Wyobraż sobie swoją klase w przeszłosci.Napisz opowiadaNIE FANTASTCZNE O KLASOWEJ WYCIECZCE W KOSMOS . pROSZĘ O DOKŁODNE PRZEDSTAWIENIE WYDARZEN ,MIEJSCE KTÓRe odwiedzilsmy.
michal22784
Zawsze uwielbiałem nocne przechadzki. Podczas nich mogłem podziwiać wiele milionów gwiazd. Bardzo ucieszyłem się gdy moja mama podarowała mi na urodziny mały teleskop. Dzięki niemu mogłem dokładniej obserwować nocne niebo. Rozmyślałem gdzie może ,mnie zaprowadzić mleczna droga. Pewnego dnia, w piękną gwieździstą noc wybrałem się na przechadzkę. Poszedłem na swoje ulubione miejsce noc do oglądania. Spojrzałem przez lunetę i zacząłem obserwować niebo. Po godzinie oglądania, gdy miałem już wracać do domu w obiektywie zobaczyłem ostre światło. Zaczęło się zbliżać do mnie z dużą szybkością. Po chwili stało się oślepiające. Nie wiedziałem co to jest. W pewnym momencie się przestraszyłem . Pomyślałem że jest to spadająca gwiazda. Rozkoszowałem się widokiem. Po chwili obserwacji wyraźnie zobaczyłem zarys owalnej rzeczy. Tak był to statek kosmiczny. Wylądował nieopodal mnie. Troszkę się przestraszyłem. Ze statku wyłoniły się dwie postaci w białych kombinezonach. Podeszły do mnie. Mówiły w języku polskim, a więc mogłem się z nimi porozumieć. Powiedzieli mi że mają problem, ich kolega po obycie na ziemi wydaje z siebie dziwne odgłosy. Poprosili mnie bym wziął ze sobą wszystkie lekarstwa jakie posiadam, wyleczył ich kolegę, a w zamian za to będę mógł wybrać się z nimi na przejażdżkę w dowolne miejsce w kosmosie. Spakowałem walizkę z lekarstwami, odleciałem z nieznajomymi przybyszami. Ich statek był pełen dziwnych przycisków, guzików. To wszystko wyglądało jak na filmach Sajen Fiction. Byłem podekscytowany. Usiadłem w bardzo wygodnym fotelu i odlecieliśmy w kosmiczną otchłań. Po drodze kosmici powiedzieli mi że ich kolega oprócz dziwnych dźwięków jakie wydaje, jest jeszcze bardzo słaby. Kompletnie nie widziałem co to może być, ale nie wypowiadałem na głos swoich niepewności. Gdy dotarliśmy na miejsce wokół panowała ciemność, od Marsa biła światłość. Planeta była pełna skał, dziwnych mchów, z których wyrastały kwiaty. Byłem urzeczony. Następnie nieznajomi zaprowadzili mnie do wielkiego pałacu, którego dach był zielony, cały lśniący, miał piękne zdobienia, które ciężko było opisać . Wszedłem do środka, widok był przepiękny. Kosmici poprowadzili mnie do komnaty, pośrodku której było łóżko, takie samo jak na ziemi, w którym leżał Marsjanin. Tymi dziwnymi dźwiękami okazał się zwykły kaszel, obcy miał lekką graczkę. Były to objawy grypy. Wyjąłem ze swojej torby Gripex i podałem choremu. Powiedziałem jego kolegom aby podawali mu lekarstwo raz na dzień. Marsjanie podziękowali mi, zapytali gdzie chciałbym się z nimi przelecieć. Ja bez namysłu odpowiedziałem że chciałbym zobaczyć drogę mleczną. Obcy kazali mi wejść do statku i wyruszyliśmy w drogę. Po pięciu minutach byliśmy na miejscu, gdyż pojazd, jakim podróżowaliśmy rozwijał bardzo duże prędkości. Droga mleczna była to białą poświata, z której można było podziwiać wszystkie planety układu słonecznego. Widok był bardzo ładny. Można było zaobserwować wiele małych kółeczek, które były planetami. Na drodze mlecznej spotkałem także bardzo miłe stworki. Kosmici złapali jednego, i podarowali mi go. Powiedzieli że trzeba go karmić mlekiem dwa razy dziennie, a on może pomagać mi w lekcjach, będzie moim wiernym towarzyszem. Bardzo im podziękowałem. Wycieczka bardzo mi się podobał, jednak zacząłem odczuwać senność. Po chwili zasnąłem. Gdy się obudziłem leżałem w łóżku. Obok mnie był skrawek papieru. Napisane było w nim że ich przyjaciel został wyleczony, Rabbit, stworek-podarunek jest pod poduszka, i że dziękują mi za pomoc.Nie wszyscy mogą przeżywać takie przygody jakie ja miałem, można powiedzieć że jestem szczęściarzem, umiejącym pomóc nie tylko ludziom w trudnych sytuacjach, osobą na którą zawsze można liczyć.
