1. Opisz scenę, którą zapamiętasz z książki "Mały Książę" (tak na stronę A5)
2. Moje spotkanie z Małym Księciem - opowiadanie z dialogiem (półtorej strony A4, papieru kancelaryjnego)
WAŻNE!! DZIŚ DO 20:00!!
Majeczka2212
1. Najbardziej podobała mi się scena, gdy Lisek staje się przyjacielem Małego Księcia. Uczy chłopca przyjaźni. Tłumaczy mu jak można kogoś oswoić i prosi go, aby Mały Książę go oswoił. I tak się dzieje. Dzięki temu tajemniczy przybysz z Małej Planety B 612, zaczyna rozumieć, że jedyna Róża, którą kochał jest na jego planecie, że nie ma żadnej innej dla niego i że oswajając swoją Różę stał się za nią odpowiedzialny. Postanawia do niej wrócić, a Żmija, zgodnie z obietnicą pomaga mu w tym. Niezwykle wzruszająca scena, kiedy Mały Książę ukąszony przez Żmiję osuwa się na ziemię szepcząć tylko, ze jego ciało pozostanie tutaj na ziemi, bo jest zbyt ciężkie aby mógł je zabrać ze sobą. Cóż tak nadzwyczajnego jest w tej historii? Chyba to właśnie, ze pod pozorem zwykłęj historyjki dla dzieci, autor ukazuje historię o pięknej miłośći, której żadne dziecko nie zrozumie, dopóki nie dorośnie. Autor historii, zginął w 1944 roku w drodze powrotnej do bazy. 31 lipca jego samolot wystartował z Borgo i skierował się na Korsykę. Prawdopodobnie został zestrzelony przez Niemców i spadł do morza. Zbieg okoliczności? Czy może postanowił odnaleźć Małego Chłopca. Sprawdzić czy odnalazł drogę na swoją planetę i czy jest szczęśliwy ze swoją Różą....
2.Podczas wakacji postanowiliśmy wyjechać naszą paczką z klasy nad jezioro. Planowaliśmy zostać tam około tygodnia, mieszkając w namiotach. Jeszcze nigdzie tak dobrze nie spałem, jak tam. Jednak ta noc była inna. Niebo było zupełnie bezchmurne, a księżyc wudawał się być tak wielki, jakbym miał go w zasięgu ręki. Jego platynowa powierzchnia, odbijając się od tafli wody, tworzyła niepowtarzalny nastrój. Jednak dosłownie w kilka sekund ktoś go zepsuł. Nagle, za starym drzewem pochylającym się nad jeziorem usłyszałem głośny plusk wody. Na początku się przestraszyłem. -Jest tam ktoś?- zapytałem. -Dzieńdobry. To tylko ja, Mały Książę- rozległ się delikatny chłopięcy głos. -Nie rozumiem... Siedziałeś cały czas na tym drzewie i teraz skoczyłeś do wody?- spytałem z ironią. -Nie- powiedział spokojnie Mały Książę- przybyłem z planety B-612. Szukam przyjaciela. Na swoim się zawiodłem po raz kolejny. -Zaraz! Ale jak w ciągu ułamka sekundy znalazłeś się tutaj? -Posiadam moc teleportacji, ale to nieważne. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Proszę, oswój mnie i bądźmy przyjaciółmi. -Nie mogę zasnąć, a jest taka spokojna noc. Jeśli chcesz, mogę cię oswoić, bo nie mam nic do roboty. Wtedy rozmawialiśmy, opowiadaliśmy o sobie, naszych zainteresowaniach i znajomych. Gdy Mały Książę uznał , że jesteśmy już przyjaciółmi, chciał odejść. -Wiesz- powiedział- kiedyś miałem dwóch przyjaciół na Ziemi. Byli nimi Pilot i Lis. Dużo czasu minęło od mojej ostatniej wizyty, więc pomyślałem, że warto ją ponowić. A jeśli nie możesz usnąć, weź te proszki. Kupiłem je, gdy byłem tu ostatnim razem. -Dziękuję i żegnaj! - powiedziałem zmieszany. Nie wiedziałem bowiem, czy była to jawa, czy prawdziwa historia. Wiem jedno- mam przyjaciela spoza światów i nigdy go nie zapomnę.
