Zaplanuj wycieczkę w pasie krajobrazowym wyżyn która będzie uwzględniała walory przyrodnicze i poza przyrodnicze,czas trwania wycieczki 5 dni,minimum 5 walorów przyrodniczych i 5 poza przyrodniczych.Podajcie źródła z których czerpaliście informacje.PILNE!!!!!!!!!!
mateuszsoft
POŁONINA CARYŃSK Wspólnie całą grupą autokarem podjeżdżamy pod punkt kasowo-wyjściowy na szlak POŁONINY CARYŃSKIEJ w Berehach Górnych. Na wstępie kilka informacji z dostępnych ulotek jakie dostaliśmy. Połonina Caryńska (1297 m npm) to chyba najpiękniejsza połonina w Bieszczadach. Ten masyw górski leży pomiędzy Ustrzykami Górnymi a Brzegami Górnymi, ma ponad 4 km długości i cztery wierzchołki – czas przejścia około 3,5 do 5,5 godziny. My naszą wyprawę rozpoczynamy z Berehów Górnych w kierunku do Ustrzyk Górnych. To, co tu najbardziej zadziwia, a jednocześnie przyciąga to dzika przyroda. W matecznikach (wg informacji z ulotki) żyją niedźwiedzie, rysie czy wilki, a jeśli szczęście dopisze, zobaczyć można okazałe jelenie karpackie. To niewątpliwie wspaniałe miejsce. Po dokonaniu podziału uczestników wyprawy na mniejsze grupy /wg doświadczenia i kondycji uczestników/ Pani przewodnik udziela nam informacji na temat zachowania się i pokonywania szlaku rozpoczynamy wymarsz z Berehów Górnych. Dla niektórych m.in. dla mnie jest to pierwsza przygoda górska i na tym szlaku zdobywamy pierwsze doświadczenia i zmagania ze swoją słabością. Po przekroczeniu granicy lasu napotykamy ślady dawnej wsi Berehy Górne w postaci resztek dawnego cmentarza bojkowskiego i cerkwiska oraz stare zdziczałe drzewa owocowe, zaznaczone w terenie śródpolne miedze oraz ślady dawnej drogi. Powoli grupa nasza zaczyna się rozciągać wzdłuż pokonywanej ścieżki. Ci bardziej zaprawieni w turystyce śmiało pokonują szlak pod górę – oj ciężko się idzie. W poprzednich dniach i zresztą dziś też troszeczkę deszcz się pojawiał. Na zdjęciach pokazałem szlaki jakie mieliśmy do pokonania. Napotykamy po drodze część trasy po samych korzeniach oraz część trasy po kamieniach jak po wyschniętym korycie górskiej rzeki. Ci bardziej wytrwali pną się śmiało z Panią Przewodnik na czele, pozostali idą nie co wolniej ale idziemy wszyscy – nikt nie odstaje w marszu i nikt nie wraca do punktu wyjściowego gdzie przez pół godziny czeka autokar na wypadek gdyby ktoś na początku chciał się wycofać. Całość grupy zamyka dwóch uczestników wyprawy, starych wyjadaczy w pokonywaniu szlaków górskich. A to na wszelki wypadek gdy by ktoś potrzebował pomocy. Grupa rozciąga się na przestrzeni kilkunastu metrów. Po pokonaniu około 1/3 szlaku Pani Maria, nasza Przewodniczka czeka z pierwszymi maszerującymi wraz z nią na pozostałych uczestników aby nas zebrać razem i dać chwilę wypoczynku. Każdy po drodze oprócz podziwiania widoków stara się zrobić jak najbardziej ciekawe zdjęcia. Z widocznością im wyżej podchodzimy szczytu tym jest gorzej. Pod samym szczytem słyszy się z