Główną przyczyną bitwy było powstanie antyhabsburskie, które wybuchło na terenie Austrii w 1682 roku. Kara Mustafa był bardzo pewien wygranej, dlatego "nie przyłożył" się do tej wojny. Rozpoczęła się ona rankiem 12 września. Na początku Sobieski wysłał chorągwie husarkską, którą kierował Zymgunt Zbierzchowski, aby sprawdziła teren walki.
Mustafa myśląć, że jest to atak ze strony wroga, postanowił wysłać dużą ilość kawalerii w pogoń. Przez to w tureckiej armii powstało wielkie zamieszanie, które Sobieski wykorzystał. Dzięki temu, że polacy zdążyli już wytoczyć armaty, mogli zgładzić znaczną część wojsk przeciwnika. Następnie już husaria ruszyła z pełną siłą "zmiatając" wszystko co stanęło jej na drodze. Wojska Mustafy zaczęły się wycofywać. Bitwa została wygrana przez Sobieskiego. Skutkami odsieczy wiedeńskiej jest złożenie hołdu naszemu królowi przez Leoplda I - cesarza Austrii.
Proszę o naj.
2 votes Thanks 1
darkozm
Odsiecz wiedeńska była wydarzeniem niebagatelnym - już jej uczestnicy mieli świadomość, że biorą udział w czymś niezwykłym. Liczne pamiętniki oddają nastrój niesamowitości, zaś wiele niezwykłych wydarzeń jakie miały wtedy miejsce do dziś pozostały do końca niezbadane. Warto się z nimi zapoznać by pojąć czym dla współczesnych była bitwa pod Wiedniem 1683 roku.
Podczas kampanii 1683 roku miały miejsce zdarzenia, które zostały odnotowane przez różnych uczestników wypraw, a które na strudzonych żołnierzach wywarły spore wrażenie.
Jeszcze podczas marszu na Wiedeń, a dokładnie 30 sierpnia, na niebie pokazał się „orzeł piękny i wielki”, który przez cały dzień zdawał się pilnować królewskiej osoby „jakoby drogę pokazując”. Polskie rycerstwo odebrało to jako pomyślny znak.
Następnego dnia orła już wprawdzie nie widziano, lecz na niebie pojawiła się tęcza „jakoby pośrodku nieba, prosto nad głowami naszymi (...) rogi miała obydwa odwrócone od słońca”. W dodatku przez dwie godziny był widoczny „meteor”, któremu podczas marszu mogło się przypatrywać wojsko. Fakt, że odnotowano to w kilku miejscach świadczy, że i to odbierano jako znak od Boga.
W dniu bitwy, nad samym ranem, zanim jeszcze wojsko uszykowało się do boju odprawiono dwie msze święte. Drugę Mszę Św. odprawował włoski ksiądz Marek d’Aviano, a król (jak głosi tradycja) służył do Mszy jako ministrant. Kończąc nabożeństwo ksiądz zamiast rzec łacińskie „Ite, missa est” (Idźcie, msza skończona), rzekł „Vinces Joannes” (Zwyciężysz Janie), do czego później – pytany – nie chciał się przyznać. Kiedy nie mógł opędzić się od natrętów wręcz ganił ich słowami „Albo to ja szalony takie rzeczy mówić? Nie jestem ja żaden prorok”. Dziś tłumaczy się to emocjonalnym uniesieniem, podczas którego ksiądz mógł wypowiedzieć myśl, której by sobie życzył, a nie formułki którą powinien powiedzieć. Z całego zajścia nie zdawał sobie sprawy, ale wrażenie na żołnierzach pozostawił.
Kolejnym dziwnym zdarzeniem było odnalezienie w ziemi, zwiniętego w rulon, obrazu Najświętszej Matki Niepokalanego Poczęcia. Jest to sprawa dziwna, ale absolutnie potwierdzona w źródłach. Różnica w przekazach polega tylko na umiejscowieniu w czasie owego znaleziska (autorzy niektórych pamiętników spisywali swe wspomnienia wiele lat po odsieczy, zdarzało im się mylić kolejność wydarzeń, ale nie samą ich istotę). Już samo znalezisko byłoby wydarzeniem niecodziennym, ale co o tym myśleć jeśli dodamy fakt, że na odwrocie obrazu widniał napis: „Erit victor Joannes”(Jan będzie zwycięzcą – znane są inne wersje inskrypcji, mające jednak tą samą treść)? Historycy sugerują, że mógł to być zmyślny zabieg propagandowy króla, mający zapewnić wojsko o słuszności wyprawy, choć sam król wspomina o nim w prywatnym liście do Marysieńki. Jeszcze wnuczka Jana Sobieskiego – Maria Klementyna – prosiła swego ojca Jakuba, by tę niezwykłą historię opisał dla potomnych.
