Czy Alek,Zośka i Rudy z książki "kamienie na szaniec" potrafili pięknie żyć i pięknie umierać?
DZIĘKI:)
DownWiTeK
„Których nam nikt nie wynagrodzi i których nikt nam nie zastąpi, lata – ojczyzno złej młodości, trudnej starości dniu narodzin” Tak pisał o latach, w których przyszło mu żyć, Krzysztof Kamil Baczyński- poeta i żołnierz, rówieśnik Alka, Zośki i Rudego. Młodzi ludzie, główni bohaterowie powieści Aleksandra Kamińskiego, należeli do pokolenia, któremu wojna zabrała najpiękniejsze lata życia – młodość. Okres, w którym zawiera się trwałe przyjaźnie, pierwsze miłości, kształtuje się osobowość, utrwala zainteresowania, musieli poświęcić na walkę, najczęściej kończącą się śmiercią. Alek, Zośka i Rudy wpisali się w polską historię jako Ci, „którzy potrafili pięknie umierać i PIĘKNIE ŻYĆ”. Ktoś może się zapytać: „Jak mogli pięknie żyć, gdy musieli walczyć, zabijać i cierpieć?”. No właśnie. Jak? To nie sztuka „pięknie i szczęśliwie żyć”, gdy wszystkiego jest pod dostatkiem, gdy nie ma wojny, walki, strachu i głodu, gdy nie trzeba się martwić o to, co będzie jutro… Oni potrafili żyć pełnią życia, nawet w tak tragicznym dla Polski okresie. Tragizm pokolenia Kolumbów polegał na tym, że ci młodzi ludzie zbyt wcześnie dojrzeli. Zostali brutalnie pozbawieni pięknych snów i marzeń o przyszłości. Musieli stać się wbrew swej woli uczestnikami tragicznych wydarzeń wojennych, które nie pozwoliły im żyć pełnią życia. Zginęli, gdy jeszcze nie zdążyli nacieszyć się życiem. Chłopcy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, co się wokół nich działo. Już od pierwszych chwil wojny, gdy mieli jeszcze po kilkanaście lat, angażowali się w wiele różnych akcji, mających na celu rozbudzenie w Polakach nadziei i uświadomienie okupantom, że naród polski wciąż żyje i na pewno nie podda się bez walki. Wszystkie akcje (między innymi malowanie „kotwic”, gazowanie kin) oprócz zamierzonego, wyżej wspomnianego celu, bardzo zbliżały do siebie grupkę przyjaciół. Po kilku latach znajomości, które w zwykłych warunkach mogłyby po prostu rozpaść się, chłopcy stali się niemalże rodziną. Do tego stopnia, że rzeczą wręcz nie do pomyślenia było nie odbicie Rudego z rąk gestapo. „Nie odbijano wielkich przywódców Polski Podziemnej, nie odbijano aresztowanego niedawno Delegata Rządu, nie odbijano największych polskich polityków, wojskowych, uczonych… To prawda, że tych wszystkich naprawdę wielkich i ważnych nie odbijano, ale Rudego musimy odbić!” – mówi Zośka i obmyśla plan akcji uratowania przyjaciela, plan Akcji pod Arsenałem. Zaplanowano ją w najdrobniejszych szczegółach. Wszyscy, którzy Rudego znali zaangażowali się w nią. Przez kilka dni opracowywano ją bardzo dokładnie. Gdy w końcu udało się odbić przyjaciela, chłopcy byli tak szczęśliwi, że w pierwszej chwili nie zauważyli, w jakim Rudy był stanie. Odbicie Janka miało dla całej grupki ogromne znaczenie. Mimo odniesionych strat (kilka osób wyprawę tą przypłaciło życiem, w tym Alek) i mimo tego, że nie udało się odratować Rudego, chłopcy poczuli, że tworzą specyficzną wspólnotę, i