R: Dzień dobry. Czy mam przyjemność z Panem Werterem? W: Tak. A z kim rozmawiam? R: Na ziemi byłem redaktorem czasopisma „Oczekiwanie”. Powiedzieli mi, że zastanawiają się czy wpuścić mnie do nieba czy też zesłać jeszcze raz na ziemię. Gdyby wystawili mnie jeszcze raz na próbę miałbym świetny temat na powieść... Dlatego czy mógłbym zadać Panu kilka pytań? W: Naturalnie. Jak Pan widzi nigdzie mi się nie śpieszy. Nie uwierzy Pan, ale tkwię już w czyśćcu ponad dwieście lat i myślę, że moja sytuacja za szybko nie ulegnie zmianie. R: Na wstępie chciałbym zapytać o listy, które pisał Pan do swego przyjaciela Wilhelma. Czym się Pan kierował pisząc je? W: Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Być może chciałem podzielić się wielkim szczęściem z powodu wyjazdu i poznania najwspanialszej kobiety na świecie. Być może chciałem by Wilhelm dzielił ze mną szczęście... i cierpienie. R: Czy mógłby Pan opisać tę „najwspanialszą kobietę na świecie”? W: Posłużę się cytatem z listu, który napisałem po pierwszym spotkaniu z Lottą: „Tyle prostoty przy takim rozumie, tyle dobroci przy takiej mocy, tyle spokoju duszy przy prawdziwym i czynnym życiu” R: Jak mi wiadomo, miał Pan w swoim życiu wiele kobiet. Czy Lotta była tą, z którą spędziłby Pan resztę życia? W: Oczywiście! Cóż za pytanie. Gdyby nie wszystkie przeszkody, które nas rozdzieliły na pewno bylibyśmy razem szczęśliwi. R: A czy nie próbował Pan wyeliminować tych trudności? W: Kochałem Lottę najpiękniej i najszczerzej jak tylko umiałem. Tylko głupiec i egoista próbowałby zrujnować jej życie. Bo przecież miała już narzeczonego, którego poślubiła... R: Mimo ślubu nie zniknął Pan z jej życia. Mieszkanie w pobliżu kobiety, z którą nie można być to dobrowolne zadawanie sobie cierpienia. Czy nie chciał Pan zapomnieć tego, co was łączyło? W: Wyjechałem, gdy powrócił narzeczony Lotty. Pragnąłem zapomnieć, zagoić rany, lecz nie wytrzymałem rozłąki i wróciłem. Jeżeli nie mogłem być jej mężem, chciałem znajdować się jak najbliżej niej. Pragnąłem być jej przyjacielem, do którego mogłaby przyjść z każdym problemem, który nie opuściłby jej w potrzebie. R: Jednak pańska psychika nie wytrzymała tak dużego obciążenia i zdecydował się Pan na dość dramatyczny krok... Czy dziś umie Pan wyjaśnić powody, dla których popełnił Pan samobójstwo? W: Może zacznę od początku. Po ślubie Lotty i Alberta byłem bardzo częstym gościem w ich domu. Czasami czułem się jak natręt. Nie mogłem już patrzeć i cieszyć się z ich szczęścia... Tak łatwo teraz o tym mówić. Pamiętam jakby to wszystko działo się wczoraj, lecz nie czuję już rozpaczy ani cierpienia... Ale powróćmy do tematu. W owym czasie mój stan psychiczny pogarszał się z dnia na dzień. Nie mogłem już o niczym innym myśleć. Gdy szedłem spać i zamykałem powieki, widziałem jej twarz, twarz mojej jedynej i najukochańszej Lotty. Nie umiałem sobie sam poradzić z tą miłością... Samobójstwo było najlepszym wyjściem. R: Przewidywał Pan z pewnością, że odebranie sobie życia zamknie Panu drogę do raju. W: Wtedy nie zastanawiałem się nad takimi sprawami. Chciałem tylko ulżyć swym cierpieniom, zapomnieć, nie czuć już smutku, żalu... nie czuć już nic. R: A gdyby dostał Pan szansę powrotu na ziemię, czy postąpiłby Pan tak samo? W: Nie wiem. Myślę, że byłbym już silniejszy psychicznie i umiałbym pokonać ból. R: Ostatnie pytanie: Pańska rada dla nieszczęśliwie zakochanych, być może przyszłych samobójców. W: Przede wszystkim radzę im, aby się nie poddawali. Zaufali swoim możliwościom. Człowiek z pozoru sprawia wrażenie istoty słabej, lecz nikt tak naprawdę nie wie ile potrafi wytrzymać. R: Dziękuję. Żegnam Pana. Być może jeszcze się spotkamy. W: Żegnam i powodzenia! powodzenia !! :) 6 będzie
R: Dzień dobry. Czy mam przyjemność z Panem Werterem?