Pewnego dnia kiedy szliśmy jak co dzień do szkoły, nagle na droge wyskoczył nam zielony stworek z z niebieskimi oczami w kształcie serca i niebieskimi włosami.wystraszyliśmy się ogromnie, a on spojrzał sie na nas i powiedział: -Jestem Didi i zgubiłem rodziców. Czy moglibyście mnie odwieźć do domu? - No dobrze odrzekliśmy. Ale gdzie ty tak wogóle mieszkasz? -W kosmosie!- odpowiedział radośnie -Aha..... No wiesz ale my......- Nawet nie zdąrzyliśmy dokończyć zdania a stworek dalej ciągnał swą pogawędke - Nic nie szkodzi tuż za rogem stoi mój statek - No ale wiesz my tak właściwie to nie oto się kłopotaliśmy - A o co w takim razie? - Nom, wiesz niewiemy, czy możemy... Ale nie martw się i przyjdz tu jutro o tej samej porze a my damy Ci pewną odpowiedz. -Dobrze, to do jutra! Kiedy doszliśmy spokojnie do szkoły, opowiedzieliśmy wszystko pani, która z początku nie chciała nam, uwierzyć i spytaliśmy jej czypojedzie jutro z nami odwieźć Didego. Po czym pani zgodziła się i zaczęła dalej prowadzić lekcje. Nazajutrz z całą klasą Poszliśmy w tamto miejsce. Maluch już na nas czekał. Wsiadliśmy do jego statku i odbyliśmy długą podróż. ,, Niebo zapełnione było gwiazdami, u schyłku słonca widniały śliczne planety" Nagle tę spokojną atmosfere zepsuła jakaś wielka kometa zbliżająca się do naszego statku. Wszyscy drżaliśmy ze strachu. Po pewnym czasie okazało się, że to był statek rodziców Didego. Uradowani, że go odnaleźli podziekowali nam za pomoc i odwieźli na Ziemię Nagle obudziłam się w łożku i uświadomiłam sobie, że to był tylko sen. Trochę zawiedziona poszłam dalej spać
Pewnego dnia, w piękną gwieździstą noc wybrałem się na przechadzkę. Poszedłem na swoje ulubione miejsce noc do oglądania. Spojrzałem przez lunetę i zacząłem obserwować niebo. Po godzinie oglądania, gdy miałem już wracać do domu w obiektywie zobaczyłem ostre światło. Zaczęło się zbliżać do mnie z dużą szybkością. Po chwili stało się oślepiające. Nie wiedziałem co to jest. W pewnym momencie się przestraszyłem . Pomyślałem że jest to spadająca gwiazda. Rozkoszowałem się widokiem. Po chwili obserwacji wyraźnie zobaczyłem zarys owalnej rzeczy. Tak był to statek kosmiczny. Wylądował nieopodal mnie. Troszkę się przestraszyłem. Ze statku wyłoniły się dwie postaci w białych kombinezonach. Podeszły do mnie. Mówiły w języku polskim, a więc mogłem się z nimi porozumieć. Powiedzieli mi że mają problem, ich kolega po obycie na ziemi wydaje z siebie dziwne odgłosy. Poprosili mnie bym wziął ze sobą wszystkie lekarstwa jakie posiadam, wyleczył ich kolegę, a w zamian za to będę mógł wybrać się z nimi na przejażdżkę w dowolne miejsce w kosmosie.
