Zredaguj opowiadanie twórcze pt. "MOJA WYPRAWA W KOSMOS" Z góry dziękuję za napisanie ŁADNEGO I NA TEMAT!! opowiadania dam 20 ptk.
candyxblowxd
Dzisiaj odwiedziła nas ciocia, która była w bardzo dziwnym, wesołym nastroju. Wstałam rano z łóżka i usłyszałam rozmowy w przedpokoju. Mama bardzo zafascynowana czymś piekła ciastka z czekoladą, a tata mocno tłumaczył coś ciotce. Widocznie nie był czymś zadowolony w przeciwieństwie do cioci i mamy. Wyszłam ze swojego pokoju i wszyscy zakłopotali się, widząc mnie w progu. Poszłam do łazienki, a oni znów zaczęli swoje rozważania. Mówili jakby...nie po polsku. Nic nie rozumiałam. Czując zapach ciasteczek, jak burza pobiegłam do kuchni. Siedząc przy stole zdawałam sobie sprawę, że dorośli chcieliby bardziej, żebym wyszła z pokoju, ale ja spokojnie jadłam śniadanie, oglądając swoje ulubione kreskówki. Nagle ciotka podniosła się, mówiąc do mnie: - Klaro, ubieraj się. Lecimy w kosmos Na początku myślałam, że ona nie mówi serio, że to Prima Aprilis, czy coś podobnego, ale gdy powiedziała, żebym szybko ubrała się w coś ciepłego, nawet nie wiem kiedy, znalazłam się przy swojej szafie. Rakieta była normalna. Srebrna, nic nadzwyczajnego. Wsiadłam do niej i oczywiście potknęłam się o schodek, a jakżeby inaczej... Droga była dziwna. Najpierw trzęsło się wszystko, a potem sunęliśmy po niebie, jak strzała Amora. Wylądowałyśmy z ciocią na Marsie i pochodziłyśmy sobie po nim, jakbyśmy były po prostu, w innym mieście. Dojrzałam w głębi jakieś zielone człowieczki, a ciotka podeszła i w jakimś chińskim języku oznajmiła widocznie, kim jestem. Przyjęli mnie ciepło i wyraźnie zauważyłam, że ciotka bywa tu bardzo często. Poczęstowali nas jakimś zielonym glutem, po czym poleciałyśmy do domu. Znalazłam tam piękny kamień, najprawdopodobniej jakiś brylant, czy coś. Ludzie ze szkoły nie mogli uwierzyć w moją historię. Może dlatego, że to mi się tylko śniło?
Siedząc przy stole zdawałam sobie sprawę, że dorośli chcieliby bardziej, żebym wyszła z pokoju, ale ja spokojnie jadłam śniadanie, oglądając swoje ulubione kreskówki. Nagle ciotka podniosła się, mówiąc do mnie: - Klaro, ubieraj się. Lecimy w kosmos
Na początku myślałam, że ona nie mówi serio, że to Prima Aprilis, czy coś podobnego, ale gdy powiedziała, żebym szybko ubrała się w coś ciepłego, nawet nie wiem kiedy, znalazłam się przy swojej szafie.
Rakieta była normalna. Srebrna, nic nadzwyczajnego. Wsiadłam do niej i oczywiście potknęłam się o schodek, a jakżeby inaczej...
Droga była dziwna. Najpierw trzęsło się wszystko, a potem sunęliśmy po niebie, jak strzała Amora. Wylądowałyśmy z ciocią na Marsie i pochodziłyśmy sobie po nim, jakbyśmy były po prostu, w innym mieście. Dojrzałam w głębi jakieś zielone człowieczki, a ciotka podeszła i w jakimś chińskim języku oznajmiła widocznie, kim jestem. Przyjęli mnie ciepło i wyraźnie zauważyłam, że ciotka bywa tu bardzo często. Poczęstowali nas jakimś zielonym glutem, po czym poleciałyśmy do domu. Znalazłam tam piękny kamień, najprawdopodobniej jakiś brylant, czy coś. Ludzie ze szkoły nie mogli uwierzyć w moją historię. Może dlatego, że to mi się tylko śniło?