Księżyc wypłynął już wyżej na granatowe niebo, było przeto już widniej. Jednakże największe trudności rozpoczęły się zaraz, jak tylko chłopiec zanurzył się w pobliskie trawy, które wyrosły już tak wysoko, że i najwyższy człowiek na koniu mógł się w nich z łatwością ukryć. Nawet w dzień nie było w nich na krok nic widać, a cóż dopiero w nocy, kiedy blady księżyc oświetlał tylko ich wierzchołki, a niżej wszystko pogrążone było w głębokim nieprzeniknionym cieniu. W takich nieprzyjaznych warunkach łatwo jest zmylić drogę i chodzić w kółko, zamiast posuwać się naprzód. Stasiowi dodawała wszelako odwagi ta jedyna myśl, że naprzód, obozowisko, ku któremu szedł, było odległe od cypla co najwyżej o trzy lub cztery mile angielskie, a po wtóre, że wątły dym ukazał się między widocznymi wierzchołkami dwóch wyniosłych pagórków – zatem nie tracąc z oczu pagórków, nie można było zbłądzić. Ale wysokie trawy, wszędobylskie mimozy i rozłożyste akacje przesłaniały wszystko. Na szczęście co kilkadziesiąt kroków wznosiły się olbrzymie kopce termitów, wysokie nieraz na kilkadziesiąt stóp. Staś ustawiał ostrożnie starą strzelbę pod kopcem, potem wdrapywał się na jego szczyt – i dojrzawszy wzgórza rysujące się czarno na tle rozgwieżdżonego nieba, złaził i szedł ostrożnie dalej.
Księżyc wypłynął już wyżej na granatowe niebo, było przeto już widniej. Jednakże największe trudności rozpoczęły się zaraz, jak tylko chłopiec zanurzył się w pobliskie trawy, które wyrosły już tak wysoko, że i najwyższy człowiek na koniu mógł się w nich z łatwością ukryć. Nawet w dzień nie było w nich na krok nic widać, a cóż dopiero w nocy, kiedy blady księżyc oświetlał tylko ich wierzchołki, a niżej wszystko pogrążone było w głębokim nieprzeniknionym cieniu. W takich nieprzyjaznych warunkach łatwo jest zmylić drogę i chodzić w kółko, zamiast posuwać się naprzód. Stasiowi dodawała wszelako odwagi ta jedyna myśl, że naprzód, obozowisko, ku któremu szedł, było odległe od cypla co najwyżej o trzy lub cztery mile angielskie, a po wtóre, że wątły dym ukazał się między widocznymi wierzchołkami dwóch wyniosłych pagórków – zatem nie tracąc z oczu pagórków, nie można było zbłądzić. Ale wysokie trawy, wszędobylskie mimozy i rozłożyste akacje przesłaniały wszystko. Na szczęście co kilkadziesiąt kroków wznosiły się olbrzymie kopce termitów, wysokie nieraz na kilkadziesiąt stóp. Staś ustawiał ostrożnie starą strzelbę pod kopcem, potem wdrapywał się na jego szczyt – i dojrzawszy wzgórza rysujące się czarno na tle rozgwieżdżonego nieba, złaził i szedł ostrożnie dalej.