Fakt jest niezaprzeczalny, a wyjaśnienie go bez wiarygodnych źródeł jest tylko spekulacją.
Jeszcze podczas marszu na odsiecz Sobieski lubił prezentować cudzoziemcom jazdę koronną – skóry dzikich zwierząt, lśniące zbroje i szyszaki, a także husarskie skrzydła robiły piorunujące wrażenie. Jeden z obserwatorów wskazał jednak na polskich piechurów – na których składali się głównie chłopi: źle odziani, a niektórzy nawet idący boso. Skonfundowany Sobieski odparł: „Przypatrzcie się tym walecznym. Jest to wojsko niezwyciężone, które przysięgło ubierać się nie inaczej, jak tylko w szaty zdobyte na nieprzyjacielu”.
Jeden z uczestników odsieczy wiedeńskiej zanotował, że Jan III Sobieski podczas wyprawy zawsze gdzieś w pobliżu miał przytroczony niewielki stołek. Jak się okazało, tusza przeszkadzała królowi na tyle, że za pomocą owego taboreciku musiał wsiadać na konia, w czym pomagał mu wierny przyjaciel Marek Matczyński.
Tuż przed bitwą, nad ranem 12 IX, Sobieski nakazał żołnierzom armii koronnej przepasać się słomianymi powrozami, bowiem orientalny strój sarmacki zanadto przypominał Niemcom tureckie szaty i sprzymierzeni obawiali się, by w ferworze walki Niemcy nie pomylili się w odróżnianiu Turka od Polaka.
O odsieczy wiedeńskiej krąży wiele anegdot, dosyć popularną, acz niemającą potwierdzenia w źródłach jest ta o specyficznym dialogu wezyra Kara Mustafy z królem Sobieskim. Przed bitwą wiedeńską miał wezyr wysłać do Lwa Lechistanu korzec maku na znak, że tyle ma żołnierzy pod sobą ile jest tych ziarenek w korcu – niezliczoną ilość. Miał na to Sobieski odesłać garniec pieprzu z komentarzem, że Polaków jest tylko tyle ile ziarenek pieprzu, ale niech no ktoś spróbuje je zgryźć!
To dzięki odsieczy wiedeńskiej Jana Sobieskiego w Europie rozprzestrzeniła się kawa. W obozie tureckim Kara Mustafy oprócz rzeczy niezbędnych do prowadzenia wojny pełno było atrybutów wschodniego przepychu – wielki namiot wezyra jest tego doskonałym przykładem. W zdobycznym obozie znaleziono też beczkę pełną małych, egzotycznych ziarenek, którą przekazano Jerzemu Franciszkowi Kulczyckiemu - w podziękowaniu za narażanie życia przy przedzieraniu się przez oblegających Wiedeń Turków dla przenoszenia tajnych listów. Kulczycki, dzięki temu zapasowi, założył w Wiedniu pierwszą europejską kawiarnię, która zresztą, istnieje do dziś (tak przynajmniej twierdzą właściciele jednej z wiedeńskich kawiarni). Wkrótce kawa rozprzestrzeniła się po całej Europie robiąc zawrotną karierę jako przysmak wielu ludzi (wtedy raczej tylko arystokracji).
Z odsieczy wiedeńskiej przyniesiono jeszcze jeden egzotyczny
przysmak – tzw. po francusku „pomme de terre”, czyli jabłko ziemne. Jakoś parze królewskiej twardy owoc ziemny nie przypadł do smaku, a sama królowa uznała, że taki „wynalazek” raczej nie przyjmie się w Polsce. Dziś ziemniaki (bo o nich mowa) zna cały świat, a Polska jest dziś ich eksporterem wywożącym setki tysięcy ton tego „wynalazku” rocznie.