że zawsze, choćby nie wiem co, mogą na siebie liczyć. Byli dumni z tego, że w tak krótkim czasie udało im się przeprowadzić akcję, którą przez wiele dni „żyła” Warszawa i o, której pamiętają wszyscy do dziś. Dla Rudego nie miało znaczenia to, że umiera. Cierpiał, ale cieszył się, że jest wśród rodziny i przyjaciół. Umierał jak bohater. Dobry syn, wspaniały przyjaciel, żołnierz stał się wzorem do naśladowania dla swoich rówieśników i dla nas. O tym, że chłopcy potrafili „pięknie żyć” świadczą nie tylko przeprowadzane przez nich akcje i odważne wyczyny bojowe. Wśród walk, nienawiści, zdrady i zbrodni, starali się żyć jak najbardziej „normalnie” i szczęśliwie. Mieli swoje hobby, uczyli się, czytali książki, pomagali w domu i, wreszcie, zakochiwali się, jak na przykład Alek. Baczyński pisał: „Nas nauczono. Nie ma miłości”. Można by pomyśleć, że to niemożliwe, aby w czasie wojny młodzi ludzie myśleli o miłostkach i o zakochiwaniu się. A jednak. Baczyński większość swych przepięknych wierszy pisał do wybranki swego serca – Basi, Alek ciągle marzył o spotkaniach ze swoją dziewczyną, również Basią. Najszczęśliwszy był, gdy razem z nią spędzał upojne chwile na wsi. Byli razem, tak blisko wojny, a jednak z dala od niej. Byli w krainie, która nie zna bitew, śmierci, ani krwi, w krainie szczęścia, błogości i lekkości – w krainie miłości… Czy potrzeba więcej argumentów na to, że Alek, Zośka i Rudy potrafili pięknie żyć i pięknie umierać? Sądzę, że mogą być oni przykładem tego, jak w utrudnionych warunkach można żyć pełnią życia i umierać godnie, z uśmiechem na twarzy. Umierać z nadzieją, że ci, którzy przeżyją, doczekają się wolnej Polski, w której młodzi ludzie będą żyć i uczyć się w spokoju.
i których nikt nam nie zastąpi,
lata – ojczyzno złej młodości,
trudnej starości dniu narodzin”
Tak pisał o latach, w których przyszło mu żyć, Krzysztof Kamil Baczyński- poeta i żołnierz, rówieśnik Alka, Zośki i Rudego.
Młodzi ludzie, główni bohaterowie powieści Aleksandra Kamińskiego, należeli do pokolenia, któremu wojna zabrała najpiękniejsze lata życia – młodość. Okres, w którym zawiera się trwałe przyjaźnie, pierwsze miłości, kształtuje się osobowość, utrwala zainteresowania, musieli poświęcić na walkę, najczęściej kończącą się śmiercią. Alek, Zośka i Rudy wpisali się w polską historię jako Ci, „którzy potrafili pięknie umierać i PIĘKNIE ŻYĆ”.
Ktoś może się zapytać: „Jak mogli pięknie żyć, gdy musieli walczyć, zabijać i cierpieć?”. No właśnie. Jak? To nie sztuka „pięknie i szczęśliwie żyć”, gdy wszystkiego jest pod dostatkiem, gdy nie ma wojny, walki, strachu i głodu, gdy nie trzeba się martwić o to, co będzie jutro… Oni potrafili żyć pełnią życia, nawet w tak tragicznym dla Polski okresie.
Tragizm pokolenia Kolumbów polegał na tym, że ci młodzi ludzie zbyt wcześnie dojrzeli. Zostali brutalnie pozbawieni pięknych snów i marzeń o przyszłości. Musieli stać się wbrew swej woli uczestnikami tragicznych wydarzeń wojennych, które nie pozwoliły im żyć pełnią życia. Zginęli, gdy jeszcze nie zdążyli nacieszyć się życiem.
