Wyobraż sobie że jesteś wiedzminem opowiec historie ze spotkania z strzygą
Prosze!!! na jutro!!!
Arcydiabeł
Jedynym prawdziwym wiedźminem jest Gerald z Rivii, znany Białym Wilkiem. Wątpię że przedstawię taką sytuację jak Sapkowski, ale spróbuję.
Dojechałem na miejsce, plac zamkowy był godny podziwu ale nie w takim stanie.No cóż, trzeba było wykonać robotę. Obejrzałem jeszcze raz dziedziniec, zauważyłem dogodną pozycję, aby zakraść się na Królewnę. Nastawała godzin dosyć późna, gdy spostrzegłem zdrajcę który rzucił urok. Związałem go i posadziłem na starym spróchniałym krześle. Wyczekiwaliśmy północy, kiedy to strzyga pojawi się na posiłek. Nastała ta godzina, choć czas się dłużył a eliksiry osiągnęły pełną moc działania. Wypuściłem tego wypierdka w oczekiwaniu na pojawienie się Królewny. Gdy był już za bramą, wyskoczyła na niego. Był to piękny potwór, góra mięśni z rudawym loczkiem włosów. Zeszłem na dół, wyciągnąłem miecz srebrny i łańcuch. Skończywszy posiłek, spojrzała na mnie. Oczy wydawały się jakby dziecinne, a jak ryknęła pokazała swoje śnieżnobiałe zęby. Wspaniały widok. Rzuciła się na mnie. Odruchowo już z rutyny pół piruet, po którym zarzuciłem na nią srebrny łańcuch. Leżała owinięta nim jakąś chwilę. po czym rozerwała go.Gniewnie rycząc, znowu rzuciła się do ataku, piruet i walnięcie klingą o grzbiet. Zabolało ją, po czym ze spokojem obeszła i mnie i znowu szykowała się do ataku. Nie wyszło jej, zmierzyła się ze znakiem. Po którym dostała klingą po łapach. Skamlała ale się nie poddała, znowu atakuje i nic, krzywdę jej tylko robiłem, a nie miałem. Weszłem na wieżę, a ona za mną. Na samej górze potraktowałem ją znakiem spadła na dół, ale żyła może trochę poobijana. Nałożyłem na nią znak i łańcuch srebrny. Poszłem to krypty. Położyłem się obok królowej, zamknąłem wieko i kolejny znak. One kiedyś jak i eliksiry mnie wykończą. Pogrążywszy się w letargu, nic nie słyszałem więc dobrze było. Próbował po jakimś czasie się dostać do sargofagu, ale znak ją blokował. Obudziwszy się, sciągnołem wieko, a zamiast potwora na ziemi leżała piękna młoda dziewczyna w rudawo-wiśnowych włosach. Było na co popatrzeć. Miecz trzymałem w pogotowiu, sprawdziłem zęby, były normalne i wtedy zapiał ostatni raz kogut, i niestety mnie pazurami dźgnęła w szyję. Znaleźli nas po jakimś czasie, mnie zawieżli do świątyni Melitele w opłakanym stanie, a ją na zamek wzieli.
Wątpię że przedstawię taką sytuację jak Sapkowski, ale spróbuję.
Dojechałem na miejsce, plac zamkowy był godny podziwu ale nie w takim stanie.No cóż, trzeba było wykonać robotę. Obejrzałem jeszcze raz dziedziniec, zauważyłem dogodną pozycję, aby zakraść się na Królewnę. Nastawała godzin dosyć późna, gdy spostrzegłem zdrajcę który rzucił urok. Związałem go i posadziłem na starym spróchniałym krześle. Wyczekiwaliśmy północy, kiedy to strzyga pojawi się na posiłek. Nastała ta godzina, choć czas się dłużył a eliksiry osiągnęły pełną moc działania. Wypuściłem tego wypierdka w oczekiwaniu na pojawienie się Królewny. Gdy był już za bramą, wyskoczyła na niego. Był to piękny potwór, góra mięśni z rudawym loczkiem włosów. Zeszłem na dół, wyciągnąłem miecz srebrny i łańcuch. Skończywszy posiłek, spojrzała na mnie. Oczy wydawały się jakby dziecinne, a jak ryknęła pokazała swoje śnieżnobiałe zęby. Wspaniały widok. Rzuciła się na mnie. Odruchowo już z rutyny pół piruet, po którym zarzuciłem na nią srebrny łańcuch. Leżała owinięta nim jakąś chwilę. po czym rozerwała go.Gniewnie rycząc, znowu rzuciła się do ataku, piruet i walnięcie klingą o grzbiet. Zabolało ją, po czym ze spokojem obeszła i mnie i znowu szykowała się do ataku. Nie wyszło jej, zmierzyła się ze znakiem. Po którym dostała klingą po łapach. Skamlała ale się nie poddała, znowu atakuje i nic, krzywdę jej tylko robiłem, a nie miałem. Weszłem na wieżę, a ona za mną. Na samej górze potraktowałem ją znakiem spadła na dół, ale żyła może trochę poobijana. Nałożyłem na nią znak i łańcuch srebrny. Poszłem to krypty. Położyłem się obok królowej, zamknąłem wieko i kolejny znak. One kiedyś jak i eliksiry mnie wykończą. Pogrążywszy się w letargu, nic nie słyszałem więc dobrze było. Próbował po jakimś czasie się dostać do sargofagu, ale znak ją blokował. Obudziwszy się, sciągnołem wieko, a zamiast potwora na ziemi leżała piękna młoda dziewczyna w rudawo-wiśnowych włosach. Było na co popatrzeć. Miecz trzymałem w pogotowiu, sprawdziłem zęby, były normalne i wtedy zapiał ostatni raz kogut, i niestety mnie pazurami dźgnęła w szyję. Znaleźli nas po jakimś czasie, mnie zawieżli do świątyni Melitele w opłakanym stanie, a ją na zamek wzieli.