Bilbo Baggins był typowym domatorem . Pewnego dnia przyszedł do niego Gandalf, miłośnik przygód. Zaproponował hobbitowi podróż po skarby Smauga , który ukradł je krasnoludom. Początkowo hobbit wymigiwał się, nie był zainteresowany. Jednak na drugi dzień przyszli do niego nieproszeni goście , krasnoludy, a za nimi Gandalf , którzy u niego nocować i rano, 2. gdy ten jeszcze spał, zostawili mu list, w którym napisali, iż ma zjawic się pod barem. Stamtąd wyruszyli .Spotkało ich wiele ciekawych oraz niebezpiecznych przygód , m.in. z trollami, pajakami , elfami oaz goblinami. Na szczęście pokonali ich wszystkich .
Wreszcie dotarli do zamku smoka , którego później zabił Bard. Gdy dowiedzieli się o tym , poszli do zamku po skarby. Jednak ludzie z miasta , gobliny, elfy i inne stwory też chcieli skarby i przybyli pod zamek. Na szczęście zabraly je krasnoludy.
Nieszczęsliwie jednak historia ta zakonczyla sie dla Thrina , który przepłacił ją życiem. Krasnoludy przejęły od tej pory zamek, a hobbit wrocil z Gandalfem do domu.
Nie mogłem uwierzyć w gościnność mieszkańców Miasta na Jeziorze. Przyjęli i mnie, i kompanie z wielkim entuzjazmem i udzielili nam gościny, podczas której ja wraz z krasnoludami nabraliśmy sił. Wydawali się bardzo smutni. Cała ich społeczność żyła w strachu i napięciu, a ich życie było pełne trosk o lepsze jutro. Cieszę się, że wraz z kompanią wpuściliśmy do ich życia cień nadziei. Mam tylko pewne obawy, że wcale nie uda nam się zabić smoka. W końcu ja – Bilbo Baggins jestem tylko małym Hobbitem, a krasnoludy są już dość stare i nie umieją się skradać. Smok zaraz by ich usłyszał i zjadł. Niestety, ciepłe łóżko i miłe słowa mieszkańców Esgaroth to już przyszłość – teraz wraz z thorinowską kompanią siedzimy na półce skalnej przed wejściem do jamy smoka i zastanawiamy się, kto jako kolejny odwiedzi Smauga.
Od kilku chwil nikt się nie odzywał. ,,Mam nadzieję, że mnie nie wybiorą…’’ myślałem gorączkowo - ,,Już raz tam byłem, zwędziłem im puchar i niech to im wystarczy! O mało nie umarłem ze strachu.’’ Wzdrygnąłem się na samo wspomnienie.
- Bilbo, a może byś ty tak znowu wszedł do groty smoka? – Zaproponował Thorin, wyraźnie zakłopotany. Doskonale wiedział, że już raz byłem w pieczarze Smauga i ukradłem mu złoty puchar. Nie miałem najmniejszej ochoty na powrót tam, ale czułem na sobie pełen nadziei wzrok krasnoludów i kiwnąłem głową.
- Dla przyjaciół wszystko. – Powiedziałem z bladym uśmiechem.
Krasnoludy na to zaczęły mnie chwalić i poklepywać po plecach, dodając mi otuchy. Szkoda, że nie wiedzą, jak bardzo się boję! Trudno! Muszę tam wejść ponownie. Powoli wszedłem do zadymionego korytarza, prowadzącego w głąb góry. Wsunąłem szybko pierścień na palec i znalazłem się w grocie smoka. Wszędzie było tyle złota. Co by najbardziej zadowoliło krasnoludów?
- No, no, no, kogo my tu mamy? Czuję cię, łotrze! – zaśmiał się potężny głos, a ja podskoczyłem ze strachu. Smok się obudził! Czyli dobrze wiedział, że ukradłem mu trofeum!
- Ja… Jestem tym, który chodzi na świecie niewidzialny! – Wyjąkałem, przyglądając się ze strachem Smaugowi. Nie miałem doświadczenia z smokami, jednak wiedziałem, że te stworzenia Śródziemia uwielbiają pochlebstwa. Oprócz tego są zawistne, złe i kochają się w złocie. Uwielbiają wyrządzać innym krzywdę, a potem patrzeć jak cierpią. Żyją długo, dopóki ktoś ich nie zabije. Ich całe życie jest pełne krwawych walk, morderstw i złośliwości. Są to zdecydowanie jedne z najgorszych zwierząt.
- Tak, widzę. – Wymruczał smok, przymrużając oczy. – Mów dalej, łotrze, z chęcią wysłucham.