2 votes Thanks 1
Panterra12
1. Scena, którą na pewno zapamiętam z książki: "Mały Książę" to scena końcowa, kiedy Mały Książę wraca na swoją planetę. Było to bardzo wzruszające, ponieważ chłopiec zaprzyjaźnił się z dorosłym mężczyzną na Saharze, a teraz umiera. Mały Książę poprosił pustynną żmiję, aby go ukąsiła. Stęsknił się za swoją planetą, nie chciał dłużej zostać na ziemi. W tej scenie chłopczyk siedział na pustynnym głazie. Wyglądało to dość dziwnie, ale po chwili można było zauważyć, że z kimś rozmawia. Po dłuższym przypatrzeniu się, u doły głazu widać żółtą żmiję, najbardziej jadowitą, od której ukąszenia od razu się umiera. Umawiał się z żmiją, żeby zrobiła to szybko i bezboleśnie. Mężczyzna próbował zatrzymać Małego Księcia, ale ten był bardzo stanowczy. W końcu mężczyzna zrozumiał. Przyjaciele pożegnali się. Mały Książę zszedł z głazu. Powiedział, że jeśli zrobi jeszcze krok naprzód, wróci na swoją planetę. Spojrzeli na siebie i Mały książę zrobił krok naprzód. Żmija mignęła koło jego nogi, niczym błyskawica. Chłopiec osunął się lekko, jak młode drzewko. Upadł na piasek bez większego odgłosu...
2. Była sobota. Był słoneczny dzień, pomyślałem aby wyjść na spacer. Ubrałem buty i postanowiłem przejść się do lasu. Ruszyłem powoli spacerkiem, myśląc, że posiedzę sobie na trawie i się odprężę. Kiedy wszedłem w cień drzew ogarnął mnie lekki mrok. Lubiłem tak sobie posiedzieć i pomyśleć w samotności. Szedłem jeszcze przez chwilę, kiedy odruchowo poczułem, że ktoś mnie obserwuje. Ostrożnie się odwróciłem, lecz nie spostrzegłem nikogo. Poszedłem dalej. Do wrażenia, że ktoś mnie obserwuje, doszły jeszcze odgłosy. Wywnioskowałem, że ktoś jeszcze za mną idzie. Odwróciłem się na pięcie i ujrzałem małego chłopca. Patrzył na mnie ciekawym wzrokiem i lekko się uśmiechał. - Zgubiłeś się? - zapytałem, bo nic innego nie przyszło mi do głowy. - Nie. - odpowiedział chłopiec. Bo dłuższej chwili przyglądania się mu, oceniłem go na jakieś 10 lat. Był ubrany w zielone spodnie i koszulkę i żółty szalik. Zdziwiło mnie to, zważając na dzisiejszą wysoką temperaturę. - Skąd się tu wziąłeś? - ponownie podjąłem próbę zidentyfikowania chłopca. - Spadłem z mojej planety - rzucił niedbale chłopiec. Pomyślałem, że po prostu się zgubił i ma bujną wyobraźnię. - Będziesz moim przyjacielem? - zapytał mnie znienacka. - Jeżeli chcesz abym ci pomógł odnaleźć drogę do domu, to ci pomogę. Ale najpierw mi powiedz gdzie mieszkasz i jak masz na imię. - niepewnie odpowiedziałem. On zaś uśmiechnął się jakby z żalem. - Jestem Mały Książę, a przyleciałem z planety B - 612. Będziesz moim przyjacielem? Zamyśliłem się przez chwilę i postanowiłem, że się zgodzę, a mały może mi powie skąd się tu wziął. - Dobrze. Zostanę twoim przyjacielem jeśli chcesz. Czemu za mną szedłeś? Mały Książę promiennie się uśmiechnął. Usiadł na pieńku drzewa i powiedział: - Żebyśmy byli przyjaciółmi, musimy się zapoznać prawda? Zirytowałem się trochę, ale powstrzymałem się żeby mu nie odpowiedzieć, że właśnie to staram się od jakiegoś czasu zrobić. Spokojnie usiadłem obok. - Może mi powiesz coś o sobie - zaproponowałem. - Piękne lasy... Na mojej planecie nie ma takich. Właściwie to ja mam tylko różę. - stwierdził z zamyśleniem, jakby w ogóle nie słyszał mojej propozycji. Postanowiłem ciągnąć temat. - Różę? Ja też mam różę... - palnąłem