Znalazłem sie na bezludnej wyspie: opisz jeden dzien twojego pobytu na wyspie
plisssssss bo na jutro daje najjj
ewelka8
Bezludnej Wyspie Pewnego dnia obudziła się i nie wiedziałam co sie dzieje . Poszłam więc szukać czegoś do jedzenia bo byłam bardzo głodna . Znalazłam jakies banany , ale zbytnio się ty nie najadłam i nadal byłam głodna . Musiałam się najeść tylko tym . Nagle ujżałam jakieś zwierzę był to dziki malutki tygrysek . Przygarnełam go do swojej groty i razem zamieszkaliśmy . Tygrysek wszędzie ze mna chodził i mnie chronił. Bardzo go polubiałam . Potem poszłam z nim aby cos upolować po raz pierwszy spoją zrobioną strzelba i upolowałam gołębia , zjadłam go ze smakiem było to moje piersze mięso jakie zjadłam na tej Bezludnej wyspie . Bardzo się cieszyłam że po raz pierszy uzyłam swojej strzelby i od razu upolowałam gołębia . Tak miną mój Dzien na wyspie...........:D
16 votes Thanks 9
kasia4656
Był to wtorek kiedy znalazłem się na bezludnej wyspie.pierwsze minuty spędziłem siedząć na ciepłym piasku nad brzegiem wielkiego morza.nie wiedziałem na początku gdzie się znajduję.nagle uświadomiłem sobie,że jestem na bezludnej wyspie.powoli zacząłem wchodzić w głąb wielkiego lasu.byłem głodny.poszedłem szukać patyków,aby rozpalić ognisko.gdy miałem już rozpalone ognisko zacząłem łowić ryby.wędkę zrobiłem sobie sam.po posiłku znów udałem się w głąb lasu były tam zwierzęta i ptaki.nie wiedziałem co mam robić.jak mam dać sygnał,że się tam znajduję.tak siedziałm,aż zrobiło się ciemno.piękny zachód słońca patrzyłam na niego i przypomniała mi się moja rodzina,moi znajomi.zrobiłem chamak i poszedłem spać.
14 votes Thanks 9
charlotte1994
Pewnego dnia obudziłem się na bezludnej wyspie. Nie mogłem uwierzyć, że naprawdę się na niej znajudę... Wszystko było takie nierealne, że na początek sam siebie uszczypłem. Jednak wyspa nie zniknęła. Rozejrzałem się dookoła: Za moimi plecami był las, wyglądał on na niewielki bo po tłuższym wpatrywaniu się z niego dostrzegłem jego koniec. Przede mną otwierało się morze... Szerokie i błękitne. Fale uderzały o pobliskie skały a słońce było u szczytu nieba. Miałem więc niewiele czasu na odnalezienie jakiegoś schronienia gdzie po zapadnięciu zmroku mógłbym przemyśleć swooje dalsze działania. Udałem się więc do lasu. Tam napotkałem szałas. Pomyślałem więc, że kwestię schronienia mam już z głowy. Nadeszła więc pora na zadbanie o kolację. Z doświadczenia wiedziałem jak łowić ryby w takich warunkach, więc wybrałem się na mały połów. Udało mi się złowć dorodną rybę, która wystarczyła by dla mnie samego. Wracając do odnalezionego szałasu doznałem szoku! Szałas, który parę godzin wcześniej był idealny na schronienie runą i nie nadawał się nawet na przenocowanie psa. Cóż pozostało mi innego jak szybko zbudować sobie jakiś mały dach nad głową. Z pozostałości po wcześniejszej "willi" udało mi się wydobyć pare nadających się patyków, które tworzyły podstawę mojego nowego domu. Z liści zrobiłem prowizoryczną podłogę a za łóżko posłużyły mi paprocie, które rosły wszędzie. Zaczęło się ściemniać, więc zabrałem się na rozpalenie ogniska. Poszło nawet dobrze chociaż na początku nie wiedziałem jak się za to zabrać. Nad ogniem upiekłem moją rybę. Była wstrętna nie ma co kryć. Bez przypraw smakowała jak zużyta guma do żucia. Jednak dało się w niej odczuć trochę smaku ryby. Po posiłku przykryłem się bluzą którą miałem przy sobie i padnięty zasnąłem. Obudziłem się w wielkim szoku w domu, ale nie żałowałem swojej wyprawy.
Pewnego dnia obudziła się i nie wiedziałam co sie dzieje . Poszłam więc szukać czegoś do jedzenia bo byłam bardzo głodna . Znalazłam jakies banany , ale zbytnio się ty nie najadłam i nadal byłam głodna . Musiałam się najeść tylko tym . Nagle ujżałam jakieś zwierzę był to dziki malutki tygrysek . Przygarnełam go do swojej groty i razem zamieszkaliśmy . Tygrysek wszędzie ze mna chodził i mnie chronił. Bardzo go polubiałam . Potem poszłam z nim aby cos upolować po raz pierwszy spoją zrobioną strzelba i upolowałam gołębia , zjadłam go ze smakiem było to moje piersze mięso jakie zjadłam na tej Bezludnej wyspie . Bardzo się cieszyłam że po raz pierszy uzyłam swojej strzelby i od razu upolowałam gołębia .
Tak miną mój Dzien na wyspie...........:D
Rozejrzałem się dookoła: Za moimi plecami był las, wyglądał on na niewielki bo po tłuższym wpatrywaniu się z niego dostrzegłem jego koniec. Przede mną otwierało się morze... Szerokie i błękitne. Fale uderzały o pobliskie skały a słońce było u szczytu nieba. Miałem więc niewiele czasu na odnalezienie jakiegoś schronienia gdzie po zapadnięciu zmroku mógłbym przemyśleć swooje dalsze działania. Udałem się więc do lasu. Tam napotkałem szałas. Pomyślałem więc, że kwestię schronienia mam już z głowy. Nadeszła więc pora na zadbanie o kolację. Z doświadczenia wiedziałem jak łowić ryby w takich warunkach, więc wybrałem się na mały połów. Udało mi się złowć dorodną rybę, która wystarczyła by dla mnie samego. Wracając do odnalezionego szałasu doznałem szoku! Szałas, który parę godzin wcześniej był idealny na schronienie runą i nie nadawał się nawet na przenocowanie psa. Cóż pozostało mi innego jak szybko zbudować sobie jakiś mały dach nad głową. Z pozostałości po wcześniejszej "willi" udało mi się wydobyć pare nadających się patyków, które tworzyły podstawę mojego nowego domu. Z liści zrobiłem prowizoryczną podłogę a za łóżko posłużyły mi paprocie, które rosły wszędzie.
Zaczęło się ściemniać, więc zabrałem się na rozpalenie ogniska. Poszło nawet dobrze chociaż na początku nie wiedziałem jak się za to zabrać.
Nad ogniem upiekłem moją rybę. Była wstrętna nie ma co kryć. Bez przypraw smakowała jak zużyta guma do żucia. Jednak dało się w niej odczuć trochę smaku ryby. Po posiłku przykryłem się bluzą którą miałem przy sobie i padnięty zasnąłem. Obudziłem się w wielkim szoku w domu, ale nie żałowałem swojej wyprawy.