Spakowałem walizkę z lekarstwami, odleciałem z nieznajomymi przybyszami. Ich statek był pełen dziwnych przycisków, guzików. To wszystko wyglądało jak na filmach Sajen Fiction. Byłem podekscytowany. Usiadłem w bardzo wygodnym fotelu i odlecieliśmy w kosmiczną otchłań. Po drodze kosmici powiedzieli mi że ich kolega oprócz dziwnych dźwięków jakie wydaje, jest jeszcze bardzo słaby. Kompletnie nie widziałem co to może być, ale nie wypowiadałem na głos swoich niepewności. Gdy dotarliśmy na miejsce wokół panowała ciemność, od Marsa biła światłość. Planeta była pełna skał, dziwnych mchów, z których wyrastały kwiaty. Byłem urzeczony. Następnie nieznajomi zaprowadzili mnie do wielkiego pałacu, którego dach był zielony, cały lśniący, miał piękne zdobienia, które ciężko było opisać . Wszedłem do środka, widok był przepiękny. Kosmici poprowadzili mnie do komnaty, pośrodku której było łóżko, takie samo jak na ziemi, w którym leżał Marsjanin. Tymi dziwnymi dźwiękami okazał się zwykły kaszel, obcy miał lekką graczkę. Były to objawy grypy. Wyjąłem ze swojej torby Gripex i podałem choremu. Powiedziałem jego kolegom aby podawali mu lekarstwo raz na dzień. Marsjanie podziękowali mi, zapytali gdzie chciałbym się z nimi przelecieć. Ja bez namysłu odpowiedziałem że chciałbym zobaczyć drogę mleczną. Obcy kazali mi wejść do statku i wyruszyliśmy w drogę. Po pięciu minutach byliśmy na miejscu, gdyż pojazd, jakim podróżowaliśmy rozwijał bardzo duże prędkości. Droga mleczna była to białą poświata, z której można było podziwiać wszystkie planety układu słonecznego. Widok był bardzo ładny. Można było zaobserwować wiele małych kółeczek, które były planetami. Na drodze mlecznej spotkałem także bardzo miłe stworki. Kosmici złapali jednego, i podarowali mi go. Powiedzieli że trzeba go karmić mlekiem dwa razy dziennie, a on może pomagać mi w lekcjach, będzie moim wiernym towarzyszem. Bardzo im podziękowałem. Wycieczka bardzo mi się podobał, jednak zacząłem odczuwać senność. Po chwili zasnąłem. Gdy się obudziłem leżałem w łóżku. Obok mnie był skrawek papieru. Napisane było w nim że ich przyjaciel został wyleczony, Rabbit, stworek-podarunek jest pod poduszka, i że dziękują mi za pomoc.Nie wszyscy mogą przeżywać takie przygody jakie ja miałem, można powiedzieć że jestem szczęściarzem, umiejącym pomóc nie tylko ludziom w trudnych sytuacjach, osobą na którą zawsze można liczyć.
Pewnego dnia kiedy szliśmy jak co dzień do szkoły, nagle na droge wyskoczył nam zielony stworek z z niebieskimi oczami w kształcie serca i niebieskimi włosami.wystraszyliśmy się ogromnie, a on spojrzał sie na nas i powiedział:
-Jestem Didi i zgubiłem rodziców. Czy moglibyście mnie odwieźć do domu?
- No dobrze odrzekliśmy. Ale gdzie ty tak wogóle mieszkasz?
-W kosmosie!- odpowiedział radośnie
-Aha..... No wiesz ale my......- Nawet nie zdąrzyliśmy dokończyć zdania a stworek dalej ciągnał swą pogawędke
- Nic nie szkodzi tuż za rogem stoi mój statek
- No ale wiesz my tak właściwie to nie oto się kłopotaliśmy
- A o co w takim razie?
- Nom, wiesz niewiemy, czy możemy... Ale nie martw się i przyjdz tu jutro o tej samej porze a my damy Ci pewną odpowiedz.
-Dobrze, to do jutra!
Kiedy doszliśmy spokojnie do szkoły, opowiedzieliśmy wszystko pani, która z początku nie chciała nam, uwierzyć i spytaliśmy jej czypojedzie jutro z nami odwieźć Didego. Po czym pani zgodziła się i zaczęła dalej prowadzić lekcje.
Nazajutrz z całą klasą Poszliśmy w tamto miejsce. Maluch już na nas czekał. Wsiadliśmy do jego statku i odbyliśmy długą podróż.
,, Niebo zapełnione było gwiazdami, u schyłku słonca widniały śliczne planety" Nagle tę spokojną atmosfere zepsuła jakaś wielka kometa zbliżająca się do naszego statku. Wszyscy drżaliśmy ze strachu. Po pewnym czasie okazało się, że to był statek rodziców Didego. Uradowani, że go odnaleźli podziekowali nam za pomoc i odwieźli na Ziemię
Nagle obudziłam się w łożku i uświadomiłam sobie, że to był tylko sen. Trochę zawiedziona poszłam dalej spać
Koniec