swoich dźwięków szersze, lub węższe grona słuchaczy. I pewnego dnia Dawid Crossby doszedł do wniosku, że „muzyka to najsubtelniejsza forma przekazu, można stwierdzić, że żadna dziedzina sztuki nie porusza ani nie wpływa na podświadomość tak jak muzyka”. Większość pomyśli „w jaki to niby sposób muzyka może na mnie wpłynąć ?”. Otóż może i to nawet w widocznym stopniu. Bynajmniej nie chodzi tutaj o wpływ, powiedzmy 'fizyczny', kiedy zmęczeni siadamy w fotelu, włączamy muzykę organową i robi nam się miło, słodko i przyjemnie, bo o tym wie każdy, kto spędził przynajmniej 2 lata w szkole podstawowej Notabene powinno się mówić o tym już w przedszkolu. Poprzez wpływ, rozumiem duży udział w kształtowaniu osobowości człowieka. Każdy rodzaj muzyki niesie ze sobą jakąś ideologię. Czasem jest to tylko płytki slogan „bez dresu nie ma mnie” i wielce ambitne pieśni pod tytułem masz trzy paski i żel na głowie jesteś cool i joł joł. Ale w końcu de gustoribus non est disputandum, więc pominę kwestię idiotyzmu niektórych filozofii życiowych opartych na muzyce disco polo. Zatrzymam się za to dłużej przy muzyce rockowej, która jest mi najbliższa. Okazuje się bowiem, że to ona w największym stopniu wpływa na młodych ludzi. Już The Beatles mówili iż ich muzyka „jest zdolna wywołać chwiejność emocjonalną, zachowanie patologiczne, a nawet bunt i rewolucję”. I tak bardzo często się dzieje. Pierwszą możliwością i chyba najgorszą, jest uzyskiwanie odpowiednich zachowań poprzez zabiegi czysto psychologiczne, wpływające na naszą podświadomość. Jest to przede wszystkim wykorzystywane przez sekty, których z pozoru niewinne utwory, po odsłuchaniu w odpowiedni sposób okazują się być na przykład modlitwami do szatana. Jednak takie zjawisko występuje dość rzadko i większości społeczeństwa nigdy nie uda się natrafić na taki utwór.
Kolejnym rodzajem działalności muzyki w życiu człowieka jest utożsamianie się z tekstami słuchanych utworów. Bardzo często zdarza się tak, że kiedy przysłowiowy Jaś Kowalski dojdzie do wniosku że już 3 piosenki danego zespołu są tak jakby o nim, to szybko zespół ten staje się dla niego wyrocznią, a wtedy hulaj dusza piekła nie ma.
I zaczyna się bieganina na koncerty, kupowanie koszulek i ton innych gadżetów a także cytowanie tekstów muzyków przy każdej możliwej okazji. Jednak takie zachowania są zazwyczaj bardzo płytkie, związane z dorastaniem, poszukiwaniem ideałów godnych naśladowania i przeważnie bardzo szybko mijają. Chyba że nie mijają i pięćdziesięcioletni Jan Kowalski nadal, po powrocie z biura, w domowym zaciszu zakłada koszulkę zespołu słuchanego prawie pół wieku temu.
Oczywiście istnieją większe i głębsze rodzaje zaangażowania w słuchaną muzykę i dorabianie do niej głębszych ideologii. Nie twierdzę bynajmniej, że ideologia w muzyce nie istnieje, myślę tylko, że to nie ona powinna być najważniejsza. Słuchane dźwięki działają jak narkotyk, i to jak zauważył Adam Neste, naprawdę mocny, mogący zatruć, podnieść na duchu lub sprawić, że rozchorujesz się, nie wiedząc dlaczego. I tak oto powstają ludzie, którzy bez muzyki żyć nie mogą. Oczywiście ta niemoc skutkuje później w słabym słuchu i popękanych od decybeli szybach. Jednak czego się nie robi dla wydobycie kilku dźwięków na ulubionej i wymarzonej gitarze. Gdy wspomniany Jaś dostaje na urodziny gitarę cały świat przestaje istnieć i od tej pory w jego życiu ważna jest tylko ta jedna, ukochana kobieta. I tak oto, ku uciesze sąsiadów rozpoczyna się codzienne, wielogodzinne szarpanie strun. Co gorsza, im Jaś więcej umie tym więcej ćwiczy.
