Z poniższego planu wydarzeń ułuż historię, w której formą wypowiedzi będzie opis przeżyć wewnętrznych:
1. Spotkanie ze znajomymi
2. Euforia, szczęście, radość
3.Uśmiech na twarzy, skakanie, śmiech itd...
4. Uświadonienie sobie, że pies to duży obowiązek
Daję również podpowiedź którą Pani dała nam na lekcji. Jak napisać>>>
1. Sytuacj, która wpłynęła na przeżcia (przyczyny)
2. Uczucia towarzyszące przeżycią
3. Przejawy zewnętrzne uczyć
4. Refleksje na temat opisywanego przeżycia.
Najbardziej powinien być rozwinięty punkt 2 i 3.
Proszę o długą i wyczerpującą odpowiedź
z góry dzięki
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Był sobie chłopiec który był mało lubiany w szkole.Opuszczał się w nauce, nie zajmował się swoim psem i nie słuchał swojej mamy.Miał on problemy rodzinne,ponieważ jego tata zmarł na raka płuc.Był on miły dla chłopca , jego matka był pijaczką i nie zajmowała się nim.Chłopiec po śmierci Ojca był całkowiecie załamany.Nie uczył się, nie zajmował się swoim psem ponieważ nie chciał wracać do domu z powodu pijanej matki.W szkole urwał kontakt z wszystkimi znajomymi i przez to że on ich unikał , znienawidzili go.Nie był też bardzo lubiany przed tymi zdarzeniami ale to już tylko pogorszyło sprawę.Zainteresowali się nim pedagodzy szkolni którzy zobaczyli że chłopiec się zmienił.Postanowili coś z tym zrobić i pomogli mu przyprowadzić się do porządku.Poznał nawet bardzo fajnych przyjaciół z którymi przeżył nie jedną przygodę.Był bardzo zadowolony i był bardzo szczęśliwy ponieważ przypominał mu jak był mały i jak się on z tatą bawił.Trafił do domu dziecka i przygarneli go jedni ludzie którzy są odpowiedzialni za rodzinę.A jego była matka trafiła na izbę wytrzeźwień.Zajmował się swoim psem , gdyż jego rodzice nauczyli go dbać o zwierzęta. Jeśli źle napisałem to popraw sobie , zawsze coś . dzięki
Jaka byłam niecierpliwa! Kilka dni temu obchodziłam urodziny i jako prezent od rodziców otrzymałam psa. Mały, przyjazny kundelek przypominający futrzaną piłkę. Jedyne, co go interesuje, to zabawa. Nazwałam go Nora, a z imieniem tym szybko zżyła się cała rodzina. Czułam się za niego w pełni odpowiedzialna. Kto, jak nie ja, da mu jeść, wyjdzie na spacer? Ta odpowiedzialność cieszyła mnie niezmiernie i z dumą pokazywałam wszystkim, kto się Norą opiekuje. Inni potrafili się tylko z nią bawić... ach, co oni wiedzą o opiece? Zostawiłam więc rzucanie piłki i pieszczoty pozostałym, ja zajęłam się obowiązkami.
Nie mogłam się doczekać, żeby pokazać Norę przyjaciołom. W dzień, w który miało się to stać, siedziałam jak na szpilkach. Przygotowywałam pieszczocha od rana, szczotkowałam i pouczałam, jak ma się zachowywać. Wreszcie, gdy przyszedł czas na spotkanie, wybiegłam z domu. Zmierzając do celu miałam wrażenie, że lecę. Tak bardzo nie mogłam się doczekać opinii przyjaciół! Miałam na ustach szeroki uśmiech, co wywoływało różne reakcje przechodniów. Jedni uśmiechali się w odwecie, drudzy natomiast unosili zdziwieni brwi. No cóż, podejrzewam, że byłam niecodziennym zjawiskiem.
Nareszcie ich spotkałam. Dziewczyny od razu rzuciły się do głaskania, brania na ręce, przytulania i całowania. Piotr i Wojtek zaś, jedyni panowie w tej grupie, stanęli w rozkroku i z miną fachowca zaczęli rozprawiać na temat umaszczenia Nory. Jednak po chwili nawet oni przestali udawać obojętnych na uroki psa i wspólnie z dziewczynami zaczęli się z nim bawić. Czułam się tak dumna, Nora spisywała się znakomicie. Wszyscy zaśmiewali się z jej nieporadnego jeszcze biegania, natomiast Weronika z nieco sztycznym uśmiechem się w nią wpatrywała. Domyślałam się, co ją gnębi. Od dłuższczego czasu prosiła rodziców o takiego psiaka, jednak nic nie wskazywało na to, że kiedyś w końcu go otrzyma.
Nora najbardziej polubiła Piotra. Gdy ten odbiegał, ona dreptała za nim. Skakał - ona razem z nim. Patrzyłam na nich wszystkich, jak bardzo są zaabsorbowani Norą i czułam się jak najszczęśliwszy człowiek na świecie. Nic w tym dniu nie było w stanie zepsuć mi humoru. Przynajmniej tak myślałam, do czasu, kiedy musiałyśmy odejść. Nora zaczęła dziwnie się zachowywać. Nie chciała ze mną iść, piszczała, a gdy w końcu się pożegnałam, była jakaś nieswoja i przygnębiona. Moja euforia gdzieś wyparowała. Zrobiło mi się smutno i całą winę zrzuciłam na Norę. W drodze do domu rozmyślałam o tym, jak łatwo jest kupić psie uczucie. Potem jednak zaczęłam dostrzegać inne sprawy i doszłam do wniosku, że Nora nawet za mną nie przepada. Nie piszczy z uciechy, gdy wracam do domu, nie łasi się, żeby ją pogłaskać. Domyśliłam się przyczyny i teraz już wime, że pies to duży obowiązek. Nie chodzi jedynie o to, by zapewnić mu dach nad głową i jedzenie. Pies to duży obowiązek miłości!
:)