Czytanie Schulza to jak zanurzanie się w wodzie. Po zagłębieniu się w jej błękicie świat staje się zupełnie inny. Zmieniają się barwy, przedmioty tracą swoje zwykłe, widziane z powierzchni, kontury, otacza nas zupełnie nowy świat dźwięków i doznań. Ta nowa, podwodna rzeczywistość dociera do nurka wszystkimi zmysłami - wzrokiem, słuchem, dotykiem, no może tylko nie węchem i smakiem. Tak samo czuje się czytelnik wkraczający w świat fantazji Schulza - to zupełnie nowy, nie znany dotąd wyobraźni wymiar.
Doprawdy, bardzo ciężko jest rozpocząć mowę o świecie fantazji Schulza. Ta trudność wynika stąd, że nie wiadomo, od czego opowiadanie należałoby zacząć. Wszystko w dziele Schulza jest ważne, żadnego elementu nie sposób zostawić na potem. Świat pisarza ukazuje się nagle przed czytelnikiem tysiącem postaci, kolorową mozaiką porażającą wyobraźnię. Dlatego próba analitycznego opisania fantastycznej rzeczywistości Schulza jest bardzo trudna.
Jednak wypada od czegoś zacząć. Uważam, że najpierw należy ukazać perspektywę z jakiej pisarz ukazuje swój świat przedstawiony. Opowiadania Schulza utrzymane są w konwencji autobiograficznych wspomnień. Schulz pisze o swoim rodzinnym mieście. Choć nigdzie nie pada bezpośrednio jego nazwa, ze względu na sposób opisu nietrudno się domyślić, że to miasto Drohobycz, w którym autor się wychował. Wszystko w opowieściach Schulza na to wskazuje - opisy rodzinnego domu, znajomych miejsc ulic i ludzi.
Lecz cykl "Sklepy cynamonowe" wymyka się z ram literatury pamiętnikarskiej. Schulz ukazuje świat swego prowincjonalnego miasteczka oczyma małego chłopca. Nie jest to na dodatek zwykły mały chłopiec, jakiego można spotkać na każdym podwórku. Dziecko, które jest głównym bohaterem prozy Schulza, obdarzone jest nadzwyczajną wyobraźnią. Świat przedstawiony w opowiadaniach przepuszczany jest przez filtr fantazji chłopca. Elementy realne łączą się w nim z fantasmagorycznymi wyobrażeniami dziecka w jedną, nierozerwalną całość. Świat opowiadań staje się przez to magiczny, nierealny. Nie można wierzyć ani jednemu słowu narratora. Z równą łatwością opisuje on rzeczy najzwyklejsze - zakupy, sprzątanie domu, jak i wydarzenia niewyobrażalne - metamorfozę ojca w karalucha, spotkanie z bożkiem Panem w ogrodzie.
Dziecko, które jest narratorem opowiadań, nie jest niezwykłe tylko z powodu bujnej wyobraźni. Jest ono wyłącznie tworem wyobraźni autora. Nigdy nie znajdziemy choćby tylko podobnego dziecka w świecie rzeczywistym. Schulz, opisując swoje miasto rzekomo oczyma dziecka, zwodzi czytelnika. Chłopiec, będący narratorem opowiadań, jest nad podziw dojrzały. Trudno posądzać kilkuletnie dziecko o taki stopień rozwoju inteligencji. Jest więc narrator "Sklepów cynamonowych" wzięty wprost z wyobraźni autora. To ani on sam z lat dziecinnych, ani nikt inny. Choć Schulz stara się nas przekonać, że mamy do czynienia z małym chłopcem, wcale nie dba o to, że jego narrator zachowuje się zwykle jak zupełnie dorosły człowiek. W fantastycznym świecie Schulza wszystko jest możliwe, więc dlaczego małe dziecko nie ma posiadać doświadczenia dorosłego mężczyzny?