Prosze tu masz wszystko na jakim etapie sie nie zatrzymasz i tak będziesz miała wszystko dokładnie wyjaśnione. Liczę na naj!!!
Główną przyczyną bitwy było powstanie antyhabsburskie, które wybuchło na terenie Austrii w 1682 roku. Kara Mustafa był bardzo pewien wygranej, dlatego "nie przyłożył" się do tej wojny. Rozpoczęła się ona rankiem 12 września. Na początku Sobieski wysłał chorągwie husarkską, którą kierował Zymgunt Zbierzchowski, aby sprawdziła teren walki.
Mustafa myśląć, że jest to atak ze strony wroga, postanowił wysłać dużą ilość kawalerii w pogoń. Przez to w tureckiej armii powstało wielkie zamieszanie, które Sobieski wykorzystał. Dzięki temu, że polacy zdążyli już wytoczyć armaty, mogli zgładzić znaczną część wojsk przeciwnika. Następnie już husaria ruszyła z pełną siłą "zmiatając" wszystko co stanęło jej na drodze. Wojska Mustafy zaczęły się wycofywać. Bitwa została wygrana przez Sobieskiego. Skutkami odsieczy wiedeńskiej jest złożenie hołdu naszemu królowi przez Leoplda I - cesarza Austrii.
Proszę o naj.
Podczas kampanii 1683 roku miały miejsce zdarzenia, które zostały odnotowane przez różnych uczestników wypraw, a które na strudzonych żołnierzach wywarły spore wrażenie.
Jeszcze podczas marszu na Wiedeń, a dokładnie 30 sierpnia, na niebie pokazał się „orzeł piękny i wielki”, który przez cały dzień zdawał się pilnować królewskiej osoby „jakoby drogę pokazując”. Polskie rycerstwo odebrało to jako pomyślny znak.
Następnego dnia orła już wprawdzie nie widziano, lecz na niebie pojawiła się tęcza „jakoby pośrodku nieba, prosto nad głowami naszymi (...) rogi miała obydwa odwrócone od słońca”. W dodatku przez dwie godziny był widoczny „meteor”, któremu podczas marszu mogło się przypatrywać wojsko. Fakt, że odnotowano to w kilku miejscach świadczy, że i to odbierano jako znak od Boga.
W dniu bitwy, nad samym ranem, zanim jeszcze wojsko uszykowało się do boju odprawiono dwie msze święte. Drugę Mszę Św. odprawował włoski ksiądz Marek d’Aviano, a król (jak głosi tradycja) służył do Mszy jako ministrant. Kończąc nabożeństwo ksiądz zamiast rzec łacińskie „Ite, missa est” (Idźcie, msza skończona), rzekł „Vinces Joannes” (Zwyciężysz Janie), do czego później – pytany – nie chciał się przyznać. Kiedy nie mógł opędzić się od natrętów wręcz ganił ich słowami „Albo to ja szalony takie rzeczy mówić? Nie jestem ja żaden prorok”. Dziś tłumaczy się to emocjonalnym uniesieniem, podczas którego ksiądz mógł wypowiedzieć myśl, której by sobie życzył, a nie formułki którą powinien powiedzieć. Z całego zajścia nie zdawał sobie sprawy, ale wrażenie na żołnierzach pozostawił.
Kolejnym dziwnym zdarzeniem było odnalezienie w ziemi, zwiniętego w rulon, obrazu Najświętszej Matki Niepokalanego Poczęcia. Jest to sprawa dziwna, ale absolutnie potwierdzona w źródłach. Różnica w przekazach polega tylko na umiejscowieniu w czasie owego znaleziska (autorzy niektórych pamiętników spisywali swe wspomnienia wiele lat po odsieczy, zdarzało im się mylić kolejność wydarzeń, ale nie samą ich istotę). Już samo znalezisko byłoby wydarzeniem niecodziennym, ale co o tym myśleć jeśli dodamy fakt, że na odwrocie obrazu widniał napis: „Erit victor Joannes”(Jan będzie zwycięzcą – znane są inne wersje inskrypcji, mające jednak tą samą treść)? Historycy sugerują, że mógł to być zmyślny zabieg propagandowy króla, mający zapewnić wojsko o słuszności wyprawy, choć sam król wspomina o nim w prywatnym liście do Marysieńki. Jeszcze wnuczka Jana Sobieskiego – Maria Klementyna – prosiła swego ojca Jakuba, by tę niezwykłą historię opisał dla potomnych.
