1.Zaznacz czcionką pogrugioną znania pojedyńce w tekście :
Klasa spojrzała z niepokojem na pana profesora Gąsowskiego.
Siwy człowiek, dobry człowiek, usiadł za katedrą i splecionymi rękami zasłonił twarz. Wyglądał jak ten, co płacze i pragnie przed gawiedzią ukryć łzy. Musiało mu się coś popsuć w poczciwym sercu bo wszystkim się wydało, że staruszek drży.
— Panie profesorze… — ozwał się ściszony głos z pierwszej ławki.
Profesor rozplótł ręce i niecierpliwym ruchem jednej z nich dał znak, aby mu nie mącono ciszy. Drugą zasłaniał sobie oczy.
Chociaż dzień był promieniście słoneczny i błękit lał się z nieba ogromną rzeką, w szkolnej sali uczyniło się mroczno. A tak było przeraźliwie cicho, że aż w ostatnich ławkach słychać było zmęczony i nierówny oddech profesora. Zapadł w udręczone milczenie jak w trzęsawisko.
2. Przekształą znania pojedyńce w równoważniki zdań.
a)Pan Kleks przykleja sobie piegi.
..................................................
b) Opiszę wygląd hobbita.
..................................................
c) Piętaszzek głośno krzyknął.
..................................................
d) Robię porządki na półkach z książkami.
..................................................
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
1.Zdania pojedyńcze:
Klasa spojrzała na pana profesora Gąsowskiego.
— Panie profesorze… — ozwał się ściszony głos z pierwszej ławki.
Drugą zasłaniał sobie oczy.
Zapadł w udręczone milczenie jak trzędowisko
2.a)Przyklejenie piegów przez pana kleksa.
b)Opisanie wyglądu hobbita.
c)Głośny krzyk piętaszka.
d)Robie porządku na pułkach z kasiążkami.
też to miałam C:
Klasa spojrzała z niepokojem na pana profesora Gąsowskiego.
Siwy człowiek, dobry człowiek, usiadł za katedrą i splecionymi rękami zasłonił twarz. Wyglądał jak ten, co płacze i pragnie przed gawiedzią ukryć łzy. Musiało mu się coś popsuć w poczciwym sercu bo wszystkim się wydało, że staruszek drży.
— Panie profesorze… — ozwał się ściszony głos z pierwszej ławki.
Profesor rozplótł ręce i niecierpliwym ruchem jednej z nich dał znak, aby mu nie mącono ciszy. Drugą zasłaniał sobie oczy.
Chociaż dzień był promieniście słoneczny i błękit lał się z nieba ogromną rzeką, w szkolnej sali uczyniło się mroczno. A tak było przeraźliwie cicho, że aż w ostatnich ławkach słychać było zmęczony i nierówny oddech profesora. Zapadł w udręczone