akcja mojego opowiadania miała miejsce w ubiegłe wakacje. wraz z Tomkiem, to moj najlepszykolega, znamy sie od kad pamietam wracalem z meczu do domu. rozstalismy sie przy sklepie jaak zwykle i kazdy poszedł w swoja strone. do domu mialem jeszcze jakies 15 minut drogi wiec przyspieszylem kroku poniewaz zapadal zmrok. gdy zblizalem sie do opuszczonej fabryki zobaczylem padajace zza budynkow bardzo jasne swiatlo. troche mnie to zdziwilo ale takze przerazilo, lecz ciekawosc wziela gore nad strachem i poszedlem zobaczyc co tam sie dzieje. czym blizej podchodzilem tym szybciej i mocniej bilo moje serce. podchodzilem coraz to blizej, az spostrzeglez ze za rogiem budynku stoi jakas postac i przyglaa mi sie. nie weidzialem co robic, chcialem uciekac ale balem sie reakcji tej osoby, chcialem tez podejsc blizej lecz balem sie. w takim bezruchu stalem tylko kilka sekund gdyz postac z za rogu zaczela sie do mnie zblizac. zorientowalem sie wtedy ze to jaskrawe swiatlo to statek kosmiczny a to co sie do mnie zblizalo to kosmita. nie wiedzialem co robic, balem sie wykonac jakikolwiek ruch, zulem sie bezradny, a postac ta zblizala sie coraz bardziej. jednak jak sie pozniej okazalo moj strach byl zbedny. kosmita podszedl do mnie i przedstawil sie co prawda imienia nie pamietam bo bylo bardzo dziwne ale zaszokowal mnie fakt ze mowil po polsku, byla to lamana polszczyzna ale jak najbardziej zrozumial;a. -ćeć jezdem Kolifortynom niem bój siem mnie ja tobie nie zrobiem nic zlego-powiedzial do mnie nieznajomy po czym wyciagnal do mnie swoja dlon. moglem go wtedy dokladnie ogladnac, nie wygladal jak Ci kosmici z bajek, wrecz przeciwnie wygladal jak czlowiek tylko byl nizszy i mial zielonkawa skore. -czesc ja jestem kacper-odpowiedzialem podajac mu swoja dłon -niem chcialeam ciebia wystrasyć, przylecielisimy tu bo tatcie potrzebnem sa stare smieci alem zaraz nasz tu juz nie byc-wyjasnil nieznajomy po czym oddalil sie. zdazylem mu tylko pomachac na dowidzenia. podbiegl do swojego pojazdu wsiadl do srodka i polecial. wokol zrobilo sie bardzo jasno i zawial lekki wiatr. patrzylem chwile jak moj nowy znajomy odlatuje po czym poszlem w swoja strone. cala droge do domu zastanawialem sie czy to zdarzylo sie na prawde czy to byl tylko sen.
akcja mojego opowiadania miała miejsce w ubiegłe wakacje. wraz z Tomkiem, to moj najlepszykolega, znamy sie od kad pamietam wracalem z meczu do domu. rozstalismy sie przy sklepie jaak zwykle i kazdy poszedł w swoja strone. do domu mialem jeszcze jakies 15 minut drogi wiec przyspieszylem kroku poniewaz zapadal zmrok. gdy zblizalem sie do opuszczonej fabryki zobaczylem padajace zza budynkow bardzo jasne swiatlo. troche mnie to zdziwilo ale takze przerazilo, lecz ciekawosc wziela gore nad strachem i poszedlem zobaczyc co tam sie dzieje. czym blizej podchodzilem tym szybciej i mocniej bilo moje serce. podchodzilem coraz to blizej, az spostrzeglez ze za rogiem budynku stoi jakas postac i przyglaa mi sie. nie weidzialem co robic, chcialem uciekac ale balem sie reakcji tej osoby, chcialem tez podejsc blizej lecz balem sie. w takim bezruchu stalem tylko kilka sekund gdyz postac z za rogu zaczela sie do mnie zblizac.
zorientowalem sie wtedy ze to jaskrawe swiatlo to statek kosmiczny a to co sie do mnie zblizalo to kosmita. nie wiedzialem co robic, balem sie wykonac jakikolwiek ruch, zulem sie bezradny, a postac ta zblizala sie coraz bardziej.
jednak jak sie pozniej okazalo moj strach byl zbedny. kosmita podszedl do mnie i przedstawil sie co prawda imienia nie pamietam bo bylo bardzo dziwne ale zaszokowal mnie fakt ze mowil po polsku, byla to lamana polszczyzna ale jak najbardziej zrozumial;a.
-ćeć jezdem Kolifortynom niem bój siem mnie ja tobie nie zrobiem nic zlego-powiedzial do mnie nieznajomy po czym wyciagnal do mnie swoja dlon. moglem go wtedy dokladnie ogladnac, nie wygladal jak Ci kosmici z bajek, wrecz przeciwnie wygladal jak czlowiek tylko byl nizszy i mial zielonkawa skore.
-czesc ja jestem kacper-odpowiedzialem podajac mu swoja dłon
-niem chcialeam ciebia wystrasyć, przylecielisimy tu bo tatcie potrzebnem sa stare smieci alem zaraz nasz tu juz nie byc-wyjasnil nieznajomy po czym oddalil sie.
zdazylem mu tylko pomachac na dowidzenia. podbiegl do swojego pojazdu wsiadl do srodka i polecial. wokol zrobilo sie bardzo jasno i zawial lekki wiatr. patrzylem chwile jak moj nowy znajomy odlatuje po czym poszlem w swoja strone. cala droge do domu zastanawialem sie czy to zdarzylo sie na prawde czy to byl tylko sen.