zwyczaje pogrzebowe rzymian i greków. proszę na dziś daję naj i punkty
alexy190
Ceremonie Pogrzebowe: Pochodzenie i Rodzaje
Zabawna dyskusja powstała w Paryżu (w 1913 roku), gdzie coque-morts są nadal dosyć ważni w służbach miejskich. Ponieważ daje ona wgląd do zwyczajów i obyczajów tej grupy, możliwe iż warto ją przytoczyć. Wygląda na to że Ojcowie Miasta dostali wiele skarg odnośnie nieogolonego i niechlujnego wyglądu owych urzędników zatrudnianych przez Department; sprawa została solidnie omówiona, kiedy to zostało zrozumiane i przy ich skąpych płacach tak stosunkowo drogie sprawy jak obcinanie włosów i golenie się mogło być zaledwie wymagane w czym każdy widział sprawiedliwość. Z drugiej ręki, zadecydowano że są powody uskarżania się mieszkańców, których skarga została należycie uznana; niezwłocznie zarządzono aby ci funkcjonariusze miejscy powinni być przystrzyżeni, z szacunkiem dl nich, na koszt Miasta. To że ich rozczochrane pukle włosów, dostrzegalna oznaka smutku, powinny być im ostrzyżone, pokazuje odczuwanie braku wiedzy o historii praktyk pogrzebowych, ponieważ Rzymianie bardzo cenili takie oznaki zaniedbania z rozpaczy i nawet biblijne wskazania nie są tutaj potrzebne.
Pewne firmy fryzjerskie działające w mieście zostały upoważnione do darmowego strzyżenia coque-morts - wtedy wybuchła burza ! To że jeden mieszkaniec powinien być poprzez to wspierany z patronatem miejskim podczas gdy inni zlekceważyli strzyżenie się, w spowodowało oburzenie w zamiłowaniu do tradycji na których powstała Republika. Pominięci fryzjerzy wyszli do ludzi i zażądali równego dostępu do rynku usług. "Dajcie bilety osobom spełniającym rolę coque-morts" żądali, "aby oni mogli rozciągnąć swój patronat na każdego kto chce, aniżeli wspierać rozpieszczaną mniejszość". I na tym skończyła się sprawa.
Nawet to słuszne zarządzenie napotkało niedogodności w realizacji, wskutek godnego do pożałowania usposobienia części coque-morts polegającego na odsprzedaży swych biletów i chodzenia nieogolonymi jak przedtem.
Kobiety częściej okazywały emocjonalny smutek niż było to powszechne u mężczyzn i były one z tego powodu bardzo pożądane jako "płaczki"; z powodu tej zdolności ich zawodowe wrzaski rozbrzmiewały przez wieki. Pokolenia temu były one często słyszane na kontynencie, w Walii i Irlandii. One także towarzyszyły Grekom i Rzymianom w drodze do ich grobów, płacząc i bijąc się w swe piersi (za stosowną opłatą), aby owa postawa wyszukanego powstrzymywania samego siebie, uważana za właściwe zachowanie się na stanowisku żałobników, nie mogła być źle zrozumiana przez zmarłych, odnośnie których wierzono że są zawsze gotowi aby zemścić się za najmniejszą oznakę obojętności z strony tych których pozostawili po sobie. Bez wątpienia szorskie i nieharmonijne lamentowania owych kobiet-płaczek były bardzo doceniane, zaś ich dzikie gestykulacje widziane przy migoczącym świetle pochodni nadawały owemu wydarzeniu dramatycznego nastroju, co mogło być bliskie sercu dla Rzymian.
Nie mniej skuteczne trzykrotnie powtórzone ceremonialne pożegnanie z których płaczki ogłaszały zakończenie ceremonii. Nawet teraz, na Korsyce, gdzie emocje są szybko rozbudzane, płacząca kobieta wypełnia swe tradycyjne obowiązki z gwałtownością która jest równa wysiłkom ich sióstr pośród prymitywnych plemion. Szarpiąc swych włosów, rozdzierając swe szaty i bijąc się w pierś tak długo aż krew zacznie płynąć w porywach ich szaleństwa, one nawołują żałobników do pomszczenia różnych tlących się waśni i zniewag jakby śmierć mogła być okazji do ich wznowienia. Podobnie jak Rzymianie z przeszłości, trzykrotnie wołają zmarłego po imieniu; ich włosy są rozczochrane wykrzykują nieziemskie piski, okrążając wokoło ciało zmarłego w miarowych harcach. Na Wschodzie zwyczaj ten jest nadal dokonywany, gdzie na żydowskich pogrzebach gorączkowe wyrzuty sumienia które są przyjmowane, są potęgowane, powinno to okazywać jakieś objawy tracenia sił uczestników pogrzebu, łomocząc w bębny. Ten późniejszy zwyczaj jest być może dodany jako owoc godnego pochwały pragnienia ukazania pełnego znaczenia ich opłacie i zamiast powszechnej praktyki zadawnia sobie samemu fizycznych uszkodzeń - ponieważ jest to zabronione w 45 "ochronnych nakazach" które ograniczają Żydów od "kaleczenia się dla zmarłych".