Na całkowitą dojrzałość narratora opowiadań wskazuje kilkuczęściowy traktat o manekinach. Bez żadnego problemu wyłuszcza w nim narrator nowatorskie filozoficzne koncepcje swego ojca. Choć opowieść jest tak wystylizowana, że narrator stawia siebie wśród audytorium, które niezupełnie pojmuje wykłady ojca, czytelnik nie ma najmniejszego problemu z pojęciem niuansów ojcowskich wywodów. Komu to zawdzięcza? Precyzji narratora, który w swej relacji dokładnie oddał sens nowej filozofii tworzenia, której kapłanem jest jego ojciec.
Świat fantazji Schulza nie jest dziecinny. To dziwny świat. Nosi on w sobie piętno tajemniczości i pewnego niebezpieczeństwa. Nic w tym świecie nie jest takie, jakie powinno być z punktu widzenia życiowych doświadczeń z normalną rzeczywistością. Na świecie przedstawionym w opowiadaniach widać silne znamię filozofii Schulza, którą wkłada w usta swego ojca. Nowy rodzaj stworzenia, tchniętej ludzką wyobraźnią materii, wyłazi z każdego kąta. Cały świat opisany przez Schulza, wszystkie przedmioty, sprzęty domowe, pokoje, ulice, zdają się żyć swoim własnym, nie do końca poznanym życiem. Nie są to byty niebezpieczne, ale ze względu na swą nieobliczalność i zagadkowość napawają obawą. Nie sądzę, by znalazł się ktoś, kto chciałby przeżyć choć jeden dzień w fantastycznym świecie Schulza.
Prócz tajemniczości poraża czytelnika brzydota świata opisywanego przez Schulza. Wszystko w oczach narratora jawi się jakoś zniekształcone. Ludzie na ulicy pod wpływem promieni słonecznych przyoblekają swoje twarze takim grymasem, że czynią się podobne do masek. Nawet opisy przyrody w opowiadaniach tchną surowością i pewnym rodzajem gruboskórnej brzydoty. Porównanie rozłożystych liści łopuchów do leżących w wulgarnych pozach nierządnic najlepiej oddaje charakter opisywanej przez Schulza natury. Nad wszystkim zaś unosi się bezimienny kurz, w kątach gromadzą się śmieci, a potężna w swym chaosie natura pochłania każdy nieopatrznie oddany jej skrawek ludzkiej cywilizacji plątaniną chwastów i zielska.
Wreszcie, widać w "Sklepach cynamonowych" silne kompleksy narratora. One również nie pasują do jego dziecięcego oblicza. Narrator zdaje się być przytłoczony kobiecym pierwiastkiem otaczającego go świata. Pod wpływem lektury opowiadań na myśl nieuchronnie nasuwają się popularne z początkiem XX wieku teorie o konflikcie płci. Świat miał być wypadkową wzajemnych zmagań dwu żywiołów: męskiego i żeńskiego. Schulz zaś i jego fantastyczny świat znajduje się pod silną presją kobiecości. Wymyślona przez niego pierwotna materia była bardzo kobieca. Choć nie posiadała możliwości tworzenia nowych form, była tak płodna, że wystarczał tylko niewielki ułamek ducha, a już to pierwotne źródło wszelkich bytów owocowało różnorodnością form. Cała przyroda opisywana przez Schulza nosi w sobie znamię tej pierwotnej kobiecości materii. Jest potężna, płodna, szalona i nieokiełznana. Te cechy noszą w sobie również kobiety, nawet jeśli nie zdają sobie z tego sprawy. Proszę sobie przypomnieć, z jaką łatwością panuje nad ojcem narratora Adela. Ojciec, pan nowego rodzaju stworzenia, wielki mistyk, poddaje się bez oporu woli swojej służącej. Ona nad nim panuje. Wystarczy tylko, że uda palcem gest łaskotania, a już sama myśl o łaskotkach jest w stanie sprowadzić ojca na ziemię z najwyższych metafizycznych rozważań i spowodować jego przestrach i potulność. Adela to symbol potężnej kobiecości świata, siły która może dowolnie igrać mężczyzną, uważającym się dotąd za pana stworzenia.