W: Tak. A z kim rozmawiam?
R: Na ziemi byłem redaktorem czasopisma „Oczekiwanie”. Powiedzieli mi, że zastanawiają się czy wpuścić mnie do nieba czy też zesłać jeszcze raz na ziemię. Gdyby wystawili mnie jeszcze raz na próbę miałbym świetny temat na powieść... Dlatego czy mógłbym zadać Panu kilka pytań?
W: Naturalnie. Jak Pan widzi nigdzie mi się nie śpieszy. Nie uwierzy Pan, ale tkwię już w czyśćcu ponad dwieście lat i myślę, że moja sytuacja za szybko nie ulegnie zmianie.
R: Na wstępie chciałbym zapytać o listy, które pisał Pan do swego przyjaciela Wilhelma. Czym się Pan kierował pisząc je?
W: Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Być może chciałem podzielić się wielkim szczęściem z powodu wyjazdu i poznania najwspanialszej kobiety na świecie. Być może chciałem by Wilhelm dzielił ze mną szczęście... i cierpienie.
R: Czy mógłby Pan opisać tę „najwspanialszą kobietę na świecie”?
W: Posłużę się cytatem z listu, który napisałem po pierwszym spotkaniu z Lottą: „Tyle prostoty przy takim rozumie, tyle dobroci przy takiej mocy, tyle spokoju duszy przy prawdziwym i czynnym życiu”
R: Jak mi wiadomo, miał Pan w swoim życiu wiele kobiet. Czy Lotta była tą, z którą spędziłby Pan resztę życia?
W: Oczywiście! Cóż za pytanie. Gdyby nie wszystkie przeszkody, które nas rozdzieliły na pewno bylibyśmy razem szczęśliwi.
R: A czy nie próbował Pan wyeliminować tych trudności?
W: Kochałem Lottę najpiękniej i najszczerzej jak tylko umiałem. Tylko głupiec i egoista próbowałby zrujnować jej życie. Bo przecież miała już narzeczonego, którego poślubiła...
R: Mimo ślubu nie zniknął Pan z jej życia. Mieszkanie w pobliżu kobiety, z którą nie można być to dobrowolne zadawanie sobie cierpienia. Czy nie chciał Pan zapomnieć tego, co was łączyło?
W: Wyjechałem, gdy powrócił narzeczony Lotty. Pragnąłem zapomnieć, zagoić rany, lecz nie wytrzymałem rozłąki i wróciłem. Jeżeli nie mogłem być jej mężem, chciałem znajdować się jak najbliżej niej. Pragnąłem być jej przyjacielem, do którego mogłaby przyjść z każdym problemem, który nie opuściłby jej w potrzebie.
R: Jednak pańska psychika nie wytrzymała tak dużego obciążenia i zdecydował się Pan na dość dramatyczny krok... Czy dziś umie Pan wyjaśnić powody, dla których popełnił Pan samobójstwo?
W: Może zacznę od początku. Po ślubie Lotty i Alberta byłem bardzo częstym gościem w ich domu. Czasami czułem się jak natręt. Nie mogłem już patrzeć i cieszyć się z ich szczęścia... Tak łatwo teraz o tym mówić. Pamiętam jakby to wszystko działo się wczoraj, lecz nie czuję już rozpaczy ani cierpienia... Ale powróćmy do tematu. W owym czasie mój stan psychiczny pogarszał się z dnia na dzień. Nie mogłem już o niczym innym myśleć. Gdy szedłem spać i zamykałem powieki, widziałem jej twarz, twarz mojej jedynej i najukochańszej Lotty. Nie umiałem sobie sam poradzić z tą miłością... Samobójstwo było najlepszym wyjściem.
R: Przewidywał Pan z pewnością, że odebranie sobie życia zamknie Panu drogę do raju.
W: Wtedy nie zastanawiałem się nad takimi sprawami. Chciałem tylko ulżyć swym cierpieniom, zapomnieć, nie czuć już smutku, żalu... nie czuć już nic.
R: A gdyby dostał Pan szansę powrotu na ziemię, czy postąpiłby Pan tak samo?
W: Nie wiem. Myślę, że byłbym już silniejszy psychicznie i umiałbym pokonać ból.
R: Ostatnie pytanie: Pańska rada dla nieszczęśliwie zakochanych, być może przyszłych samobójców.
W: Przede wszystkim radzę im, aby się nie poddawali. Zaufali swoim możliwościom. Człowiek z pozoru sprawia wrażenie istoty słabej, lecz nikt tak naprawdę nie wie ile potrafi wytrzymać.
R: Dziękuję. Żegnam Pana. Być może jeszcze się spotkamy.
W: Żegnam i powodzenia! powodzenia !! :) 6 będzie