Wyobraź sobie, że jesteś marynarzem(kobieta;p) pływajacym w łodzi podwodnej"Nautilus" Opisz swoje przeżycia w czasie rejsu lub opowiedz o przygodzie, która wydarzyła sie po dotarciu do Bieguna Północnego. Wolałabym aby to była przygoda i dość duzo tak około 1,5 strony A5. Jesli tego nie bedzie zgłaszam spam ;p
Mazel
Kiedy dotarłam swoją łodzią na Biegun Północny zauważyłem rannego niedźwiedzia polarnego. Miał rozdarty brzuch i cały skrwawiony. Ręce mi się trzęsły, a nogi były jak galareta. Bałam się do niego zbliżyć, a przecież mógł mnie zaatakować i zranić. Okropnie się bałam. Lecz tak sobie myślałam przez dobrych kilka chwil i doszłam do wniosku, że tego niedźwiadka trzeba ratować. Przecież na świecie jest mnóstwo apeli o to, by ratować foki, etc. To czemu miałabym nie uratować niedźwiedzia. Kiedy go uratuję i opowiem wszystko mojej mamie, pewnie będzie zdumiona, że jej córka jest taka odważna i uratowała stworzenie w potrzebie. Szybko podeszłam do łodzi i zobaczyłam czy nie ma w niej jakiś opatrunków, czy może czegoś, co mogłoby zatamować krew u niedźwiedzia. Miałam na szczęście dużo waty, oraz Spirytus salicylowy i Rivanol. Postanowiłam zbliżyć się do zwierzęcia. Było bardzo agresywne. Na szczęście miałam przy sobie kawałek dobrej wędzonej kiełbasy i trochę tłustego boczku. Rzuciłam mu jedzenie, a ten zaczął pałaszować jak nie wiem co. Szybko zamoczyłam watę w Rivanolu i spróbowałam przemyć brzuch niedźwiedzia. Udało mi się. Przy dokładniejszych oględzinach, to była tylko mała rana spowodowana przez jakieś draśnięcie, lub zahaczenie o kawałek lodu. Myślałam, że to coś bardziej poważniejszego, ale na szczęście była to tylko mała ranka. Zdezynfektowałam ranę i odeszłam. Rankiem, następnego dnia pilnie wyruszyłam do chorego zwierzęcia. jeszcze leżało. Bardzo mnie to zmartwiło, ale podchodząc zwierzę nie było w ogóle agresywne, lecz zaczęło mi lizać rękawiczki. Odebrałam to jako podziękowanie za opatrzenie rany. Miałam jeszcze jedynie skrawek chleba, który mógł mi posłużyć jako posiłek dla zwierzęcia. Dałam mu sporą część, a sama głodowałam. No cóż, dla polarnego misia trzeba było się poświęcić. o tej przygodzie postanowiłam opuścić biegun w celu odjazdu do domu. W brzuchu kiszki zaczęły grać mi marsza i nie zwlekałam dłużej. Jedynie co mi zostało na pokładzie łodzi podwodnej to groszek i kartofle w puszce. Jednak strasznie ich nie lubię i nawet głód nie spowodował u mnie tego, iż mogłabym zjeść jedzenie z puszki.
Kiedy wróciłam do domu opowiedziałam przygodę mamie i tacie. Bardzo się ucieszyli i byli ze mnie dumni. Ja też do dnia dzisiejszego nie mogę ochłonąć z tej niesamowitej przygody, która mi się przytrafiła. było to cudowne wydarzenie. Nie zapomnę go do końca życia.
Szybko zamoczyłam watę w Rivanolu i spróbowałam przemyć brzuch niedźwiedzia. Udało mi się. Przy dokładniejszych oględzinach, to była tylko mała rana spowodowana przez jakieś draśnięcie, lub zahaczenie o kawałek lodu. Myślałam, że to coś bardziej poważniejszego, ale na szczęście była to tylko mała ranka. Zdezynfektowałam ranę i odeszłam.
Rankiem, następnego dnia pilnie wyruszyłam do chorego zwierzęcia. jeszcze leżało. Bardzo mnie to zmartwiło, ale podchodząc zwierzę nie było w ogóle agresywne, lecz zaczęło mi lizać rękawiczki. Odebrałam to jako podziękowanie za opatrzenie rany. Miałam jeszcze jedynie skrawek chleba, który mógł mi posłużyć jako posiłek dla zwierzęcia. Dałam mu sporą część, a sama głodowałam. No cóż, dla polarnego misia trzeba było się poświęcić. o tej przygodzie postanowiłam opuścić biegun w celu odjazdu do domu. W brzuchu kiszki zaczęły grać mi marsza i nie zwlekałam dłużej. Jedynie co mi zostało na pokładzie łodzi podwodnej to groszek i kartofle w puszce. Jednak strasznie ich nie lubię i nawet głód nie spowodował u mnie tego, iż mogłabym zjeść jedzenie z puszki.
Kiedy wróciłam do domu opowiedziałam przygodę mamie i tacie. Bardzo się ucieszyli i byli ze mnie dumni. Ja też do dnia dzisiejszego nie mogę ochłonąć z tej niesamowitej przygody, która mi się przytrafiła. było to cudowne wydarzenie. Nie zapomnę go do końca życia.