Mniej znanym lecz nawet bardziej znaczącym funkcjonariuszem, którego zawodowe usługi były kiedyś postrzegane jako niezbędne dla zmarłego, jest Pożeracz Grzechów. Dzikie plemiona były znane z zabijania zwierzęcia na grobie, wierząc przy tym że owe zwierzę wzięło na siebie grzechy zmarłego. W ten sam sposób, był to obowiązek ludzkiego kozła ofiarnego aby wziąć na siebie moralne przewinienia swego klienta - jakiekolwiek mogły być tego konsekwencje po życiu - w zamian za nędzną opłatę i mały posiłek. To że owe stworzenie powinno być odkopane z odległego okresu pogaństwa powinno być wystarczającym zaskoczeniem, lecz prócz odnalezienia rzetelnych dowodów jego istnienia na Wyspach Brytyjskich sto lat temu jest całkowicie godne uwagi.
Profesor Evans z Presbyterian College, w Carmarthen, rzeczywiście widział Pożeracza Grzechów w okolicach roku 1825, który wtedy żył niedaleko Llanwenog, w Cardiganshire. Znienawidzony przez zabobonnych wieśniaków jako nieczysta istota, Pożeracz Grzechów odciął się od wszelakich społecznych więzi z swymi bliźnimi z powodu życia jakie sobie wybrał; żył on z reguły samemu w odludnym miejscu i ci którzy go spotkali unikali go jakby był trędowaty. Ten nieszczęśnik był postrzegany jako powiązany z diabelskimi duchami i miał skłonność do praktykowania wiedźmiarstwa, wypowiadania zaklęć i bezbożnych praktyk; tylko kiedy śmierć miała miejsce poszukiwano go i kiedy jego zadanie było wypełnione, oni palili drewnianą miskę i talerzyk z którego on jadł jedzenie na którym ręcznie nakreślono znak krzyża, lub umieszczano je na ciele zmałego w celu spożycia zeń posiłku przez Pożeracza Grzechów.
Zabawna dyskusja powstała w Paryżu (w 1913 roku), gdzie coque-morts są nadal dosyć ważni w służbach miejskich. Ponieważ daje ona wgląd do zwyczajów i obyczajów tej grupy, możliwe iż warto ją przytoczyć. Wygląda na to że Ojcowie Miasta dostali wiele skarg odnośnie nieogolonego i niechlujnego wyglądu owych urzędników zatrudnianych przez Department; sprawa została solidnie omówiona, kiedy to zostało zrozumiane i przy ich skąpych płacach tak stosunkowo drogie sprawy jak obcinanie włosów i golenie się mogło być zaledwie wymagane w czym każdy widział sprawiedliwość. Z drugiej ręki, zadecydowano że są powody uskarżania się mieszkańców, których skarga została należycie uznana; niezwłocznie zarządzono aby ci funkcjonariusze miejscy powinni być przystrzyżeni, z szacunkiem dl nich, na koszt Miasta. To że ich rozczochrane pukle włosów, dostrzegalna oznaka smutku, powinny być im ostrzyżone, pokazuje odczuwanie braku wiedzy o historii praktyk pogrzebowych, ponieważ Rzymianie bardzo cenili takie oznaki zaniedbania z rozpaczy i nawet biblijne wskazania nie są tutaj potrzebne.
Pewne firmy fryzjerskie działające w mieście zostały upoważnione do darmowego strzyżenia coque-morts - wtedy wybuchła burza ! To że jeden mieszkaniec powinien być poprzez to wspierany z patronatem miejskim podczas gdy inni zlekceważyli strzyżenie się, w spowodowało oburzenie w zamiłowaniu do tradycji na których powstała Republika. Pominięci fryzjerzy wyszli do ludzi i zażądali równego dostępu do rynku usług. "Dajcie bilety osobom spełniającym rolę coque-morts" żądali, "aby oni mogli rozciągnąć swój patronat na każdego kto chce, aniżeli wspierać rozpieszczaną mniejszość". I na tym skończyła się sprawa.
Nawet to słuszne zarządzenie napotkało niedogodności w realizacji, wskutek godnego do pożałowania usposobienia części coque-morts polegającego na odsprzedaży swych biletów i chodzenia nieogolonymi jak przedtem.