- Oh… Jestem przecinaczem pajęczyn, posiadam Żądło. Zostałem wybrany ze względu na szczęśliwą liczbę…! Jestem także mistrzem w jeździe na baryłce oraz… -Przerwałem. Wydałem właśnie moich przyjaciół! Co ja zrobiłem? Mogę mieć tylko nadzieję, że Smaug pomyślał, że mówiłem o moim kucu!
- Jednak nie zawsze szczęśliwe liczby wygrywają. – Smaug popatrzył się wprost na mnie, co było trudne, zważywszy na to, że miałem na palcu pierścień. Chyba nie powiązał mojej wypowiedzi z Esgaroth.
- Tak, niestety! Z takim smokiem jak ty nie miałbym szans! Jesteś taki wspaniały! A twoja kamizelka z łusek jest przepiękna! Pokażesz mi ją dokładniej? – Zapytałem się z nadzieją.
Smok nie odpowiedział, jednak spełnił moją prośbę. Przewrócił się na plecy, a ja zauważyłem, że ma pod piersią potężną, łysą dziurę. Uśmiechnąłem się zadowolony. Ta wiadomość może się przydać, mogę już uciec. Wziąłem głęboki oddech. Muszę to zrobić, inaczej skończę w brzuchu tego gada…
,,Teraz, albo nigdy.’’ Przełknąłem głośno ślinę i puściłem się pędem w stronę wyjścia z pieczary. Smaug jednak był szybki. Puścił za mną płomień ognia, który poparzył moje stopy. Następnie z wielkim hałasem poszybował do miasta na Jeziorze – moich drogich przyjaciół. Jęczałem i stękałem, jednak nie z powodu bólu stóp. Jęczałem z bólu serca, ponieważ niewinni i serdeczni ludzie zginął, co będzie moją winą. Nie zwróciłem uwagi na zatroskanych krasnoludów, którzy opatrzyli mi rany. Moje serce właśnie pękło na milion kawałeczków. To byli niewinni ludzie!
- Musimy zabić Smauga. – powiedziałem zdecydowanie do kompanii.
Ci tylko pokiwali w ciszy głowami, a w ich oczach zabłysnął blask nieustępliwości i nienawiści. Teraz było jasne – Smaugu, śmierć do ciebie idzie wielkimi krokami!
Wyjaśnienie:
Moja pani od polskiego powiedziała, że mam lekkie pióro, więc myślę, że raczej dostaniesz 5. Możesz skrócić sobie trochę. Przepraszam, że tak dużo słów! :/
Bilbo Baggins był typowym domatorem . Pewnego dnia przyszedł do niego Gandalf, miłośnik przygód. Zaproponował hobbitowi podróż po skarby Smauga , który ukradł je krasnoludom. Początkowo hobbit wymigiwał się, nie był zainteresowany. Jednak na drugi dzień przyszli do niego nieproszeni goście , krasnoludy, a za nimi Gandalf , którzy u niego nocować i rano, 2. gdy ten jeszcze spał, zostawili mu list, w którym napisali, iż ma zjawic się pod barem. Stamtąd wyruszyli .Spotkało ich wiele ciekawych oraz niebezpiecznych przygód , m.in. z trollami, pajakami , elfami oaz goblinami. Na szczęście pokonali ich wszystkich .
Wreszcie dotarli do zamku smoka , którego później zabił Bard. Gdy dowiedzieli się o tym , poszli do zamku po skarby. Jednak ludzie z miasta , gobliny, elfy i inne stwory też chcieli skarby i przybyli pod zamek. Na szczęście zabraly je krasnoludy.
Nieszczęsliwie jednak historia ta zakonczyla sie dla Thrina , który przepłacił ją życiem. Krasnoludy przejęły od tej pory zamek, a hobbit wrocil z Gandalfem do domu.
Odpowiedź:
Nie mogłem uwierzyć w gościnność mieszkańców Miasta na Jeziorze. Przyjęli i mnie, i kompanie z wielkim entuzjazmem i udzielili nam gościny, podczas której ja wraz z krasnoludami nabraliśmy sił. Wydawali się bardzo smutni. Cała ich społeczność żyła w strachu i napięciu, a ich życie było pełne trosk o lepsze jutro. Cieszę się, że wraz z kompanią wpuściliśmy do ich życia cień nadziei. Mam tylko pewne obawy, że wcale nie uda nam się zabić smoka. W końcu ja – Bilbo Baggins jestem tylko małym Hobbitem, a krasnoludy są już dość stare i nie umieją się skradać. Smok zaraz by ich usłyszał i zjadł. Niestety, ciepłe łóżko i miłe słowa mieszkańców Esgaroth to już przyszłość – teraz wraz z thorinowską kompanią siedzimy na półce skalnej przed wejściem do jamy smoka i zastanawiamy się, kto jako kolejny odwiedzi Smauga.