bez zastanowienia. Mały Książę od razu się ożywił. - Masz różę ?? Jakiego ona jest koloru? Nakrywasz ją kloszem? Ma kolce? Jaka jest? Miła? Skromna? Rozmawiasz z nią często? Bo ja z moją codziennie. Jest trochę zarozumiała, ciągle udaje, że ma katar. Nakrywam ją kloszem na noc, żeby faktycznie się nie przeziębiła. - zaczął mówić. Ja szczerze mówiąc w ogóle nie zrozumiałem. Nie wiedziałem jak powiedzieć mu, że w ogóle z nią nie rozmawiam, bo kwiatki nie mówią i że w dodatku wszystkie mają kolce. - No wiesz... Moje róże nie mówią... - wymruczałem zakłopotany. Mały Książę popatrzył ze zdziwieniem. - Nie mówią?? Dziwna ta twoja planeta ... - A może powiesz mi coś jeszcze o swojej planecie? - zmieniłem temat. Chłopiec zamyślił się. - No ona jest mała. Ale zmieściły się na niej trzy wulkany które muszę czyścić. Muszę też codziennie wyrywać baobaby, bo by mi zarosły planetę... Pomyślałem, że to tylko chłopiec z dużą wyobraźnią, bardzo samotny, bo szuka przyjaciół. Postanowiłem odprowadzić go do domu. - No a mieszkasz tam sam? Gdzie twoi rodzice? - Rodzice? Nie mam rodziny. Szukam przyjaciół. Tak właściwie to może się jeszcze przejdziemy? Podoba mi się ten las. - odpowiedział Książę wstając. Szliśmy przez parę minut, gdy natchnęliśmy się na strumyk, a właściwie na jego najgłębszą część. - Co to jest? - zapytał Mały Książę. - Strumyk. Nigdy nie widziałeś strumyka? Można się w nim kąpać. - odpowiedziałem, coraz bardziej się dziwiąc. Chłopak sprawiał wrażenie, jakby naprawdę wierzył w to co mówi. - Aha. Rozumiem. Ale na mojej planecie nie ma strumyków. Nie ma miejsca. Ale za to można z niej oglądać zachody słońca. A stąd można oglądać? - Noo można. Ale zachody są dopiero wieczorem. Więc jeśli chcesz zobaczyć, musimy zaczekać. - powiedziałem. Miałem nadzieję, że do wieczora chłopak powie mi gdzie mieszka. - Wiesz, widziałem już zachody słońca. Jest ich bardzo dużo na mojej planecie. Bardziej mnie interesuje ten strumyk... - to mówiąc, nagle wskoczył do wody. Nawet nie zdążyłem mrugnąć, ani cokolwiek zrobić. Niewiele się namyślając rzuciłem się za nim. Lecz dopiero w wodzie zorientowałem się, że nie umiem pływać. Odepchnąłem się nogami od dna. Wynurzyłem się na chwilę, aby się zorientować, że prąd niesie mnie w dół strumienia. Zacząłem się rozglądać za Małym Księciem. Nareszcie go zobaczyłem, ale zaraz straciłem go z oczu, bo poleciałem na dno. Zebrałem wszystkie siły i chwyciłem go za koszulkę. Jeszcze raz mocno się odepchnąłem i chwyciłem jakiegoś konara. Krztusząc się i kaszląc, wyciągnąłem Małego Księcia na brzeg. - Chcesz się utopić??!! - krzyknąłem. Mały książę popatrzył na mnie ze zdziwieniem. - Ale przecież powiedziałeś, że można się w nim wykąpać. - Można, ale nie na takiej głębokiej wodzie!! - starałem się mu wytłumaczyć. - Dobrze. Nic się nie stało. Teraz mi powiedz gdzie mieszkasz to odprowadzę cię do domu. - Wiesz co? Jednak bardziej podoba mi się moja planeta. Chyba już pójdę... Bardzo ci dziękuję, że zostałeś moim przyjacielem, ale nie idź za mną. - to mówiąc Mały Książę odwrócił się i jakby nigdy nic zniknął za zakrętem. Ja jeszcze chwilę stałem na drodze, cały ociekający wodą. Coraz bardziej zaczynałem wierzyć, że ten mały naprawdę przyleciał z kosmosu. Ruszyłem więc do domu, zastanawiając się, jak wytłumaczyć się rodzicom, kiedy wejdę do domu cały mokry...