Jednakże narrator ma nie tylko kompleks poczucia zdominowania przez kobiety. Jest on także pod przemożnym wpływem ojca. Ojciec narratora nie mieści się w normalnej rzeczywistości. To czarodziej i filozof poszukujący nowych barw życia i niedostępnych dotąd podniet. On zupełnie nie pasuje do małomiasteczkowych realiów. Dlatego otoczenie uważa go za człowieka chorego. Ten sąd podziela nawet narrator. Tymczasem ojciec eksperymentuje. Szuka nowych form tworzenia, buduje własną filozofię, hoduje egzotyczne ptaki, rozmawia z nimi, staje się prawie jednym nich, wreszcie zaś zamienia się w karalucha ulegając kolejnej fascynacji. Mimo że narrator, podobnie jak reszta bohaterów traktuje zachowanie ojca jako objaw choroby, jest zafascynowany postacią rodziciela. On wprowadza, w opinii narratora, kolory do szarego życia w prowincjonalnym miasteczku. Postać ojca napełnia świat Schulza metafizyczną wartością, zabija pustkę i nudę. Po tajemniczym zniknięciu ojca narrator czuje, że nic już nie będzie wyglądało jak dawniej. Nastają uciążliwe tygodnie wypełnione szarością i znudzeniem. Bohater nie potrafi niczym zastąpić sobie osobowości ojca. Przemożny wpływ ojca i utajony kompleks na punkcie wybujałej kobiecości natury są bardzo ważnymi elementami fantastycznych wizji Schulza. One w głównej mierze decydują o tajemniczości i niezwykłości świata fantazji narratora. Te głębokie kompleksy narratora sprawiają również, że świat jego fantazji podobny jest do niesamowitego koszmaru, gdzie nic nie jest pewne ani jednoznaczne. Dlatego miło wraca się ze świata fantasmagorii Schulza do normalnej rzeczywistości, gdzie każda rzecz ma swoje tradycyjne imię i niczym nas nie zaskoczy.
Czytanie Schulza to jak zanurzanie się w wodzie. Po zagłębieniu się w jej błękicie świat staje się zupełnie inny. Zmieniają się barwy, przedmioty tracą swoje zwykłe, widziane z powierzchni, kontury, otacza nas zupełnie nowy świat dźwięków i doznań. Ta nowa, podwodna rzeczywistość dociera do nurka wszystkimi zmysłami - wzrokiem, słuchem, dotykiem, no może tylko nie węchem i smakiem. Tak samo czuje się czytelnik wkraczający w świat fantazji Schulza - to zupełnie nowy, nie znany dotąd wyobraźni wymiar.
Doprawdy, bardzo ciężko jest rozpocząć mowę o świecie fantazji Schulza. Ta trudność wynika stąd, że nie wiadomo, od czego opowiadanie należałoby zacząć. Wszystko w dziele Schulza jest ważne, żadnego elementu nie sposób zostawić na potem. Świat pisarza ukazuje się nagle przed czytelnikiem tysiącem postaci, kolorową mozaiką porażającą wyobraźnię. Dlatego próba analitycznego opisania fantastycznej rzeczywistości Schulza jest bardzo trudna.
Jednak wypada od czegoś zacząć. Uważam, że najpierw należy ukazać perspektywę z jakiej pisarz ukazuje swój świat przedstawiony. Opowiadania Schulza utrzymane są w konwencji autobiograficznych wspomnień. Schulz pisze o swoim rodzinnym mieście. Choć nigdzie nie pada bezpośrednio jego nazwa, ze względu na sposób opisu nietrudno się domyślić, że to miasto Drohobycz, w którym autor się wychował. Wszystko w opowieściach Schulza na to wskazuje - opisy rodzinnego domu, znajomych miejsc ulic i ludzi.