Od kilku chwil nikt się nie odzywał. ,,Mam nadzieję, że mnie nie wybiorą…’’ myślałem gorączkowo - ,,Już raz tam byłem, zwędziłem im puchar i niech to im wystarczy! O mało nie umarłem ze strachu.’’ Wzdrygnąłem się na samo wspomnienie.
- Bilbo, a może byś ty tak znowu wszedł do groty smoka? – Zaproponował Thorin, wyraźnie zakłopotany. Doskonale wiedział, że już raz byłem w pieczarze Smauga i ukradłem mu złoty puchar. Nie miałem najmniejszej ochoty na powrót tam, ale czułem na sobie pełen nadziei wzrok krasnoludów i kiwnąłem głową.
- Dla przyjaciół wszystko. – Powiedziałem z bladym uśmiechem.
Krasnoludy na to zaczęły mnie chwalić i poklepywać po plecach, dodając mi otuchy. Szkoda, że nie wiedzą, jak bardzo się boję! Trudno! Muszę tam wejść ponownie. Powoli wszedłem do zadymionego korytarza, prowadzącego w głąb góry. Wsunąłem szybko pierścień na palec i znalazłem się w grocie smoka. Wszędzie było tyle złota. Co by najbardziej zadowoliło krasnoludów?
- No, no, no, kogo my tu mamy? Czuję cię, łotrze! – zaśmiał się potężny głos, a ja podskoczyłem ze strachu. Smok się obudził! Czyli dobrze wiedział, że ukradłem mu trofeum!
- Ja… Jestem tym, który chodzi na świecie niewidzialny! – Wyjąkałem, przyglądając się ze strachem Smaugowi. Nie miałem doświadczenia z smokami, jednak wiedziałem, że te stworzenia Śródziemia uwielbiają pochlebstwa. Oprócz tego są zawistne, złe i kochają się w złocie. Uwielbiają wyrządzać innym krzywdę, a potem patrzeć jak cierpią. Żyją długo, dopóki ktoś ich nie zabije. Ich całe życie jest pełne krwawych walk, morderstw i złośliwości. Są to zdecydowanie jedne z najgorszych zwierząt.
- Tak, widzę. – Wymruczał smok, przymrużając oczy. – Mów dalej, łotrze, z chęcią wysłucham.
- Oh… Jestem przecinaczem pajęczyn, posiadam Żądło. Zostałem wybrany ze względu na szczęśliwą liczbę…! Jestem także mistrzem w jeździe na baryłce oraz… -Przerwałem. Wydałem właśnie moich przyjaciół! Co ja zrobiłem? Mogę mieć tylko nadzieję, że Smaug pomyślał, że mówiłem o moim kucu!
- Jednak nie zawsze szczęśliwe liczby wygrywają. – Smaug popatrzył się wprost na mnie, co było trudne, zważywszy na to, że miałem na palcu pierścień. Chyba nie powiązał mojej wypowiedzi z Esgaroth.
- Tak, niestety! Z takim smokiem jak ty nie miałbym szans! Jesteś taki wspaniały! A twoja kamizelka z łusek jest przepiękna! Pokażesz mi ją dokładniej? – Zapytałem się z nadzieją.
Smok nie odpowiedział, jednak spełnił moją prośbę. Przewrócił się na plecy, a ja zauważyłem, że ma pod piersią potężną, łysą dziurę. Uśmiechnąłem się zadowolony. Ta wiadomość może się przydać, mogę już uciec. Wziąłem głęboki oddech. Muszę to zrobić, inaczej skończę w brzuchu tego gada…
,,Teraz, albo nigdy.’’ Przełknąłem głośno ślinę i puściłem się pędem w stronę wyjścia z pieczary. Smaug jednak był szybki. Puścił za mną płomień ognia, który poparzył moje stopy. Następnie z wielkim hałasem poszybował do miasta na Jeziorze – moich drogich przyjaciół. Jęczałem i stękałem, jednak nie z powodu bólu stóp. Jęczałem z bólu serca, ponieważ niewinni i serdeczni ludzie zginął, co będzie moją winą. Nie zwróciłem uwagi na zatroskanych krasnoludów, którzy opatrzyli mi rany. Moje serce właśnie pękło na milion kawałeczków. To byli niewinni ludzie!
- Musimy zabić Smauga. – powiedziałem zdecydowanie do kompanii.
Ci tylko pokiwali w ciszy głowami, a w ich oczach zabłysnął blask nieustępliwości i nienawiści. Teraz było jasne – Smaugu, śmierć do ciebie idzie wielkimi krokami!
Wyjaśnienie:
Moja pani od polskiego powiedziała, że mam lekkie pióro, więc myślę, że raczej dostaniesz 5. Możesz skrócić sobie trochę. Przepraszam, że tak dużo słów! :/