Najbardziej chciałabym przenieść się do średnowiecza.
Pewnego dnia gdy wyszłam z domu, który był dworkiem szlachceckim należącym do mego ojca zobaczyłam, że coś rusza się w pobliskim lesie. Zaciekawiona ruszyłam w kierunku "tego czegoś" w lesie.
Gdy doszłam do lasu Cosiek, bo tak nazwałam tą niezydentyfikowaną istotę uciekł, a ja pobiegłam za nim. Biegłam bardzo szybko, przez co, co chwilę zachaczałam o jakieś gałęzie, korzenie i tym podobne leśne pułapki rozrywając przy okazji sukienkę. Po około dziesięciu minutach gonitwy Cosiek zaczął zwalniać ale ja bigłam dalej z tą samą prędkością chcąc go dogonić. W końcu odgłosy biegu Cośka ucichły, a ja znalazłam się na dużej, owalnej polanie na śrdku, której leżało jakieś zwierzę. Zaciekawiona zaczęłam przybliżać się do tego leśnego stworzenia i po chwili poznałam, że jest to jeleń, jeszcze mały z drobnym porożem. "No to tajemnicę Cośka mamy już rozwiązaną" przemknęł mi przez głowę.
- No cześć malutki nie bój się - powiedziałam do jelonka gdy znalazłam się juz bardzo blisko niego. Zwierzę popatrzyło na mnie z przerażeniem i już chciało rzucić się do ucieczki ale coś mu w tym przeszkodziło.
- No nie bój się - powtórzyłam i kucnęłam przy jelonku żeby go pogłaskać. Gdy zorientował się, że z mojej strony nic mu nie grozi wtulił głowę w moje kolano i pozwolił się dalej głaskać.
Okazało się, że jelonek ma złamaną nogę, więc szybko pobiegłam do Juranda sługi mojego ojca aby pomógł mi przynieść zwierzę do domu. Gdy przynieśliśmy Cośka do domu ( postanowiłam zostawić mu jego pierwsze imię) wielu z domowników ucieszyło się z nowego pupila i wszyscy się nim zajęli. Po kilku tygodniach Cosiek był już zdrowy i mógł biegać więc wypuściliśmy go do lasu jednak on o nas nie zapomniał i często nas odwiedzał.
Najbardziej chciałabym przenieść się do średnowiecza.
Pewnego dnia gdy wyszłam z domu, który był dworkiem szlachceckim należącym do mego ojca zobaczyłam, że coś rusza się w pobliskim lesie. Zaciekawiona ruszyłam w kierunku "tego czegoś" w lesie.
Gdy doszłam do lasu Cosiek, bo tak nazwałam tą niezydentyfikowaną istotę uciekł, a ja pobiegłam za nim. Biegłam bardzo szybko, przez co, co chwilę zachaczałam o jakieś gałęzie, korzenie i tym podobne leśne pułapki rozrywając przy okazji sukienkę. Po około dziesięciu minutach gonitwy Cosiek zaczął zwalniać ale ja bigłam dalej z tą samą prędkością chcąc go dogonić. W końcu odgłosy biegu Cośka ucichły, a ja znalazłam się na dużej, owalnej polanie na śrdku, której leżało jakieś zwierzę. Zaciekawiona zaczęłam przybliżać się do tego leśnego stworzenia i po chwili poznałam, że jest to jeleń, jeszcze mały z drobnym porożem. "No to tajemnicę Cośka mamy już rozwiązaną" przemknęł mi przez głowę.
- No cześć malutki nie bój się - powiedziałam do jelonka gdy znalazłam się juz bardzo blisko niego. Zwierzę popatrzyło na mnie z przerażeniem i już chciało rzucić się do ucieczki ale coś mu w tym przeszkodziło.
- No nie bój się - powtórzyłam i kucnęłam przy jelonku żeby go pogłaskać. Gdy zorientował się, że z mojej strony nic mu nie grozi wtulił głowę w moje kolano i pozwolił się dalej głaskać.
Okazało się, że jelonek ma złamaną nogę, więc szybko pobiegłam do Juranda sługi mojego ojca aby pomógł mi przynieść zwierzę do domu. Gdy przynieśliśmy Cośka do domu ( postanowiłam zostawić mu jego pierwsze imię) wielu z domowników ucieszyło się z nowego pupila i wszyscy się nim zajęli. Po kilku tygodniach Cosiek był już zdrowy i mógł biegać więc wypuściliśmy go do lasu jednak on o nas nie zapomniał i często nas odwiedzał.