Zaznacz w powieści fragmenty opisujące najciekawsze przygody Stasia i Nel. Uzupełnij tabele. PLISSSSSSS NA JUTRO PLISSSSSSS PILNE
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
porwanie,przygarnniecie slonia,spotkanie 2 niewolnikow (nie pamietam jak sie nazywali sory :( ) ,dojscie do wioski, walka stasia z lwem, dotarcie do rodziców
sory ze nie pokolei , mam nadzieje ze pomoglem licze na naj :)
Napiszę tylko fragmenty.
Święta Bożego Narodzenia (prezenty dla dzieci: Saba dla Nel i sztucer dla Stasia)
''-Jutro-pamietajcie-jest Wigilia i ten pies miał być niespodzianką przeznaczoną przez pana Tarkowskiego dla Nel, ale ponieważ niespodzianka zaczęła szczekać, zmuszony jestem zapowiedzieć ją już dziś.
Usłyszawszy to Nel wdrapała się w jednej chwilii na kolana pana Tarkowskiego i objęła go za szyję, nastepnie przeskoczyła na ojcowskie:
-Tatusiu, jaka ja jestem szczęśliwa! Jaka szczęśliwa! [...]
-Chamisie, przyprowadź psa.
Młody Sudańczyk zniknął za namiotem kuchennym i po chwilii ukazał się znów prowadząc olbrzymie zwierzę za obrożę.
A Nel aż sie cofnęła.
-Oj!- zawołała chwytając ojca za rękę.
Staś natomiast wpadł w zapał:
-Ależ to lew, nie pies!
-Nazywa się Saba(lew)- odpowiedział pan Tarkowski.-Należy on do rasy mastyfów, to zaś są największe psy na świecie. Ten ma dopiero dwa lata, ale istotnie jest ogromny. Nie bój się, Nel, gdyż łagodny jest ja baranek. Tylko śmiało! Puść go, Chamisie. [...] ''
Przyjazd Chamisa po dzieci, porwanie.
''Godzina była piąta pk południu. Pogoda wspaniała. Słońce przeszło już na tę stronę Nilu i zniżyło się nad pustyniątonąc w złotych i purpurowych zorzach płonących po zachodniej stronie nieba. Powietrze tak było przesycone różowym blaskiem, że oczy mrużyły się od jego zbytku. Pola przybrały odcień liliowy, a natomiast odległe wzgórza, odrzynające się twardo na tle zórz, miały barwę czystego ametystu. Świat tracił cechy rzeczywistości i zdawał się być jedną grą zaziemskich świateł.
Póki jechali przez kraj zielony i uprawny, przewodnik-Beduin prowadziłm karawanę krokiem umiarkowanym, z chwilą jednak gdy pod nogami wielbłądów zaskrzypiał twardy piasek, zmieniło się wszystko od razu.
- Yalla! Yalla!- zawyły nagle dzikie głosy.
A jednocześnie dał się słyszeć świst batów i wielbłądy, przeszedłszy z kłusa w cwał, poczęły pędzić jak wicher, wyrzucając nogami piasek i żwir pustyni.
-Yalla! Yalla! ''
[...]
Upłynęła godzina, potem druga: ani namiotów, ani ognisk nigdzie nie było widać.
Wówczas włosy powstały na głowie Stasia, albowiem zrosumiał, że ich porwano.
Burza piaskowa, próba ucieczki.
''I rzeczywiście wiatr nadchodził. W oddali pojawiła się jakby ciemna chmura, która czyniła się w oczach coraz wyższą i zbliżała się do karawany.Poruszyły się też naokół najbliższe fale powietrza i nagle podmuchy poczęły skręcać piasek. [...]''
Wąwóz- zabicie lwa i porywaczy przez Stasia, uwolnienie Kalego i Mei.
''I nagle uczuł, że nos i policzki bledną mu znowu, ale było to inne zimno, płynące nie ze strachu, lecz ze strasznego i nieubłaganego postanowienia, od którego serce w piersiach czynie sie na razie żelazne.
-''Tak! To przecie łotry, katy, mordercy, a Nel w ich ręku!...''
-Nie zamordujesz jej- powtórzył.
Zbliżył się ku nim- znów stanął- i nagle z błyskawiczną szybkością podniósł sztrzelbę do twarzy.
Dwa strzały jednen za drugim targneły echem wąwozu: Gebhr runął na ziemię jak wór piasku, a Chamis pochylił się w kulbace i uderzył krwawym czołem o kark koński.
Dwaj Beduini wydali okropny okrzyk przerażenia i zeskoczywszy z koni rzucili się ku Stasiowi. [...]
Głupcy! Ledwie przebiegli kilkanaście kroków, szczęknęła znów złowroga strzelba, wąwóz odegrzmiał echem, nowych strzałów i obaj padli twarzami na ziemię rzucając się i tłukąc jak wyjęte z wody ryby.
Jeden-gorzej w pośpiechu strzelony- podniósł sie jeszcze i wsparł na rękach, ale w tej chwilii Saba zatopił mu kły w karku. Nastała śmiertelna cisza. [...]
Nieszczęście- Nel choruje na febrę.
''Pewnego dnia przy wieczerzy Nel podniósłszy do ust kawałek wędzonego mięsa odsunęła go nagle jakby ze wstrętem i rzekła:
-Nie mogę dziś jeść.
[...]
Jednakże gdy dziewczynka nie przestawała krążyć coraz pośpieszniej, Staś poszedł za nią i zapytał:
-Hej, mała ćmo! Czemu tak latasz koło ognia?
Pytał jeszcze wesoło, ale już się zaniepokoił, a niepokój jego wzrósł, gdy Nel odpowiedziała:
-Nie wiem. Nie mogę usiedzieć na miejscu.
-Co ci jest?
-Tak mi jakoś nieswojo i tak dziwnie...
A wtem oparła mu nagle główkę na piersiach i jakby przyznając sie do winy, zawołała pokornym, przetkanym łzami głosem:
-Stasiu- ja chyba jestem chora.
-Nel!
Po czym położył jej dłoń na czole, które było suche i zarazem lodowate. Więc porwał ją na ręce i poniósł ku ognisku.
-Zimno ci?- pytał po drodze.
-I zimno, i gorąco, ale bardziej zimno...
Jakoś ząbki jej uderzały jedne o drugie, a ciałem wstrząsały ciągle dreszcze. Staś nie miał już najmniejszej wątpliwości, że dostała febry.''
Nie mam już czasu pisać więcej, mam nadzieję, że tyle wystarczy. Pozdrawiam. :)