przodu i z tyłu ludzi ale się mało kogo widzi. Wszyscy zostali pochłonięci przez mgłę. Po spożytym śniadaniu i upragnionej kawie powoli zaczynamy zbierać się w dalszą drogę. Po przejściu około 40 lub więcej minut /ja już nie kontroluję czasu marszu/ z mgły zaczyna się wyłaniać słup ze umieszczonymi na nim tabliczkami wskazującymi kierunki marszu i czas na przemarsz. Obowiązkowo pamiątkowe zdjęcia na szczycie Połoniny, chociaż to tylko 1297 m n.p.m. to dla niektórych osiągnięty sukces na szlaku górskim. Krótkotrwały wypoczynek, opatrzenie otarć i zaczynamy marsz w dalszą drogę. We znaki daje się nam śliska ścieżka po opadach deszczu w nocy i w dniu wczorajszym. Nie wszyscy wyposażyli się w kijki, a to jednak jest bardzo pomocne w pokonywaniu szlaku. Bywa że miejscami jest bardzo ślisko i kijki lub poręcze jakie spotyka się po drodze są bardzo pomocne. Schodzimy powoli do ściany lasu i idąc wg szlaku czerwonego dochodzimy do skraju lasu i wchodzimy na łąkę. Z daleka widać upragnione zabudowania Ustrzyk Górnych. Do pokonania jeszcze około 10 minut wyznaczoną ścieżką przez łąkę i dochodzimy do potoku Wołosate. Aby się dobrze zaprezentować w kwaterze gdzie mieszkamy, czyli w domkach campingowych przy Hotelu PTTK w Ustrzykach Górnych należy doprowadzić swoje obuwie do przyzwoitego wyglądu czyli po prostu umyć je no i trochę siebie w potoku. Jedno czego nie powiedziałem wcześnie, na szlakach Bieszczadzich jak zauważyli wszyscy a szczególnie starzy bywalcy jest zwyczaj pozdrawiania się na szlaku, czyli grzecznościowe „dzień dobry” – podoba mi się to. Na razie tyle – jak cos sobie przypomnę dopiszę w późniejszym czasie albo mnie ktoś poprawi. Pokonanie Połoniny Caryńskiej dla mojej grupy zajęło około 5 godzin. Młodzi i bardziej doświadczeni dotarli do bazy dużo wcześniej.
Wspólnie całą grupą autokarem podjeżdżamy pod punkt kasowo-wyjściowy na szlak POŁONINY CARYŃSKIEJ w Berehach Górnych. Na wstępie kilka informacji z dostępnych ulotek jakie dostaliśmy.
Połonina Caryńska (1297 m npm) to chyba najpiękniejsza połonina w Bieszczadach. Ten masyw górski leży pomiędzy Ustrzykami Górnymi a Brzegami Górnymi, ma ponad 4 km długości i cztery wierzchołki – czas przejścia około 3,5 do 5,5 godziny. My naszą wyprawę rozpoczynamy z Berehów Górnych w kierunku do Ustrzyk Górnych.
To, co tu najbardziej zadziwia, a jednocześnie przyciąga to dzika przyroda. W matecznikach (wg informacji z ulotki) żyją niedźwiedzie, rysie czy wilki, a jeśli szczęście dopisze, zobaczyć można okazałe jelenie karpackie. To niewątpliwie wspaniałe miejsce.
Po dokonaniu podziału uczestników wyprawy na mniejsze grupy /wg doświadczenia i kondycji uczestników/ Pani przewodnik udziela nam informacji na temat zachowania się i pokonywania szlaku rozpoczynamy wymarsz z Berehów Górnych. Dla niektórych m.in. dla mnie jest to pierwsza przygoda górska i na tym szlaku zdobywamy pierwsze doświadczenia i zmagania ze swoją słabością.
