Zad. 6. Wyszukaj i wypisz pięć wierszy o tematyce zimowej.
PS: Uwaga, chodzę do 3 gimnazjum, więc żeby to nie były jakieś dziecięce rymowanki :)
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Staff Leopold
Zima
Całunem śniegu przysypany, biały
Park w szarą ciszę pogrążył się cały
I z jakichś głuchych tęsknot się spowiada.
Drzew nagich długa ciemna kolumnada
Wije się sennie i w dali gdzieś ginie,
Wije się cicho po białej równinie
I biegną ławki aleją szeregiem,
Samotne, puste, ubielone śniegiem.
Nic nie zostało z naszej złotej wiosny,
Gdy nas upajał pierwszy szał miłosny,
Gdyśmy uściskiem zaręczeni, sami
Mówili z sobą jeno całunkami
I razem duszę mieli tylko jedną,
I w jasne szczęścia lecieli bezedno,
A ponad nami lipa rozgwarzona
Błogosławiące wznosiła ramiona.
Tu była szczęścia świątynia. Pamiętasz?
A dzisiaj tu mój cichy, biały cmentarz...
Pod miękkim śniegiem, jak zwarzone róże
Lub jak jaskółki, co zamarzły w chmurze,
Śpią pocałunki nasze mrozem ścięte,
A w nagich drzewach sny nasze, zaklęte
W szare pnie, drzemią wśród cichej żałoby...
Choć nie ma krzyżów, wszędzie białe groby.
Gdyby pył śniegu gdzieś z gałęzi szczytnej
Stoczył się i dźwięk srebrny, nieuchwytny
Budząc potrącił drugi w swej pogoni,
Wnet park stustrunną gędźbą się rozdzwoni,
Szeptem słów, miękkim pocałunków echem,
I ty przybiegniesz, i z srebrzystym śmiechem
Ramiona białe rzucisz mi na szyję...
Zagwarzą drzewa, park cały ożyje...
Lecz wkoło cisza taka jak w kaplicy,
Gdzie leży zmarły w mroku tajemnicy,
Gdzie mówić głośno nie wolno przy trunie...
Strach mi, że gdy wstecz spojrzę, na całunie
Śnieżnym zobaczę twoje białe zwłoki,
A w bladej twarzy cień smutku głęboki,
Z tą łzą rozstania skrzepłą, skamieniałą...
Nie śmiem wstecz patrzeć!... tak cicho... tak biało...
_____
ZIMA MIEJSKA Adam Mickiewicz
Przeszły dżdże wiosny, zbiegło skwarne lato
I przykre miastu jesienne potopy,
Już bruk ziębiącą obleczony szatą,
Od stalnej Fryzów nie krzesany stopy.
Więzieni słotą w domowej katuszy,
Dziś na swobodne gdy wyjrzem powietrze,
Londyński pojazd tarkotem nie głuszy
Ani nas kręgi zbrojnymi rozetrze.
Witaj! narodom miejskim pora błoga,
Już i Niemeńców, i sąsiednich Lechów
Tu szuka ciżba, tysiącami mnoga,
Zbiegłych Dryjadom i Faunom uśmiechów.
Tu wszystko czerstwi, weseli, zachwyca,
Czy ciągnę tchnienie, co się zimnem czyści,
Czy na niebieskie zmysł podniosę lica,
Czyli się śnieżnej przypatruję kiści;
Jedna z nich pływa w niepewnym żywiole,
Druga ciężarem sporsza już osiadła;
Tą wiatr poleciał stwardniałe kryć role
Albo pobielić Wiliji źwierciadła.
Lecz kogo sioło dzisiejsze uwięzi.
Zmuszony widzieć łyse gór wiszary,
Grunt dziki, knieję nagimi gałęzi
Niesilną zimne podźwignąć ciężary -
Taki, gdy smutna ciągnie się minuta,
Wreszcie zmieniony kraj porzuca z żalem
I dając chętnie Cererę za Pluta,
Pędzi wóz ku nam ciężarny metalem.
Tu go przyjmują gościnne podwoje,
Rzeźbą i farbą odziany przybytek,
Tutaj rolnicze przepomina znoje
W pieszczonym gronie czarownych Charytek.
Na wsi, zaledwie czarna noc rozrzednie,
Każe wraz Ceres wczesny witać ranek,
Tu, chociaż słońce zajmie nieba średnie,
Śpię atłasowym pod cieniem firanek.
Lekkie nareszcie oblókłszy nankiny,
Modnej młodzieży przywoływam koło;
Strojem poranne zbywamy godziny
Albo rozmową bawim się wesołą.
Ten, w śniący kryształ włożywszy oblicze,
Wschodnim balsamem złoty kędzior pieści,
Drugi stambulskie oddycha gorycze
Lub pije z chińskich ziół ciągnione treści.
A kiedy chwila dwunasta nadbieży,
Wraz do śliskiego wstępuję powozu,
Sobol lub rosmak moje barki jeży
I suto zdobiąc nie dopuszcza mrozu.