Kobiety częściej okazywały emocjonalny smutek niż było to powszechne u mężczyzn i były one z tego powodu bardzo pożądane jako "płaczki"; z powodu tej zdolności ich zawodowe wrzaski rozbrzmiewały przez wieki. Pokolenia temu były one często słyszane na kontynencie, w Walii i Irlandii. One także towarzyszyły Grekom i Rzymianom w drodze do ich grobów, płacząc i bijąc się w swe piersi (za stosowną opłatą), aby owa postawa wyszukanego powstrzymywania samego siebie, uważana za właściwe zachowanie się na stanowisku żałobników, nie mogła być źle zrozumiana przez zmarłych, odnośnie których wierzono że są zawsze gotowi aby zemścić się za najmniejszą oznakę obojętności z strony tych których pozostawili po sobie. Bez wątpienia szorskie i nieharmonijne lamentowania owych kobiet-płaczek były bardzo doceniane, zaś ich dzikie gestykulacje widziane przy migoczącym świetle pochodni nadawały owemu wydarzeniu dramatycznego nastroju, co mogło być bliskie sercu dla Rzymian.
Nie mniej skuteczne trzykrotnie powtórzone ceremonialne pożegnanie z których płaczki ogłaszały zakończenie ceremonii. Nawet teraz, na Korsyce, gdzie emocje są szybko rozbudzane, płacząca kobieta wypełnia swe tradycyjne obowiązki z gwałtownością która jest równa wysiłkom ich sióstr pośród prymitywnych plemion. Szarpiąc swych włosów, rozdzierając swe szaty i bijąc się w pierś tak długo aż krew zacznie płynąć w porywach ich szaleństwa, one nawołują żałobników do pomszczenia różnych tlących się waśni i zniewag jakby śmierć mogła być okazji do ich wznowienia. Podobnie jak Rzymianie z przeszłości, trzykrotnie wołają zmarłego po imieniu; ich włosy są rozczochrane wykrzykują nieziemskie piski, okrążając wokoło ciało zmarłego w miarowych harcach. Na Wschodzie zwyczaj ten jest nadal dokonywany, gdzie na żydowskich pogrzebach gorączkowe wyrzuty sumienia które są przyjmowane, są potęgowane, powinno to okazywać jakieś objawy tracenia sił uczestników pogrzebu, łomocząc w bębny. Ten późniejszy zwyczaj jest być może dodany jako owoc godnego pochwały pragnienia ukazania pełnego znaczenia ich opłacie i zamiast powszechnej praktyki zadawnia sobie samemu fizycznych uszkodzeń - ponieważ jest to zabronione w 45 "ochronnych nakazach" które ograniczają Żydów od "kaleczenia się dla zmarłych".
Mniej znanym lecz nawet bardziej znaczącym funkcjonariuszem, którego zawodowe usługi były kiedyś postrzegane jako niezbędne dla zmarłego, jest Pożeracz Grzechów. Dzikie plemiona były znane z zabijania zwierzęcia na grobie, wierząc przy tym że owe zwierzę wzięło na siebie grzechy zmarłego. W ten sam sposób, był to obowiązek ludzkiego kozła ofiarnego aby wziąć na siebie moralne przewinienia swego klienta - jakiekolwiek mogły być tego konsekwencje po życiu - w zamian za nędzną opłatę i mały posiłek. To że owe stworzenie powinno być odkopane z odległego okresu pogaństwa powinno być wystarczającym zaskoczeniem, lecz prócz odnalezienia rzetelnych dowodów jego istnienia na Wyspach Brytyjskich sto lat temu jest całkowicie godne uwagi.
Profesor Evans z Presbyterian College, w Carmarthen, rzeczywiście widział Pożeracza Grzechów w okolicach roku 1825, który wtedy żył niedaleko Llanwenog, w Cardiganshire. Znienawidzony przez zabobonnych wieśniaków jako nieczysta istota, Pożeracz Grzechów odciął się od wszelakich społecznych więzi z swymi bliźnimi z powodu życia jakie sobie wybrał; żył on z reguły samemu w odludnym miejscu i ci którzy go spotkali unikali go jakby był trędowaty. Ten nieszczęśnik był postrzegany jako powiązany z diabelskimi duchami i miał skłonność do praktykowania wiedźmiarstwa, wypowiadania zaklęć i bezbożnych praktyk; tylko kiedy śmierć miała miejsce poszukiwano go i kiedy jego zadanie było wypełnione, oni palili drewnianą miskę i talerzyk z którego on jadł jedzenie na którym ręcznie nakreślono znak krzyża, lub umieszczano je na ciele zmałego w celu spożycia zeń posiłku przez Pożeracza Grzechów.