W każdej znanej piosence odszukuje znajome dźwięki ulubionego instrumentu, a wszystko co usłyszy ocenia w kategorii „jest gitara – nie ma gitary”. Oczywiście taki człowiek staje się bardziej wrażliwy na otaczające go dźwięki (dopóki nie ogłuchnie), dlatego też muzycy zawsze byli i będą w cenie, jak to możemy usłyszeć w jednej z mniej ambitnych polskich piosenek „chłopak z gitarą byłby dla mnie parą”. Wracając jednak do muzycznych ideologii, należy przede wszystkim przedstawić narodzoną w drugiej połowie zeszłego stulecia, w robotniczych dzielnicach Londynu, najbardziej zbuntowaną muzykę w historii, a mianowicie – punk rock. W Polsce ten nurt muzyczny wybuchł również bardzo szybko i do dziś ma swoje „zastosowanie”. To z niego wywodzą się slogany mówiące o walce z „systemem”, festiwale w Jarocinie i słuchane przez większość ludzi noszących czarne koszulki zespoły. W naszym kraju nie potwierdziły się słowa Pata Bonne'a, że „nikt nie może powiedzieć, że wpływ rocka jest czysty i pozytywny. Jest on jak flecista – zaklinacz, prowadzący całą generację do zagłady i samounicestwienia.” W żaden sposób do zagłady społeczeństwa nie doszło, a wręcz przeciwnie. Wszyscy zgromadzeni wokół trzeciego obiegu, zachęceni brakiem powiązań z podziemną demokracją stworzyli nową ideologię i sposób walki z tamtejszym ustrojem. Dziś są to dorośli ludzie, którzy są tym kim są, właśnie dzięki ukształtowaniu przez muzykę.
Może w dzisiejszym państwie nie ma potrzeby walczenia z czymkolwiek, jednak nadal jest to nurt wynoszony przez część młodzieży na piedestał i nie ukrywam, że moim zdaniem jeden z niewielu sensownych gatunków muzyki. Na pewno niektórzy stwierdzą, że „z fascynacji muzyką się wyrasta, że po kilkunastu latach hasła i teksty kiedyś uważane za kwintesencję porad na szczęśliwe i idealne życie, poglądów politycznych i prawd życiowych, okażą się śmieszne i nic nie warte. Zastąpią je idee wygodne i dające w tym momencie największe zyski. Jednak zawsze utrwalone w młodości poglądy, pozostaną gdzieś tam na końcu nefronów zakorzenione i na pewno człowiek, który w wieku siedemnastu lat nosił koszulkę z logiem „muzyka przeciwko rasizmowi” nigdy nie będzie rasistą, a nastoletni fan katolickiego zespołu rockowego do końca życia nie zaneguje istniena Boga. Oczywiście zdarzają się wyjątki, lecz one jak to zwykle bywa potwierdzają regułę. Ponieważ łatwiej jest przekazać coś Jasiowi, podając mu to w formie muzycznej, niż tworząc z tego nudny i długi wykład...
i dziś muzyka jest tak samo dobrym środkiem przekazu informacji jak chociażby gazeta.Oczywiście Mask nie odkrył nic nowego. To, że dźwięki instrumentu dodatkowo połączone ze śpiewem potrafią wywołać różnie, nie koniecznie dobre uczucia wiedzieli już starożytni. Jednak w tamtych czasach muzyka miała służyć przede wszystkim rozrywce i nie niosła ze sobą większej ideologii. Przynajmniej nie podano nigdzie że stoicy słuchali takiej a takiej grupy trubadurów, a epikurejczycy innej. Chociaż może tak było ?
Poprzez kolejne wieki nurty muzyczne rozrastały się jak pajęczyna, przyciągając do swoich dźwięków szersze, lub węższe grona słuchaczy. I pewnego dnia Dawid Crossby doszedł do wniosku, że „muzyka to najsubtelniejsza forma przekazu, można stwierdzić, że żadna dziedzina sztuki nie porusza ani nie wpływa na podświadomość tak jak muzyka”. Większość pomyśli „w jaki to niby sposób muzyka może na mnie wpłynąć ?”. Otóż może
i to nawet w widocznym stopniu. Bynajmniej nie chodzi tutaj o wpływ, powiedzmy 'fizyczny', kiedy zmęczeni siadamy w fotelu, włączamy muzykę organową i robi nam się miło, słodko i przyjemnie, bo o tym wie każdy, kto spędził przynajmniej 2 lata w szkole podstawowej Notabene powinno się mówić o tym już w przedszkolu. Poprzez wpływ, rozumiem duży udział w kształtowaniu osobowości człowieka.
Każdy rodzaj muzyki niesie ze sobą jakąś ideologię. Czasem jest to tylko płytki slogan „bez dresu nie ma mnie” i wielce ambitne pieśni pod tytułem masz trzy paski i żel na głowie jesteś cool i joł joł. Ale w końcu de gustoribus non est disputandum, więc pominę kwestię idiotyzmu niektórych filozofii życiowych opartych na muzyce disco polo. Zatrzymam się za to dłużej przy muzyce rockowej, która jest mi najbliższa. Okazuje się bowiem, że to ona w największym stopniu wpływa na młodych ludzi. Już The Beatles mówili iż ich muzyka „jest zdolna wywołać chwiejność emocjonalną, zachowanie patologiczne, a nawet bunt i rewolucję”. I tak bardzo często się dzieje. Pierwszą możliwością i chyba najgorszą, jest uzyskiwanie odpowiednich zachowań poprzez zabiegi czysto psychologiczne, wpływające na naszą podświadomość. Jest to przede wszystkim wykorzystywane przez sekty, których z pozoru niewinne utwory, po odsłuchaniu
w odpowiedni sposób okazują się być na przykład modlitwami do szatana. Jednak takie zjawisko występuje dość rzadko i większości społeczeństwa nigdy nie uda się natrafić na taki utwór.
