Andrzej Kaliszewski ZBIGNIEW HERBERT 1. WSTĘP Niewątpliwie na debiucie Herberta zaciążyła przeżywająca w latach 50. swe apogeum poetyka awangardowa, będąca znakiem sprzeciwu wobec regularności i deklaratywności wiersza socrealistów. Ale Herbertowi bliska była raczej ta awangarda spod znaku Różewicza, opozycyjna do awangardy Przybosia czy Peipera. Różnica jest istotna, a trafnie ujął ją Kazimierz Wyka w słynnej recenzji, wyznaczającej na całe lata kierunek interpretacji Herberta: „lakoniczna składnia wiersza intonacyjnego [...] występuje [...] raczej w typie skrótowej, przez zęby cedzonej, wypowiedzi o sprawie, aniżeli budowy sprawy poprze obraz” (K. Wyka, s. 180). Wcześniej w słynnej publikacji Prapremiera pięciu poetów, będącej oficjalnym ogłoszeniem powstania poetyckiego pokolenia ‘56 („Życie Literackie” 1955 nr 51) Jan Błoński, rekomendujący Herberta, konstatował: „Herbert był Różewiczem, który w pewnej chwili poszedł we własną stronę, nie można powiedzieć że wzorował się na Różewiczu: on nim po prostu był” (J. Błoński, tamże). W 1958 Wiesław Paweł Szymański publikuje szkic pod znamiennym tytułem Suchy poemat moralisty? („Znak” 1958 nr 1), w którym udowadnia powierzchowność ocen, dotyczących zależności Herberta od „Mistrza”. Istotnie – zgodzić się trzeba z Szymańskim, że elipsa, unikanie interpunkcji, czwarty system wersyfikacyjny zbliżają naszego poetę do autora Niepokoju. Ale już w pierwszym tomie Herberta uderza pasja moralizatorska, szukanie kodu kulturowego, nawrót do wiersza tonicznego, szerokiej frazy, logicznego wywodu – to sprawiło, że zaczęto mówić o nim jako o poecie intelektu, nawet neoklasyku. Na pierwszy plan – na długie lata – wysuwa się więc w ocenach i próbach zaklasyfikowania dykcji Herberta: stylistyczna prostota oraz rola ironii (por. J. Błoński, Tradycja, ironia i głębsze znaczenie, J. Kwiatowski, Imiona prostoty). Niewątpliwie Herbert „odstawał” dlatego od współdebiutantów roku 1956, w których twórczości dostrzegano raczej powrót do wolnej wyobraźni i romantycznego indywidualizmu. Herbert (wraz z Rymkiewiczem, częściowo Szymborską oraz Bryllem) stanowił odłam filozoficzno-intelektualny czy kulturowy pokolenia „Współczesności”. Zatem specyfika poezji Herberta to łączenie awangardy z tradycją, a wyobraźni dyktatorskiej – z wyobraźnią relacjonującą, z etyką, moralistyką, co było założeniem starszych poetyk, zwłaszcza klasycznych. Herbert po latach poezji hermetycznej, jak i poezji dworskotendencyjnej, płytko patriotycznej, utylitarnej – znowu jest „zrozumiały”. Znaczy to koniec ciemnych symboli, pseudonimizacji, ekwiwalentyzacji. To powrót dyskursywności (referencyjności), logiki, obiektywizmu, przesłania, wiersz zawiera anegdotę, fabułę, pełne zdanie, odwołuje się do pokładów tradycji, czasem erudycji, do kodu kulturowego, pyta o powszechniki, nie zamyka się w polskim zaścianku. Zauważalne są też w tym kontekście wpływy na twórczość Herberta – pisarstwa K.K. Baczyńskiego, Czesława Miłosza czy Kazimierza Wierzyńskiego. Herbert potrafi przy tym być dowcipny, ironiczny, przewrotny, kontrowersyjny; jednocześnie dla nawiązania autentycznego dialogu z czytelnikiem, jak i podlegającą dehumanizacji współczesnością, on – erudyta i filozof – sięga po język ulicy i kultury masowej, nim przemawia o sprawach najważniejszych. Umie też – gdy uzna to za konieczne – stać się mistrzem stylizacji, pastiszu, „cudzego słowa”.
