Czy potrzebni są dobrzy samarytanie we współczesnym świecie? Myślę, że jak najbardziej są potrzebni i ciągle ich brakuje. Warto zatrzymać się na chwilę i popatrzeć z boku na to, co dzieje się wokół. Dzisiaj bowiem mamy wyższe budynki i szersze drogi, ale niższą wytrzymałość i węższe horyzonty. Więcej wydajemy, lecz mniej się cieszymy. Budujemy większe domy, ale „pomniejszamy” rodziny. Mamy więcej udogodnień, ale zdecydowanie mniej czasu. Więcej wiemy, jednak mniej rozumiemy. Wprawdzie mamy więcej lekarstw, ale mniej zdrowia. Powiększyliśmy nawet to, co posiadamy, jednak pomniejszyliśmy nasze wartości. Mówimy dużo, kochamy mało, zbyt często nienawidzimy. Polecieliśmy na Księżyc i z powrotem, ale trudno nam iść na drugą stronę ulicy i poznać naszych sąsiadów. Zdobywamy kosmos, jednak trudno nam dotrzeć do naszego własnego wnętrza. Mamy wyższe zarobki, ale mniejsze wartości moralne. Dlatego może nie warto zostawiać wszystkiego na wyjątkowe okazje? Przecież każdy nowy, rozpoczynający się dzień jest właśnie taką szczególną okazją. Warto bowiem szukać wiedzy, więcej czytać, usiąść przed domem i podziwiać piękne widoki, nie myśląc o swoich problemach. Życie jest łańcuchem „momentów” przyjemności, a nie tylko walką o przeżycie. Nie warto więc odkładać niczego, co przynosi uśmiech i radość. Każdy dzień, godzina, minuta jest tak samo ważna, by żyć z miłości i dla miłości! Kiedy idąc ulicą widzę staruszkę, której tak trudno znieść przepełniony po brzegi wózek ze schodów i podbiegającą nagle dziewczynę, która z wielką radością pomaga starszej pani, napawam się optymizmem. Staram się czynić i dostrzegać takie małe, a zarazem wielkie rzeczy, które są przejawem miłosierdzia.
Szlachetna postawa miłosiernego Samarytanina uczy nas miłości do naszych bliźnich.
Czy potrzebni są dobrzy samarytanie we współczesnym świecie? Myślę, że jak najbardziej są potrzebni i ciągle ich brakuje. Warto zatrzymać się na chwilę i popatrzeć z boku na to, co dzieje się wokół. Dzisiaj bowiem mamy wyższe budynki i szersze drogi, ale niższą wytrzymałość i węższe horyzonty. Więcej wydajemy, lecz mniej się cieszymy. Budujemy większe domy, ale „pomniejszamy” rodziny. Mamy więcej udogodnień, ale zdecydowanie mniej czasu. Więcej wiemy, jednak mniej rozumiemy. Wprawdzie mamy więcej lekarstw, ale mniej zdrowia. Powiększyliśmy nawet to, co posiadamy, jednak pomniejszyliśmy nasze wartości. Mówimy dużo, kochamy mało, zbyt często nienawidzimy. Polecieliśmy na Księżyc i z powrotem, ale trudno nam iść na drugą stronę ulicy i poznać naszych sąsiadów. Zdobywamy kosmos, jednak trudno nam dotrzeć do naszego własnego wnętrza. Mamy wyższe zarobki, ale mniejsze wartości moralne. Dlatego może nie warto zostawiać wszystkiego na wyjątkowe okazje? Przecież każdy nowy, rozpoczynający się dzień jest właśnie taką szczególną okazją. Warto bowiem szukać wiedzy, więcej czytać, usiąść przed domem i podziwiać piękne widoki, nie myśląc o swoich problemach. Życie jest łańcuchem „momentów” przyjemności, a nie tylko walką o przeżycie. Nie warto więc odkładać niczego, co przynosi uśmiech i radość. Każdy dzień, godzina, minuta jest tak samo ważna, by żyć z miłości i dla miłości! Kiedy idąc ulicą widzę staruszkę, której tak trudno znieść przepełniony po brzegi wózek ze schodów i podbiegającą nagle dziewczynę, która z wielką radością pomaga starszej pani, napawam się optymizmem. Staram się czynić i dostrzegać takie małe, a zarazem wielkie rzeczy, które są przejawem miłosierdzia.