Chłopcy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, co się wokół nich działo. Już od pierwszych chwil wojny, gdy mieli jeszcze po kilkanaście lat, angażowali się w wiele różnych akcji, mających na celu rozbudzenie w Polakach nadziei i uświadomienie okupantom, że naród polski wciąż żyje i na pewno nie podda się bez walki.
Wszystkie akcje (między innymi malowanie „kotwic”, gazowanie kin) oprócz zamierzonego, wyżej wspomnianego celu, bardzo zbliżały do siebie grupkę przyjaciół. Po kilku latach znajomości, które w zwykłych warunkach mogłyby po prostu rozpaść się, chłopcy stali się niemalże rodziną. Do tego stopnia, że rzeczą wręcz nie do pomyślenia było nie odbicie Rudego z rąk gestapo. „Nie odbijano wielkich przywódców Polski Podziemnej, nie odbijano aresztowanego niedawno Delegata Rządu, nie odbijano największych polskich polityków, wojskowych, uczonych… To prawda, że tych wszystkich naprawdę wielkich i ważnych nie odbijano, ale Rudego musimy odbić!” – mówi Zośka i obmyśla plan akcji uratowania przyjaciela, plan Akcji pod Arsenałem.
Zaplanowano ją w najdrobniejszych szczegółach. Wszyscy, którzy Rudego znali zaangażowali się w nią. Przez kilka dni opracowywano ją bardzo dokładnie. Gdy w końcu udało się odbić przyjaciela, chłopcy byli tak szczęśliwi, że w pierwszej chwili nie zauważyli, w jakim Rudy był stanie.
Odbicie Janka miało dla całej grupki ogromne znaczenie. Mimo odniesionych strat (kilka osób wyprawę tą przypłaciło życiem, w tym Alek) i mimo tego, że nie udało się odratować Rudego, chłopcy poczuli, że tworzą specyficzną wspólnotę, i że zawsze, choćby nie wiem co, mogą na siebie liczyć. Byli dumni z tego, że w tak krótkim czasie udało im się przeprowadzić akcję, którą przez wiele dni „żyła” Warszawa i o, której pamiętają wszyscy do dziś.
Dla Rudego nie miało znaczenia to, że umiera. Cierpiał, ale cieszył się, że jest wśród rodziny i przyjaciół. Umierał jak bohater. Dobry syn, wspaniały przyjaciel, żołnierz stał się wzorem do naśladowania dla swoich rówieśników i dla nas.
O tym, że chłopcy potrafili „pięknie żyć” świadczą nie tylko przeprowadzane przez nich akcje i odważne wyczyny bojowe. Wśród walk, nienawiści, zdrady i zbrodni, starali się żyć jak najbardziej „normalnie” i szczęśliwie.
Mieli swoje hobby, uczyli się, czytali książki, pomagali w domu i, wreszcie, zakochiwali się, jak na przykład Alek.
Baczyński pisał: „Nas nauczono. Nie ma miłości”. Można by pomyśleć, że to niemożliwe, aby w czasie wojny młodzi ludzie myśleli o miłostkach i o zakochiwaniu się. A jednak. Baczyński większość swych przepięknych wierszy pisał do wybranki swego serca – Basi, Alek ciągle marzył o spotkaniach ze swoją dziewczyną, również Basią. Najszczęśliwszy był, gdy razem z nią spędzał upojne chwile na wsi. Byli razem, tak blisko wojny, a jednak z dala od niej. Byli w krainie, która nie zna bitew, śmierci, ani krwi, w krainie szczęścia, błogości i lekkości – w krainie miłości…
Czy potrzeba więcej argumentów na to, że Alek, Zośka i Rudy potrafili pięknie żyć i pięknie umierać? Sądzę, że mogą być oni przykładem tego, jak w utrudnionych warunkach można żyć pełnią życia i umierać godnie, z uśmiechem na twarzy. Umierać z nadzieją, że ci, którzy przeżyją, doczekają się wolnej Polski, w której młodzi ludzie będą żyć i uczyć się w spokoju.