Lecz cykl "Sklepy cynamonowe" wymyka się z ram literatury pamiętnikarskiej. Schulz ukazuje świat swego prowincjonalnego miasteczka oczyma małego chłopca. Nie jest to na dodatek zwykły mały chłopiec, jakiego można spotkać na każdym podwórku. Dziecko, które jest głównym bohaterem prozy Schulza, obdarzone jest nadzwyczajną wyobraźnią. Świat przedstawiony w opowiadaniach przepuszczany jest przez filtr fantazji chłopca. Elementy realne łączą się w nim z fantasmagorycznymi wyobrażeniami dziecka w jedną, nierozerwalną całość. Świat opowiadań staje się przez to magiczny, nierealny. Nie można wierzyć ani jednemu słowu narratora. Z równą łatwością opisuje on rzeczy najzwyklejsze - zakupy, sprzątanie domu, jak i wydarzenia niewyobrażalne - metamorfozę ojca w karalucha, spotkanie z bożkiem Panem w ogrodzie.
Dziecko, które jest narratorem opowiadań, nie jest niezwykłe tylko z powodu bujnej wyobraźni. Jest ono wyłącznie tworem wyobraźni autora. Nigdy nie znajdziemy choćby tylko podobnego dziecka w świecie rzeczywistym. Schulz, opisując swoje miasto rzekomo oczyma dziecka, zwodzi czytelnika. Chłopiec, będący narratorem opowiadań, jest nad podziw dojrzały. Trudno posądzać kilkuletnie dziecko o taki stopień rozwoju inteligencji. Jest więc narrator "Sklepów cynamonowych" wzięty wprost z wyobraźni autora. To ani on sam z lat dziecinnych, ani nikt inny. Choć Schulz stara się nas przekonać, że mamy do czynienia z małym chłopcem, wcale nie dba o to, że jego narrator zachowuje się zwykle jak zupełnie dorosły człowiek. W fantastycznym świecie Schulza wszystko jest możliwe, więc dlaczego małe dziecko nie ma posiadać doświadczenia dorosłego mężczyzny?
Na całkowitą dojrzałość narratora opowiadań wskazuje kilkuczęściowy traktat o manekinach. Bez żadnego problemu wyłuszcza w nim narrator nowatorskie filozoficzne koncepcje swego ojca. Choć opowieść jest tak wystylizowana, że narrator stawia siebie wśród audytorium, które niezupełnie pojmuje wykłady ojca, czytelnik nie ma najmniejszego problemu z pojęciem niuansów ojcowskich wywodów. Komu to zawdzięcza? Precyzji narratora, który w swej relacji dokładnie oddał sens nowej filozofii tworzenia, której kapłanem jest jego ojciec.
Świat fantazji Schulza nie jest dziecinny. To dziwny świat. Nosi on w sobie piętno tajemniczości i pewnego niebezpieczeństwa. Nic w tym świecie nie jest takie, jakie powinno być z punktu widzenia życiowych doświadczeń z normalną rzeczywistością. Na świecie przedstawionym w opowiadaniach widać silne znamię filozofii Schulza, którą wkłada w usta swego ojca. Nowy rodzaj stworzenia, tchniętej ludzką wyobraźnią materii, wyłazi z każdego kąta. Cały świat opisany przez Schulza, wszystkie przedmioty, sprzęty domowe, pokoje, ulice, zdają się żyć swoim własnym, nie do końca poznanym życiem. Nie są to byty niebezpieczne, ale ze względu na swą nieobliczalność i zagadkowość napawają obawą. Nie sądzę, by znalazł się ktoś, kto chciałby przeżyć choć jeden dzień w fantastycznym świecie Schulza.
Prócz tajemniczości poraża czytelnika brzydota świata opisywanego przez Schulza. Wszystko w oczach narratora jawi się jakoś zniekształcone. Ludzie na ulicy pod wpływem promieni słonecznych przyoblekają swoje twarze takim grymasem, że czynią się podobne do masek. Nawet opisy przyrody w opowiadaniach tchną surowością i pewnym rodzajem gruboskórnej brzydoty. Porównanie rozłożystych liści łopuchów do leżących w wulgarnych pozach nierządnic najlepiej oddaje charakter opisywanej przez Schulza natury. Nad wszystkim zaś unosi się bezimienny kurz, w kątach gromadzą się śmieci, a potężna w swym chaosie natura pochłania każdy nieopatrznie oddany jej skrawek ludzkiej cywilizacji plątaniną chwastów i zielska.
