Nie zgadzam się z tym, że „Makbet” jest podobny do nocnego koszmaru. Natomiast współczuję autorowi tej tezy, że miał takie sny... Współcześnie pomyślałabym, że są to skutki oglądania makabrycznych filmów; oczywiście niekoniecznie przed samym pójściem spać. Sprawdziłam, że Jan Kott w wieku 52 lat wyjechał do USA. Oczywiście nie wiem jakie filmy oglądał... Tym nie mniej uczestniczył w kampanii wrześniowej 1939, co na pewno było dla niego wydarzeniem traumatycznym.
Z mojego punktu widzenia czarownice są raczej postaciami z bajek dla małych dzieci. Chociaż rodzice mi mówili, że kiedyś czarownicami straszono dzieci i na prawdę było tak, iż dzieci, zwłaszcza małe, bały się czarownic.
Być może powiązanie bitew, walk, morderstw z sennymi koszmarami wynika z tego, że jako mężczyznę te sprawy go interesowały. A nie ma wątpliwości, że rzeczywistość wokół nas ma swoje odbicie w snach. W czasie II Wojny Światowej Jan Kott uczestniczył w ruchu oporu, a więc co najmniej w tym czasie musiał mieć takie zainteresowania. Od swojej mamy wiem, że mój, już nieżyjący, dziadek nie oglądał filmów wojennych, ani horrorów. Mówił, że to co widział za okupacji w zupełności mu wystarczy. Ja się cieszę, o ile tak mogę nazwać to uczucie, że nie mieszkam na przykład w Nigerii, gdzie Boko Haram bez przerwy zabija, morduje, a jeszcze jako nastolatka i chrześcijanka mogłabym być przez nich porwaną. Nie mam takich koszmarów, ale to zadanie uświadomiło mi, że dziewczęta w Nigerii takie koszmary mogą mieć i dla nich „Makbet” może być jakby ilustracja nocnego koszmaru.
O ile jeśli chodzi o całość dramatu nie widzę podobieństwa, to dla poszczególnych jego elementów można pewne podobieństwa zauważyć.
Można zaobserwować jak główny bohater traci swój wewnętrzny spokój. To jest cecha koszmarów sennych. Nie w takim stopniu, ale sądzę, że to co nazywamy „złym snem” właśnie bardzo często jest koszmarem wynikającym z tego, iż utraciliśmy w tym śnie nasz spokój. Sen jakby przestał być czymś co obojętnie obserwujemy.
Pomijając scenę z czarownicami i oczywiście teatralne elementy dramatu, to ogólnie akcja „Makbet” jest czymś co mogłoby się przydarzyć, a więc i tym bardziej komuś przyśnić. Makbet ma zwidy. To się czasem też zdarza w koszmarach sennych, że ma się jakby sen wewnątrz snu. Przy tym główny sen może być bardzo realistyczny.
Zabijanie, w tym bardzo często zabijanie dla zabijania oraz zabijanie jako kontynuacja zabijania, jest również dużą częścią Trylogii Henryka Sienkiewicza. Jednak nie czytałam o porównaniach Trylogii do koszmarów sennych mimo, iż niektóre opisy – których makabryczny realizm niestety wynika z faktów historycznych – chciałoby się aby tylko w odnosiły się do koszmarów, a nie tego jak faktycznie okrutny ludzie ludziom zgotowali tamten los.
Wyjaśnienie
Niestety nie napisałaś, które tłumaczenie czytałaś – mam nadzieję, że Stanisława Barańczaka. Musiałam więc pisać bez cytatów.
Oczywiście nie miałam też zielonego pojęcia, które inne lektury znasz. A na przykład chciałam użyć porównania do „Antygony”... Zakładam, że Trylogię w domu masz...
P.S.
Samo czytanie „Makbeta” może być żmudne, ale gdy już będzie można to chciałabym Cię zachęcić aby pójść na przedstawienia do teatru. Na „Antygonę” (dramat Sofoklesa, który jest bardzo aktualny we współczesnych czasach!), „Makbeta” i inne sztuki Szekspira.