Kolejnym rodzajem działalności muzyki w życiu człowieka jest utożsamianie się z tekstami słuchanych utworów. Bardzo często zdarza się tak, że kiedy przysłowiowy Jaś Kowalski dojdzie do wniosku że już 3 piosenki danego zespołu są tak jakby o nim, to szybko zespół ten staje się dla niego wyrocznią, a wtedy hulaj dusza piekła nie ma.
I zaczyna się bieganina na koncerty, kupowanie koszulek i ton innych gadżetów a także cytowanie tekstów muzyków przy każdej możliwej okazji. Jednak takie zachowania są zazwyczaj bardzo płytkie, związane z dorastaniem, poszukiwaniem ideałów godnych naśladowania
i przeważnie bardzo szybko mijają. Chyba że nie mijają i pięćdziesięcioletni Jan Kowalski nadal, po powrocie z biura, w domowym zaciszu zakłada koszulkę zespołu słuchanego prawie pół wieku temu.
Oczywiście istnieją większe i głębsze rodzaje zaangażowania w słuchaną muzykę i dorabianie do niej głębszych ideologii. Nie twierdzę bynajmniej, że ideologia w muzyce nie istnieje, myślę tylko, że to nie ona powinna być najważniejsza. Słuchane dźwięki działają jak narkotyk, i to jak zauważył Adam Neste, naprawdę mocny, mogący zatruć, podnieść na duchu lub sprawić, że rozchorujesz się, nie wiedząc dlaczego. I tak oto powstają ludzie, którzy bez muzyki żyć nie mogą. Oczywiście ta niemoc skutkuje później w słabym słuchu i popękanych od decybeli szybach. Jednak czego się nie robi dla wydobycie kilku dźwięków na ulubionej i wymarzonej gitarze. Gdy wspomniany Jaś dostaje na urodziny gitarę cały świat przestaje istnieć i od tej pory w jego życiu ważna jest tylko ta jedna, ukochana kobieta. I tak oto, ku uciesze sąsiadów rozpoczyna się codzienne, wielogodzinne szarpanie strun. Co gorsza, im Jaś więcej umie tym więcej ćwiczy.
W każdej znanej piosence odszukuje znajome dźwięki ulubionego instrumentu, a wszystko co usłyszy ocenia w kategorii „jest gitara – nie ma gitary”. Oczywiście taki człowiek staje się bardziej wrażliwy na otaczające go dźwięki (dopóki nie ogłuchnie), dlatego też muzycy zawsze byli i będą w cenie, jak to możemy usłyszeć w jednej z mniej ambitnych polskich piosenek „chłopak z gitarą byłby dla mnie parą”.
Wracając jednak do muzycznych ideologii, należy przede wszystkim przedstawić narodzoną w drugiej połowie zeszłego stulecia, w robotniczych dzielnicach Londynu, najbardziej zbuntowaną muzykę w historii, a mianowicie – punk rock. W Polsce ten nurt muzyczny wybuchł również bardzo szybko i do dziś ma swoje „zastosowanie”. To z niego wywodzą się slogany mówiące o walce z „systemem”, festiwale w Jarocinie i słuchane przez większość ludzi noszących czarne koszulki zespoły. W naszym kraju nie potwierdziły się słowa Pata Bonne'a, że „nikt nie może powiedzieć, że wpływ rocka jest czysty i pozytywny. Jest on jak flecista – zaklinacz, prowadzący całą generację do zagłady i samounicestwienia.” W żaden sposób do zagłady społeczeństwa nie doszło, a wręcz przeciwnie. Wszyscy zgromadzeni wokół trzeciego obiegu, zachęceni brakiem powiązań
z podziemną demokracją stworzyli nową ideologię i sposób walki z tamtejszym ustrojem. Dziś są to dorośli ludzie, którzy są tym kim są, właśnie dzięki ukształtowaniu przez muzykę.
Może w dzisiejszym państwie nie ma potrzeby walczenia z czymkolwiek, jednak nadal jest to nurt wynoszony przez część młodzieży na piedestał i nie ukrywam, że moim zdaniem jeden z niewielu sensownych gatunków muzyki. Na pewno niektórzy stwierdzą, że „z fascynacji muzyką się wyrasta, że po kilkunastu latach hasła i teksty kiedyś uważane za kwintesencję porad na szczęśliwe i idealne życie, poglądów politycznych i prawd życiowych, okażą się śmieszne i nic nie warte. Zastąpią je idee wygodne i dające w tym momencie największe zyski. Jednak zawsze utrwalone w młodości poglądy, pozostaną gdzieś tam na końcu nefronów zakorzenione i na pewno człowiek, który w wieku siedemnastu lat nosił koszulkę z logiem „muzyka przeciwko rasizmowi” nigdy nie będzie rasistą, a nastoletni fan katolickiego zespołu rockowego do końca życia nie zaneguje istniena Boga. Oczywiście zdarzają się wyjątki, lecz one jak to zwykle bywa potwierdzają regułę. Ponieważ łatwiej jest przekazać coś Jasiowi, podając mu to w formie muzycznej, niż tworząc z tego nudny i długi wykład...