Wilanów w rękach Sobieskich znajdował się do roku 1720, ostatnim przedstawicielem był najmłodszy syn - Konstanty, pieczętujący się tak jak ojciec i przodkowie Janiną - piękną tarczą. Zgdonie z sarmacką tradycją poszukiwano jak najdalszych antenatów, ograniczono jednak się tylko do czasów piastowskich - Leszka Czarnego, Bolesława Chrobrego czy wodza Polan Lestka. J A N I N A:W polu czerwonym tarcza fioletowa lub brunatna. W klejnocie pawi ogon. Taki zgodnie z heraldyką jest opis herbu, zwany również Clipeus in Clipeum, Pole w Polu, Szczyt w Szczycie. W Wilanowie najczęściej spotkamy Janinę jako pojedynczą tarczę o barwie złotej. Legenda mówi, że gdy poganie zaatakowali z łuków książęcą drużynę jeden z wojów imieniem Janik skonstruował wysokie tarcze, które uchroniły drużynę od gradu strzał. Na pamiątkę tego czynu Bolesław Chrobry nadał herb o kształcie tarczy i takiej właśnie nazwie
W pewnym momencie mieszczanie zamieszkujący gród doszli do wniosku, że jest on na tyle rozbudowany, tak rozwinięty, iż powinien otrzymać prawa miejskie. Wysłali zatem delegację do Krakowa, aby przekonała panującego wówczas Władysława Łokietka do nadania Lublinowi przywilejów. Ciężko było się dostać na audiencje do władcy. Czas mijał, fundusze, które miasto dało delegacji na podróż kończyły się. Sytuacja była coraz mniej ciekawa. Jednak wreszcie udało się - uzyskali audiencję u księcia. Trzeba było go jeszcze przekonać, aby nadał Lublinowi prawa miejskie. Opowiedzieli mu zatem o tym, jak po jednym z tatarskich ataków na gród, przeżyła jedynie grupa dzieci, które schroniły się przed najeźdźcą w wąwozie. Opowiedzieli mu o tym, jak to te dzieci wykarmiła jedna koza. Opowiedzieli, że te dzieci teraz dorosły, mieszkają dalej w Lublinie. Opowiedzieli, że miasto się prężnie rozwija, rozbudowuje się. Zachwycony tymi historiami Władysław Łokietek nadał Lublinowi prawa miejskie. Pozostawała kwestia wyboru herbu. Książe doradził, aby znajdowała się w nim koza. Zaproponował również winnicę, która miała być symbolem bogactwa miasta. Pomysł się spodobał, jednak spotkał się z problemami w realizacji. Delegacja mieszkańców Lublina nie miała już bowiem pieniędzy, aby zlecić profesjonaliście wykonanie herbu. Poszukali i znaleźli kogoś, kto zgodził się herb wykonać za niewielkie pieniądze. Dopiero w drodze powrotnej do Lublina rozpakowali zawiniątko z herbem. Przerażenie ich było ogromne, gdy zamiast kozy i pięknej winnicy zobaczyli na herbie starego owłosionego capa, objadającego się winogronami. Niestety, na powrót do Krakowa było już za późno…
Myślę że pomogłam jak co ja piszę ci lęgęde o mieście Lublin.. Napisz podobnie tylko zmień miasto.... Proszę..
Wilanów w rękach Sobieskich znajdował się do roku 1720, ostatnim przedstawicielem był najmłodszy syn - Konstanty, pieczętujący się tak jak ojciec i przodkowie Janiną - piękną tarczą. Zgdonie z sarmacką tradycją poszukiwano jak najdalszych antenatów, ograniczono jednak się tylko do czasów piastowskich - Leszka Czarnego, Bolesława Chrobrego czy wodza Polan Lestka.
J A N I N A:W polu czerwonym tarcza fioletowa lub brunatna. W klejnocie pawi ogon. Taki zgodnie z heraldyką jest opis herbu, zwany również Clipeus in Clipeum, Pole w Polu, Szczyt w Szczycie. W Wilanowie najczęściej spotkamy Janinę jako pojedynczą tarczę o barwie złotej.
Legenda mówi, że gdy poganie zaatakowali z łuków książęcą drużynę jeden z wojów imieniem Janik skonstruował wysokie tarcze, które uchroniły drużynę od gradu strzał. Na pamiątkę tego czynu Bolesław Chrobry nadał herb o kształcie tarczy i takiej właśnie nazwie
W pewnym momencie mieszczanie zamieszkujący gród doszli do wniosku, że jest on na tyle rozbudowany, tak rozwinięty, iż powinien otrzymać prawa miejskie. Wysłali zatem delegację do Krakowa, aby przekonała panującego wówczas Władysława Łokietka do nadania Lublinowi przywilejów.
Ciężko było się dostać na audiencje do władcy. Czas mijał, fundusze, które miasto dało delegacji na podróż kończyły się. Sytuacja była coraz mniej ciekawa. Jednak wreszcie udało się - uzyskali audiencję u księcia. Trzeba było go jeszcze przekonać, aby nadał Lublinowi prawa miejskie.
Opowiedzieli mu zatem o tym, jak po jednym z tatarskich ataków na gród, przeżyła jedynie grupa dzieci, które schroniły się przed najeźdźcą w wąwozie. Opowiedzieli mu o tym, jak to te dzieci wykarmiła jedna koza. Opowiedzieli, że te dzieci teraz dorosły, mieszkają dalej w Lublinie. Opowiedzieli, że miasto się prężnie rozwija, rozbudowuje się. Zachwycony tymi historiami Władysław Łokietek nadał Lublinowi prawa miejskie.
Pozostawała kwestia wyboru herbu. Książe doradził, aby znajdowała się w nim koza. Zaproponował również winnicę, która miała być symbolem bogactwa miasta. Pomysł się spodobał, jednak spotkał się z problemami w realizacji. Delegacja mieszkańców Lublina nie miała już bowiem pieniędzy, aby zlecić profesjonaliście wykonanie herbu. Poszukali i znaleźli kogoś, kto zgodził się herb wykonać za niewielkie pieniądze.
Dopiero w drodze powrotnej do Lublina rozpakowali zawiniątko z herbem. Przerażenie ich było ogromne, gdy zamiast kozy i pięknej winnicy zobaczyli na herbie starego owłosionego capa, objadającego się winogronami. Niestety, na powrót do Krakowa było już za późno…
Myślę że pomogłam jak co ja piszę ci lęgęde o mieście Lublin.. Napisz podobnie tylko zmień miasto.... Proszę..