Odpowiedź
Nie zgadzam się z tym, że „Makbet” jest podobny do nocnego koszmaru. Natomiast współczuję autorowi tej tezy, że miał takie sny... Współcześnie pomyślałabym, że są to skutki oglądania makabrycznych filmów; oczywiście niekoniecznie przed samym pójściem spać. Sprawdziłam, że Jan Kott w wieku 52 lat wyjechał do USA. Oczywiście nie wiem jakie filmy oglądał... Tym nie mniej uczestniczył w kampanii wrześniowej 1939, co na pewno było dla niego wydarzeniem traumatycznym.
Z mojego punktu widzenia czarownice są raczej postaciami z bajek dla małych dzieci. Chociaż rodzice mi mówili, że kiedyś czarownicami straszono dzieci i na prawdę było tak, iż dzieci, zwłaszcza małe, bały się czarownic.
Być może powiązanie bitew, walk, morderstw z sennymi koszmarami wynika z tego, że jako mężczyznę te sprawy go interesowały. A nie ma wątpliwości, że rzeczywistość wokół nas ma swoje odbicie w snach. W czasie II Wojny Światowej Jan Kott uczestniczył w ruchu oporu, a więc co najmniej w tym czasie musiał mieć takie zainteresowania. Od swojej mamy wiem, że mój, już nieżyjący, dziadek nie oglądał filmów wojennych, ani horrorów. Mówił, że to co widział za okupacji w zupełności mu wystarczy. Ja się cieszę, o ile tak mogę nazwać to uczucie, że nie mieszkam na przykład w Nigerii, gdzie Boko Haram bez przerwy zabija, morduje, a jeszcze jako nastolatka i chrześcijanka mogłabym być przez nich porwaną. Nie mam takich koszmarów, ale to zadanie uświadomiło mi, że dziewczęta w Nigerii takie koszmary mogą mieć i dla nich „Makbet” może być jakby ilustracja nocnego koszmaru.
O ile jeśli chodzi o całość dramatu nie widzę podobieństwa, to dla poszczególnych jego elementów można pewne podobieństwa zauważyć.
Można zaobserwować jak główny bohater traci swój wewnętrzny spokój. To jest cecha koszmarów sennych. Nie w takim stopniu, ale sądzę, że to co nazywamy „złym snem” właśnie bardzo często jest koszmarem wynikającym z tego, iż utraciliśmy w tym śnie nasz spokój. Sen jakby przestał być czymś co obojętnie obserwujemy.
Pomijając scenę z czarownicami i oczywiście teatralne elementy dramatu, to ogólnie akcja „Makbet” jest czymś co mogłoby się przydarzyć, a więc i tym bardziej komuś przyśnić. Makbet ma zwidy. To się czasem też zdarza w koszmarach sennych, że ma się jakby sen wewnątrz snu. Przy tym główny sen może być bardzo realistyczny.
Zabijanie, w tym bardzo często zabijanie dla zabijania oraz zabijanie jako kontynuacja zabijania, jest również dużą częścią Trylogii Henryka Sienkiewicza. Jednak nie czytałam o porównaniach Trylogii do koszmarów sennych mimo, iż niektóre opisy – których makabryczny realizm niestety wynika z faktów historycznych – chciałoby się aby tylko w odnosiły się do koszmarów, a nie tego jak faktycznie okrutny ludzie ludziom zgotowali tamten los.
Wyjaśnienie
Niestety nie napisałaś, które tłumaczenie czytałaś – mam nadzieję, że Stanisława Barańczaka. Musiałam więc pisać bez cytatów.
Oczywiście nie miałam też zielonego pojęcia, które inne lektury znasz. A na przykład chciałam użyć porównania do „Antygony”... Zakładam, że Trylogię w domu masz...
P.S.
Samo czytanie „Makbeta” może być żmudne, ale gdy już będzie można to chciałabym Cię zachęcić aby pójść na przedstawienia do teatru. Na „Antygonę” (dramat Sofoklesa, który jest bardzo aktualny we współczesnych czasach!), „Makbeta” i inne sztuki Szekspira.