Wreszcie, widać w "Sklepach cynamonowych" silne kompleksy narratora. One również nie pasują do jego dziecięcego oblicza. Narrator zdaje się być przytłoczony kobiecym pierwiastkiem otaczającego go świata. Pod wpływem lektury opowiadań na myśl nieuchronnie nasuwają się popularne z początkiem XX wieku teorie o konflikcie płci. Świat miał być wypadkową wzajemnych zmagań dwu żywiołów: męskiego i żeńskiego. Schulz zaś i jego fantastyczny świat znajduje się pod silną presją kobiecości. Wymyślona przez niego pierwotna materia była bardzo kobieca. Choć nie posiadała możliwości tworzenia nowych form, była tak płodna, że wystarczał tylko niewielki ułamek ducha, a już to pierwotne źródło wszelkich bytów owocowało różnorodnością form. Cała przyroda opisywana przez Schulza nosi w sobie znamię tej pierwotnej kobiecości materii. Jest potężna, płodna, szalona i nieokiełznana. Te cechy noszą w sobie również kobiety, nawet jeśli nie zdają sobie z tego sprawy. Proszę sobie przypomnieć, z jaką łatwością panuje nad ojcem narratora Adela. Ojciec, pan nowego rodzaju stworzenia, wielki mistyk, poddaje się bez oporu woli swojej służącej. Ona nad nim panuje. Wystarczy tylko, że uda palcem gest łaskotania, a już sama myśl o łaskotkach jest w stanie sprowadzić ojca na ziemię z najwyższych metafizycznych rozważań i spowodować jego przestrach i potulność. Adela to symbol potężnej kobiecości świata, siły która może dowolnie igrać mężczyzną, uważającym się dotąd za pana stworzenia.
Jednakże narrator ma nie tylko kompleks poczucia zdominowania przez kobiety. Jest on także pod przemożnym wpływem ojca. Ojciec narratora nie mieści się w normalnej rzeczywistości. To czarodziej i filozof poszukujący nowych barw życia i niedostępnych dotąd podniet. On zupełnie nie pasuje do małomiasteczkowych realiów. Dlatego otoczenie uważa go za człowieka chorego. Ten sąd podziela nawet narrator. Tymczasem ojciec eksperymentuje. Szuka nowych form tworzenia, buduje własną filozofię, hoduje egzotyczne ptaki, rozmawia z nimi, staje się prawie jednym nich, wreszcie zaś zamienia się w karalucha ulegając kolejnej fascynacji. Mimo że narrator, podobnie jak reszta bohaterów traktuje zachowanie ojca jako objaw choroby, jest zafascynowany postacią rodziciela. On wprowadza, w opinii narratora, kolory do szarego życia w prowincjonalnym miasteczku. Postać ojca napełnia świat Schulza metafizyczną wartością, zabija pustkę i nudę. Po tajemniczym zniknięciu ojca narrator czuje, że nic już nie będzie wyglądało jak dawniej. Nastają uciążliwe tygodnie wypełnione szarością i znudzeniem. Bohater nie potrafi niczym zastąpić sobie osobowości ojca. Przemożny wpływ ojca i utajony kompleks na punkcie wybujałej kobiecości natury są bardzo ważnymi elementami fantastycznych wizji Schulza. One w głównej mierze decydują o tajemniczości i niezwykłości świata fantazji narratora. Te głębokie kompleksy narratora sprawiają również, że świat jego fantazji podobny jest do niesamowitego koszmaru, gdzie nic nie jest pewne ani jednoznaczne. Dlatego miło wraca się ze świata fantasmagorii Schulza do normalnej rzeczywistości, gdzie każda rzecz ma swoje tradycyjne imię i niczym nas nie zaskoczy.