Po przekroczeniu granicy lasu napotykamy ślady dawnej wsi Berehy Górne w postaci resztek dawnego cmentarza bojkowskiego i cerkwiska oraz stare zdziczałe drzewa owocowe, zaznaczone w terenie śródpolne miedze oraz ślady dawnej drogi. Powoli grupa nasza zaczyna się rozciągać wzdłuż pokonywanej ścieżki. Ci bardziej zaprawieni w turystyce śmiało pokonują szlak pod górę – oj ciężko się idzie. W poprzednich dniach i zresztą dziś też troszeczkę deszcz się pojawiał. Na zdjęciach pokazałem szlaki jakie mieliśmy do pokonania. Napotykamy po drodze część trasy po samych korzeniach oraz część trasy po kamieniach jak po wyschniętym korycie górskiej rzeki. Ci bardziej wytrwali pną się śmiało z Panią Przewodnik na czele, pozostali idą nie co wolniej ale idziemy wszyscy – nikt nie odstaje w marszu i nikt nie wraca do punktu wyjściowego gdzie przez pół godziny czeka autokar na wypadek gdyby ktoś na początku chciał się wycofać. Całość grupy zamyka dwóch uczestników wyprawy, starych wyjadaczy w pokonywaniu szlaków górskich. A to na wszelki wypadek gdy by ktoś potrzebował pomocy. Grupa rozciąga się na przestrzeni kilkunastu metrów. Po pokonaniu około 1/3 szlaku Pani Maria, nasza Przewodniczka czeka z pierwszymi maszerującymi wraz z nią na pozostałych uczestników aby nas zebrać razem i dać chwilę wypoczynku. Każdy po drodze oprócz podziwiania widoków stara się zrobić jak najbardziej ciekawe zdjęcia. Z widocznością im wyżej podchodzimy szczytu tym jest gorzej. Pod samym szczytem słyszy się z przodu i z tyłu ludzi ale się mało kogo widzi. Wszyscy zostali pochłonięci przez mgłę. Po spożytym śniadaniu i upragnionej kawie powoli zaczynamy zbierać się w dalszą drogę. Po przejściu około 40 lub więcej minut /ja już nie kontroluję czasu marszu/ z mgły zaczyna się wyłaniać słup ze umieszczonymi na nim tabliczkami wskazującymi kierunki marszu i czas na przemarsz. Obowiązkowo pamiątkowe zdjęcia na szczycie Połoniny, chociaż to tylko 1297 m n.p.m. to dla niektórych osiągnięty sukces na szlaku górskim. Krótkotrwały wypoczynek, opatrzenie otarć i zaczynamy marsz w dalszą drogę. We znaki daje się nam śliska ścieżka po opadach deszczu w nocy i w dniu wczorajszym. Nie wszyscy wyposażyli się w kijki, a to jednak jest bardzo pomocne w pokonywaniu szlaku. Bywa że miejscami jest bardzo ślisko i kijki lub poręcze jakie spotyka się po drodze są bardzo pomocne. Schodzimy powoli do ściany lasu i idąc wg szlaku czerwonego dochodzimy do skraju lasu i wchodzimy na łąkę. Z daleka widać upragnione zabudowania Ustrzyk Górnych. Do pokonania jeszcze około 10 minut wyznaczoną ścieżką przez łąkę i dochodzimy do potoku Wołosate. Aby się dobrze zaprezentować w kwaterze gdzie mieszkamy, czyli w domkach campingowych przy Hotelu PTTK w Ustrzykach Górnych należy doprowadzić swoje obuwie do przyzwoitego wyglądu czyli po prostu umyć je no i trochę siebie w potoku. Jedno czego nie powiedziałem wcześnie, na szlakach Bieszczadzich jak zauważyli wszyscy a szczególnie starzy bywalcy jest zwyczaj pozdrawiania się na szlaku, czyli grzecznościowe „dzień dobry” – podoba mi się to. Na razie tyle – jak cos sobie przypomnę dopiszę w późniejszym czasie albo mnie ktoś poprawi. Pokonanie Połoniny Caryńskiej dla mojej grupy zajęło około 5 godzin. Młodzi i bardziej doświadczeni dotarli do bazy dużo wcześniej.
źródło : http://www.polskieszlaki.pl/