Fakt jest niezaprzeczalny, a wyjaśnienie go bez wiarygodnych źródeł jest tylko spekulacją.
Jeszcze podczas marszu na odsiecz Sobieski lubił prezentować cudzoziemcom jazdę koronną – skóry dzikich zwierząt, lśniące zbroje i szyszaki, a także husarskie skrzydła robiły piorunujące wrażenie. Jeden z obserwatorów wskazał jednak na polskich piechurów – na których składali się głównie chłopi: źle odziani, a niektórzy nawet idący boso. Skonfundowany Sobieski odparł: „Przypatrzcie się tym walecznym. Jest to wojsko niezwyciężone, które przysięgło ubierać się nie inaczej, jak tylko w szaty zdobyte na nieprzyjacielu”.
Jeden z uczestników odsieczy wiedeńskiej zanotował, że Jan III Sobieski podczas wyprawy zawsze gdzieś w pobliżu miał przytroczony niewielki stołek. Jak się okazało, tusza przeszkadzała królowi na tyle, że za pomocą owego taboreciku musiał wsiadać na konia, w czym pomagał mu wierny przyjaciel Marek Matczyński.
Tuż przed bitwą, nad ranem 12 IX, Sobieski nakazał żołnierzom armii koronnej przepasać się słomianymi powrozami, bowiem orientalny strój sarmacki zanadto przypominał Niemcom tureckie szaty i sprzymierzeni obawiali się, by w ferworze walki Niemcy nie pomylili się w odróżnianiu Turka od Polaka.
O odsieczy wiedeńskiej krąży wiele anegdot, dosyć popularną, acz niemającą potwierdzenia w źródłach jest ta o specyficznym dialogu wezyra Kara Mustafy z królem Sobieskim. Przed bitwą wiedeńską miał wezyr wysłać do Lwa Lechistanu korzec maku na znak, że tyle ma żołnierzy pod sobą ile jest tych ziarenek w korcu – niezliczoną ilość. Miał na to Sobieski odesłać garniec pieprzu z komentarzem, że Polaków jest tylko tyle ile ziarenek pieprzu, ale niech no ktoś spróbuje je zgryźć!
To dzięki odsieczy wiedeńskiej Jana Sobieskiego w Europie rozprzestrzeniła się kawa. W obozie tureckim Kara Mustafy oprócz rzeczy niezbędnych do prowadzenia wojny pełno było atrybutów wschodniego przepychu – wielki namiot wezyra jest tego doskonałym przykładem. W zdobycznym obozie znaleziono też beczkę pełną małych, egzotycznych ziarenek, którą przekazano Jerzemu Franciszkowi Kulczyckiemu - w podziękowaniu za narażanie życia przy przedzieraniu się przez oblegających Wiedeń Turków dla przenoszenia tajnych listów. Kulczycki, dzięki temu zapasowi, założył w Wiedniu pierwszą europejską kawiarnię, która zresztą, istnieje do dziś (tak przynajmniej twierdzą właściciele jednej z wiedeńskich kawiarni). Wkrótce kawa rozprzestrzeniła się po całej Europie robiąc zawrotną karierę jako przysmak wielu ludzi (wtedy raczej tylko arystokracji).
Z odsieczy wiedeńskiej przyniesiono jeszcze jeden egzotyczny
przysmak – tzw. po francusku „pomme de terre”, czyli jabłko ziemne. Jakoś parze królewskiej twardy owoc ziemny nie przypadł do smaku, a sama królowa uznała, że taki „wynalazek” raczej nie przyjmie się w Polsce. Dziś ziemniaki (bo o nich mowa) zna cały świat, a Polska jest dziś ich eksporterem wywożącym setki tysięcy ton tego „wynalazku” rocznie.
Prosze tu masz wszystko na jakim etapie sie nie zatrzymasz i tak będziesz miała wszystko dokładnie wyjaśnione. Liczę na naj!!!