Na sali, orszak przywitam wybrany,
Wszyscy siadają za biesiadnym stołem,
W kolej szlą pełne smaków porcelany
I sztucznym morzą apetyt żywiołem.
Pijemy węgrzyn, mocny setnym latem,
Wrą po kryształach koniaki i pącze,
Płci piękna gasi pragnienie muszkatem,
Co dając rzeźwość, myśli nie zaplącze.
A gdy się trunkiem zaiskrzą źrenice,
Dowcipne, czułe wszystkim płyną słowa,
Niejeden uwdzięk zarumieni lice,
Niejedna wzrokiem zapala się głowa.
Nareszcie słońce zniżone zagasło,
Rozsiewa mroki dobroczynna zima,
Boginie dają do rozjazdu hasło,
Zagrzmiały schody i już gości nié ma.
Którzy są z szczęściem poufali ślepem,
Pod twój znak idą, królu Faraonie.
Lub zręczni lekkim wykręcać oszczepem,
Pędzą po suknach wytoczone słonie.
A gdy noc ciemne rozepnie zasłony
I szklannym światłem błysną kamienice,
Młodzież, dzień kończąc wesoło spędzony,
Tysiączną sanią szlifuje ulice.
______
Noc zimowa
Leśmian Bolesław
Skrzeń tajemnica,
Rozzłoceń mus!
We mgle księżyca
Jarzy się mróz!
Okruchy śniegu
Siecią swych fal
Zasnuły w biegu
Bezbronną dal.
Gmatwając loty,
Tamując dech -
Obsiadły płoty,
Jak siwy mech.
Do szyb się garną,
Jak białe ćmy,
Tchnąc w izbę parną:
"To - my! To - my!"
Z karczmy, w zakrzepły
Rozwartej świat,
Dym bucha ciepły
I blask, i czad!
Zaprzepaszczony
W ciemni bez dróg -
Drzewom przez szrony
Złoci się - Bóg.
Sad wśród topieli
Śnieowych głusz
W śmierci się bieli
Bez róż - bez zórz!
W swej pysze pawiej,
Łez tłumiąc znój,
Wśród śnieżnych zawiej
Sen kroczy mój...
_______________________________
Julian Tuwim - "Zima"
O ciemnej szóstej
W mroźny poranek
Bębni w ulice
Jazgot blaszanek.
Juczący po bruku
Wolno, daleko.
W sinych blaszankach
Bulgoce mleko.
Konie parują,
Ludzie się chwieją,
Wozy skrzypiące
Ciężko kuleją.
O ciemnej szóstej
W mroźny poranek
W sen mój się wbłąkał
Werbel blaszanek.
W grubym kożuchu
Drzemię na koźle,
Chucham jak matka
W sny moje zmrożone.
Żywot mój senny,
Znieruchomiały,
Zalewa bełkot
Mleczny i biały.
Biały i ciepły
Bulgot matczyny
Tuli mnie w łonie
Pod burką zimy.
Już mnie poczęło,
Już się zaczynam,
Tchnieniem się błąkam
We śnie matczynym.
W mleku dalekim
Echo kołysze,
Dudnią furmanki
Wciąż dalej, ciszej.
___________
Józef Czechowicz
Jeszcze jedna zima
Te białe myśli - nie pierwszy raz.
Chochoły. Wróble. Kominy dymią.
Można się wsłuchać w śnieżny czas,
usnąć na cześć twoją, zimo.
Znużenie krótkich (zbyt krótkich) dni
oplata święto Trzechkrólowe,
a już posępnie w mrokach lśni
gromnicy światło płowe.
Usnąć. Ta chęć sprzed wieków snadź
nęci uparcie, dokuczliwie.
Szyszki o ziemię biją: spać!
I spać! - odzywa się igliwie.
O zimo, białych myśli czas
rozgarniasz połą mroźnych wichur,
nie pierwszy raz, nie pierwszy raz
oddajesz nas sennemu lichu.
_________
Do zimy
William Blake
przełożył Czesław Miłosz
Zimo! Zamknij swoje brylantowe drzwi:
Twoja jest północ. Tam swój ciemny gmach
Wzniosłaś w głębinach ziemi. Niechaj jego strop
Nie drży, nie targaj kolumn swym wozem z żelaza.
Nie słucha mnie i nad przepaścią gór
Toczy się ciężka. Rozpętane burze
Zakute w giętką stal. I nie śmiem podnieść oczu,
Bo już skinęła berłem wzniesionym nad świat.
Patrz! Oto straszny potwór, którego skóra przylega
Do wielkich kości, biegnie wśród jęczących skał.
Obraca wszystko w ciszę, jego potężna ręka
Ziemię obnaża, mrozi wszelki żyjący kształt.
Biję w skalisty brzeg. Na próżno rozlega się krzyk
Marynarzy. Nieszczęśni, którym każe los
Znosić burz ciosy! Aż nagle uśmiechnie się niebo
I wyjąc wróci potwor do jaskiń w górze Hekla.