2.Podczas wakacji postanowiliśmy wyjechać naszą paczką z klasy
nad jezioro. Planowaliśmy zostać tam około tygodnia, mieszkając w namiotach.
Jeszcze nigdzie tak dobrze nie spałem, jak tam. Jednak ta noc była inna. Niebo było zupełnie bezchmurne, a księżyc wudawał się być tak wielki, jakbym miał go w zasięgu
ręki. Jego platynowa powierzchnia, odbijając się od tafli wody, tworzyła niepowtarzalny nastrój. Jednak dosłownie w kilka sekund ktoś go zepsuł. Nagle, za starym drzewem pochylającym się nad jeziorem usłyszałem głośny plusk wody. Na początku się przestraszyłem.
-Jest tam ktoś?- zapytałem.
-Dzieńdobry. To tylko ja, Mały Książę- rozległ się delikatny chłopięcy głos.
-Nie rozumiem... Siedziałeś cały czas na tym drzewie i teraz skoczyłeś do wody?- spytałem z ironią.
-Nie- powiedział spokojnie Mały Książę- przybyłem z planety B-612. Szukam przyjaciela. Na swoim się zawiodłem po raz kolejny.
-Zaraz! Ale jak w ciągu ułamka sekundy znalazłeś się tutaj?
-Posiadam moc
teleportacji, ale to nieważne. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Proszę, oswój mnie i bądźmy przyjaciółmi.
-Nie mogę zasnąć, a jest taka spokojna noc. Jeśli chcesz, mogę cię oswoić, bo nie mam nic do roboty.
Wtedy rozmawialiśmy, opowiadaliśmy o sobie, naszych zainteresowaniach i znajomych. Gdy Mały Książę uznał
, że jesteśmy już przyjaciółmi, chciał odejść.
-Wiesz- powiedział- kiedyś miałem dwóch przyjaciół na Ziemi. Byli nimi Pilot i Lis. Dużo czasu minęło od mojej ostatniej wizyty, więc pomyślałem, że warto ją ponowić. A jeśli nie możesz usnąć, weź te proszki. Kupiłem je, gdy byłem tu ostatnim razem.
-Dziękuję i żegnaj! - powiedziałem zmieszany.
Nie wiedziałem bowiem, czy była to jawa, czy prawdziwa historia. Wiem jedno- mam przyjaciela spoza światów
i nigdy go nie zapomnę.
Scena, którą na pewno zapamiętam z książki: "Mały Książę" to scena końcowa, kiedy Mały Książę wraca na swoją planetę. Było to bardzo wzruszające, ponieważ chłopiec zaprzyjaźnił się z dorosłym mężczyzną na Saharze, a teraz umiera.
Mały Książę poprosił pustynną żmiję, aby go ukąsiła. Stęsknił się za swoją planetą, nie chciał dłużej zostać na ziemi.
