Była raz sobie pewna księżniczka o imieniu Róża. Miała piękne lśniące włosy. Na pozór można by było powiedzieć, że miała wszystko piękny zamek, kochających rodziców, służbe do usług i wiele innych rzeczy, lecz tak się tylko wydawało. Czasem czuła się bardzo osamotniona mimo iż miała rodziców którzy kochali ja nade wszystko z nadmiaru zajęć nie poświęcali jej doś czasu i uwagi. Czasem chciała być normalną dziewczyną, chciała mieć poprostu znajomych do których mogłaby chodzić bez służby która nie odstępowała jej na krok. Nie mówiła o swoich problemach ani matce ani ojcu gdyż bała się że będą się o nią martwić. I właśnie pewnego dnia gdy przechadzała się po zamkowym parku gdy w końcu udało jej się oderwać od służącej zobaczyła dziewczynę która karmiła malutkie kaczuszki przystawie. Była mniej węcej w jej wieku. Podeszła do niej i zaczęła rozmowę. Marian (bo tak miała na imię) wydawałs się trochę speszona że z nią rozmiawiała ale po chwili trochę sie rozluźniła. Spotykały się niemal codziennie a potem jeszcze częściej. W końcu zostały najlepszymi przyjaciółkami. Róża nie traktowała jej jak służącą, a Marian nie traktowała jej jak księżniczkę, co tamtej odpowiadało. Pomyślała, że to miła odmiana. po paru tygodniach takiej znajomości księżniczka pomyślała szczęśliwa, że w końcu znalazła prawdziwą przyjaciólkę, której może powieżyć swoje tajemnice a z problememi nie musiała męczyć sie już sama. W zamian dawała to samo...
Była raz sobie pewna księżniczka o imieniu Róża. Miała piękne lśniące włosy. Na pozór można by było powiedzieć, że miała wszystko piękny zamek, kochających rodziców, służbe do usług i wiele innych rzeczy, lecz tak się tylko wydawało. Czasem czuła się bardzo osamotniona mimo iż miała rodziców którzy kochali ja nade wszystko z nadmiaru zajęć nie poświęcali jej doś czasu i uwagi. Czasem chciała być normalną dziewczyną, chciała mieć poprostu znajomych do których mogłaby chodzić bez służby która nie odstępowała jej na krok. Nie mówiła o swoich problemach ani matce ani ojcu gdyż bała się że będą się o nią martwić. I właśnie pewnego dnia gdy przechadzała się po zamkowym parku gdy w końcu udało jej się oderwać od służącej zobaczyła dziewczynę która karmiła malutkie kaczuszki przystawie. Była mniej węcej w jej wieku. Podeszła do niej i zaczęła rozmowę. Marian (bo tak miała na imię) wydawałs się trochę speszona że z nią rozmiawiała ale po chwili trochę sie rozluźniła. Spotykały się niemal codziennie a potem jeszcze częściej. W końcu zostały najlepszymi przyjaciółkami. Róża nie traktowała jej jak służącą, a Marian nie traktowała jej jak księżniczkę, co tamtej odpowiadało. Pomyślała, że to miła odmiana. po paru tygodniach takiej znajomości księżniczka pomyślała szczęśliwa, że w końcu znalazła prawdziwą przyjaciólkę, której może powieżyć swoje tajemnice a z problememi nie musiała męczyć sie już sama. W zamian dawała to samo...
Mam nadzieję, żę może być ;)