Andrzej Kaliszewski
ZBIGNIEW HERBERT
1. WSTĘP
Niewątpliwie na debiucie Herberta zaciążyła przeżywająca w latach 50. swe
apogeum poetyka awangardowa, będąca znakiem sprzeciwu wobec regularności i
deklaratywności wiersza socrealistów. Ale Herbertowi bliska była raczej ta awangarda spod
znaku Różewicza, opozycyjna do awangardy Przybosia czy Peipera. Różnica jest istotna, a
trafnie ujął ją Kazimierz Wyka w słynnej recenzji, wyznaczającej na całe lata kierunek
interpretacji Herberta: „lakoniczna składnia wiersza intonacyjnego [...] występuje [...] raczej w
typie skrótowej, przez zęby cedzonej, wypowiedzi o sprawie, aniżeli budowy sprawy poprze
obraz” (K. Wyka, s. 180). Wcześniej w słynnej publikacji Prapremiera pięciu poetów, będącej
oficjalnym ogłoszeniem powstania poetyckiego pokolenia ‘56 („Życie Literackie” 1955 nr 51)
Jan Błoński, rekomendujący Herberta, konstatował: „Herbert był Różewiczem, który w
pewnej chwili poszedł we własną stronę, nie można powiedzieć że wzorował się na
Różewiczu: on nim po prostu był” (J. Błoński, tamże). W 1958 Wiesław Paweł Szymański
publikuje szkic pod znamiennym tytułem Suchy poemat moralisty? („Znak” 1958 nr 1), w
którym udowadnia powierzchowność ocen, dotyczących zależności Herberta od „Mistrza”.
Istotnie – zgodzić się trzeba z Szymańskim, że elipsa, unikanie interpunkcji, czwarty system
wersyfikacyjny zbliżają naszego poetę do autora Niepokoju. Ale już w pierwszym tomie
Herberta uderza pasja moralizatorska, szukanie kodu kulturowego, nawrót do wiersza
tonicznego, szerokiej frazy, logicznego wywodu – to sprawiło, że zaczęto mówić o nim jako o
poecie intelektu, nawet neoklasyku. Na pierwszy plan – na długie lata – wysuwa się więc w
ocenach i próbach zaklasyfikowania dykcji Herberta: stylistyczna prostota oraz rola ironii
(por. J. Błoński, Tradycja, ironia i głębsze znaczenie, J. Kwiatowski, Imiona prostoty).
Niewątpliwie Herbert „odstawał” dlatego od współdebiutantów roku 1956, w których
twórczości dostrzegano raczej powrót do wolnej wyobraźni i romantycznego indywidualizmu.
Herbert (wraz z Rymkiewiczem, częściowo Szymborską oraz Bryllem) stanowił odłam
filozoficzno-intelektualny czy kulturowy pokolenia „Współczesności”.
Zatem specyfika poezji Herberta to łączenie awangardy z tradycją, a wyobraźni
dyktatorskiej – z wyobraźnią relacjonującą, z etyką, moralistyką, co było założeniem starszych
poetyk, zwłaszcza klasycznych. Herbert po latach poezji hermetycznej, jak i poezji dworskotendencyjnej, płytko patriotycznej, utylitarnej – znowu jest „zrozumiały”. Znaczy to koniec
ciemnych symboli, pseudonimizacji, ekwiwalentyzacji. To powrót dyskursywności
(referencyjności), logiki, obiektywizmu, przesłania, wiersz zawiera anegdotę, fabułę, pełne
zdanie, odwołuje się do pokładów tradycji, czasem erudycji, do kodu kulturowego, pyta o
powszechniki, nie zamyka się w polskim zaścianku. Zauważalne są też w tym kontekście
wpływy na twórczość Herberta – pisarstwa K.K. Baczyńskiego, Czesława Miłosza czy
Kazimierza Wierzyńskiego. Herbert potrafi przy tym być dowcipny, ironiczny, przewrotny,
kontrowersyjny; jednocześnie dla nawiązania autentycznego dialogu z czytelnikiem, jak i
podlegającą dehumanizacji współczesnością, on – erudyta i filozof – sięga po język ulicy i
kultury masowej, nim przemawia o sprawach najważniejszych. Umie też – gdy uzna to za
konieczne – stać się mistrzem stylizacji, pastiszu, „cudzego słowa”.