W tej scenie chłopczyk siedział na pustynnym głazie. Wyglądało to dość dziwnie, ale po chwili można było zauważyć, że z kimś rozmawia. Po dłuższym przypatrzeniu się, u doły głazu widać żółtą żmiję, najbardziej jadowitą, od której ukąszenia od razu się umiera. Umawiał się z żmiją, żeby zrobiła to szybko i bezboleśnie. Mężczyzna próbował zatrzymać Małego Księcia, ale ten był bardzo stanowczy. W końcu mężczyzna zrozumiał. Przyjaciele pożegnali się. Mały Książę zszedł z głazu. Powiedział, że jeśli zrobi jeszcze krok naprzód, wróci na swoją planetę. Spojrzeli na siebie i Mały książę zrobił krok naprzód.
Żmija mignęła koło jego nogi, niczym błyskawica. Chłopiec osunął się lekko, jak młode drzewko. Upadł na piasek bez większego odgłosu...
2. Była sobota. Był słoneczny dzień, pomyślałem aby wyjść na spacer. Ubrałem buty i postanowiłem przejść się do lasu. Ruszyłem powoli spacerkiem, myśląc, że posiedzę sobie na trawie i się odprężę. Kiedy wszedłem w cień drzew ogarnął mnie lekki mrok. Lubiłem tak sobie posiedzieć i pomyśleć w samotności. Szedłem jeszcze przez chwilę, kiedy odruchowo poczułem, że ktoś mnie obserwuje. Ostrożnie się odwróciłem, lecz nie spostrzegłem nikogo. Poszedłem dalej. Do wrażenia, że ktoś mnie obserwuje, doszły jeszcze odgłosy. Wywnioskowałem, że ktoś jeszcze za mną idzie. Odwróciłem się na pięcie i ujrzałem małego chłopca. Patrzył na mnie ciekawym wzrokiem i lekko się uśmiechał.
- Zgubiłeś się? - zapytałem, bo nic innego nie przyszło mi do głowy.
- Nie. - odpowiedział chłopiec. Bo dłuższej chwili przyglądania się mu, oceniłem go na jakieś 10 lat. Był ubrany w zielone spodnie i koszulkę i żółty szalik. Zdziwiło mnie to, zważając na dzisiejszą wysoką temperaturę.
- Skąd się tu wziąłeś? - ponownie podjąłem próbę zidentyfikowania chłopca.
- Spadłem z mojej planety - rzucił niedbale chłopiec. Pomyślałem, że po prostu się zgubił i ma bujną wyobraźnię.
- Będziesz moim przyjacielem? - zapytał mnie znienacka.
- Jeżeli chcesz abym ci pomógł odnaleźć drogę do domu, to ci pomogę. Ale najpierw mi powiedz gdzie mieszkasz i jak masz na imię. - niepewnie odpowiedziałem. On zaś uśmiechnął się jakby z żalem.
- Jestem Mały Książę, a przyleciałem z planety B - 612. Będziesz moim przyjacielem?
Zamyśliłem się przez chwilę i postanowiłem, że się zgodzę, a mały może mi powie skąd się tu wziął.
- Dobrze. Zostanę twoim przyjacielem jeśli chcesz. Czemu za mną szedłeś?
Mały Książę promiennie się uśmiechnął. Usiadł na pieńku drzewa i powiedział:
- Żebyśmy byli przyjaciółmi, musimy się zapoznać prawda?
Zirytowałem się trochę, ale powstrzymałem się żeby mu nie odpowiedzieć, że właśnie to staram się od jakiegoś czasu zrobić. Spokojnie usiadłem obok.
- Może mi powiesz coś o sobie - zaproponowałem.
- Piękne lasy... Na mojej planecie nie ma takich. Właściwie to ja mam tylko różę. - stwierdził z zamyśleniem, jakby w ogóle nie słyszał mojej propozycji. Postanowiłem ciągnąć temat.
- Różę? Ja też mam różę... - palnąłem bez zastanowienia. Mały Książę od razu się ożywił.
- Masz różę ?? Jakiego ona jest koloru? Nakrywasz ją kloszem? Ma kolce? Jaka jest? Miła? Skromna? Rozmawiasz z nią często? Bo ja z moją codziennie. Jest trochę zarozumiała, ciągle udaje, że ma katar. Nakrywam ją kloszem na noc, żeby faktycznie się nie przeziębiła. - zaczął mówić. Ja szczerze mówiąc w ogóle nie zrozumiałem. Nie wiedziałem jak powiedzieć mu, że w ogóle z nią nie rozmawiam, bo kwiatki nie mówią i że w dodatku wszystkie mają kolce.
