Wracaliśmy wraz z Romkiem ze szkoły, rozmawiając o dzisiejszych lekcjach. Na ulicach był wyjątkowo mały ruch. Szliśmy dość wolno, bo dawno się nie widzieliśmy i chcieliśmy porozmawiać o wszystkim, co nam tylko przyjdzie do głowy. Kiedy szliśmy poboczem jedną z mniejszych uliczek poczułem jakiś dziwny zapach, straciłem czucie w całym ciele i nagle wszystko wokół zrobiło się czarne. Kiedy otworzyłem oczy znajdowałem się w jakimś dziwnym, wilgotnym miejscu, obwiązany linami, z ziemniakiem w ustach. Koło mnie związany siedział Romek. Był jeszcze nieprzytomny, ale po jego dłoniach i twarzy widziałem, ze musieli nas potraktować jakiegoś rodzaju gazem paraliżującym, bo jego ręce były białe jak mąka, a jego włosy przypominały siano. Minęło około 15 minut, zanim Romek się ocknął. Romek znajdował się w lepszej sytuacji bo w jego ustach nie było ziemniaka, a obwiązany był jedynie cienką linką, a na dodatek w swoim rękawie miał scyzoryk. Od razu go wyciągnął, przyciął linę, uwolnił mnie. Szeptem zgadaliśmy się, aby po cichu, opierając się o ścianę wyjśc z tego dziwnego budynku. Według planu po cichu podeszliśmy do drzwi. Nagle z daleka wyłoniła się postać postawnego faceta, który niósł w rękach łom. Wzięliśmy linkę, ustawiliśmy się po dwóch stronach drzwi, i rozciągnęliśmy ją. Kiedy facet podszedł, potknął się o nią i wylądował na ziemi. Ja szybko wziąłem mu łom, i nałożyłem mu na głowę leżące obok krzesło, a Romek związał go linką. W jego kieszeni znaleźliśmy telefon komórkowy, więc od razu zadzwoniliśmy na policję, i opisaliśmy im całą sytuację, oraz miejsce, w którym się znajdowaliśmy. Po około godzinie policjanci przyjechali na miejsce. Owego mięśniaka zapakowali do radiowozu, a nas odwieziono do domu. I tak to było, w opuszczonym domu...
W opuszczonyn domu
Wracaliśmy wraz z Romkiem ze szkoły, rozmawiając o dzisiejszych lekcjach. Na ulicach był wyjątkowo mały ruch. Szliśmy dość wolno, bo dawno się nie widzieliśmy i chcieliśmy porozmawiać o wszystkim, co nam tylko przyjdzie do głowy. Kiedy szliśmy poboczem jedną z mniejszych uliczek poczułem jakiś dziwny zapach, straciłem czucie w całym ciele i nagle wszystko wokół zrobiło się czarne. Kiedy otworzyłem oczy znajdowałem się w jakimś dziwnym, wilgotnym miejscu, obwiązany linami, z ziemniakiem w ustach. Koło mnie związany siedział Romek. Był jeszcze nieprzytomny, ale po jego dłoniach i twarzy widziałem, ze musieli nas potraktować jakiegoś rodzaju gazem paraliżującym, bo jego ręce były białe jak mąka, a jego włosy przypominały siano. Minęło około 15 minut, zanim Romek się ocknął. Romek znajdował się w lepszej sytuacji bo w jego ustach nie było ziemniaka, a obwiązany był jedynie cienką linką, a na dodatek w swoim rękawie miał scyzoryk. Od razu go wyciągnął, przyciął linę, uwolnił mnie. Szeptem zgadaliśmy się, aby po cichu, opierając się o ścianę wyjśc z tego dziwnego budynku. Według planu po cichu podeszliśmy do drzwi. Nagle z daleka wyłoniła się postać postawnego faceta, który niósł w rękach łom. Wzięliśmy linkę, ustawiliśmy się po dwóch stronach drzwi, i rozciągnęliśmy ją. Kiedy facet podszedł, potknął się o nią i wylądował na ziemi. Ja szybko wziąłem mu łom, i nałożyłem mu na głowę leżące obok krzesło, a Romek związał go linką. W jego kieszeni znaleźliśmy telefon komórkowy, więc od razu zadzwoniliśmy na policję, i opisaliśmy im całą sytuację, oraz miejsce, w którym się znajdowaliśmy. Po około godzinie policjanci przyjechali na miejsce. Owego mięśniaka zapakowali do radiowozu, a nas odwieziono do domu. I tak to było, w opuszczonym domu...