- No wiesz... Moje róże nie mówią... - wymruczałem zakłopotany. Mały Książę popatrzył ze zdziwieniem.
- Nie mówią?? Dziwna ta twoja planeta ...
- A może powiesz mi coś jeszcze o swojej planecie? - zmieniłem temat. Chłopiec zamyślił się.
- No ona jest mała. Ale zmieściły się na niej trzy wulkany które muszę czyścić. Muszę też codziennie wyrywać baobaby, bo by mi zarosły planetę...
Pomyślałem, że to tylko chłopiec z dużą wyobraźnią, bardzo samotny, bo szuka przyjaciół. Postanowiłem odprowadzić go do domu.
- No a mieszkasz tam sam? Gdzie twoi rodzice?
- Rodzice? Nie mam rodziny. Szukam przyjaciół. Tak właściwie to może się jeszcze przejdziemy? Podoba mi się ten las. - odpowiedział Książę wstając. Szliśmy przez parę minut, gdy natchnęliśmy się na strumyk, a właściwie na jego najgłębszą część.
- Co to jest? - zapytał Mały Książę.
- Strumyk. Nigdy nie widziałeś strumyka? Można się w nim kąpać. - odpowiedziałem, coraz bardziej się dziwiąc. Chłopak sprawiał wrażenie, jakby naprawdę wierzył w to co mówi.
- Aha. Rozumiem. Ale na mojej planecie nie ma strumyków. Nie ma miejsca. Ale za to można z niej oglądać zachody słońca. A stąd można oglądać?
- Noo można. Ale zachody są dopiero wieczorem. Więc jeśli chcesz zobaczyć, musimy zaczekać. - powiedziałem. Miałem nadzieję, że do wieczora chłopak powie mi gdzie mieszka.
- Wiesz, widziałem już zachody słońca. Jest ich bardzo dużo na mojej planecie. Bardziej mnie interesuje ten strumyk... - to mówiąc, nagle wskoczył do wody. Nawet nie zdążyłem mrugnąć, ani cokolwiek zrobić. Niewiele się namyślając rzuciłem się za nim. Lecz dopiero w wodzie zorientowałem się, że nie umiem pływać. Odepchnąłem się nogami od dna. Wynurzyłem się na chwilę, aby się zorientować, że prąd niesie mnie w dół strumienia. Zacząłem się rozglądać za Małym Księciem. Nareszcie go zobaczyłem, ale zaraz straciłem go z oczu, bo poleciałem na dno. Zebrałem wszystkie siły i chwyciłem go za koszulkę. Jeszcze raz mocno się odepchnąłem i chwyciłem jakiegoś konara. Krztusząc się i kaszląc, wyciągnąłem Małego Księcia na brzeg.
- Chcesz się utopić??!! - krzyknąłem. Mały książę popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Ale przecież powiedziałeś, że można się w nim wykąpać.
- Można, ale nie na takiej głębokiej wodzie!! - starałem się mu wytłumaczyć. - Dobrze. Nic się nie stało. Teraz mi powiedz gdzie mieszkasz to odprowadzę cię do domu.
- Wiesz co? Jednak bardziej podoba mi się moja planeta. Chyba już pójdę... Bardzo ci dziękuję, że zostałeś moim przyjacielem, ale nie idź za mną. - to mówiąc Mały Książę odwrócił się i jakby nigdy nic zniknął za zakrętem.
Ja jeszcze chwilę stałem na drodze, cały ociekający wodą. Coraz bardziej zaczynałem wierzyć, że ten mały naprawdę przyleciał z kosmosu. Ruszyłem więc do domu, zastanawiając się, jak wytłumaczyć się rodzicom, kiedy wejdę do domu cały mokry...
PS. No szczerze mówiąc to się trochę opisałam ;)