Zorbę zobaczyłam na półce u znajomego. Pewnie nawet nie zwróciłabym uwagi, gdyby nie fakt, że z góry spoglądało na mnie coś a'la książka . Właściwie zwitek kartek - z pozakreślanymi fragmentami, pożółkłych, postrzępionych, otulonych czymś, co kiedyś ponoć nazywało się okładką. Czy może być lepsza rekomendacja? Oczywiście że słyszałam o filmie, znam muzykę. Kiedyś byłam nawet w Poznaniu na balecie, ale książka - hm... Przeczytałam. To lektura ponadczasowa, klasyka, dobra na wiosnę, bo nikt tak dobrze jak Zorba nie uczy optymizmu, miłości i afirmacji życia.
-To recepta na moje doliny – usłyszałam od właściciela tej drogocennej, zaczytanej na śmierć „makulatury”. Gdy sama spróbowałam tego antidotum na doła, przekonałam się, że dzięki Aleksemu można inaczej spojrzeć na świat. Niekoniecznie od razu przez różowe okulary, ale z większym optymizmem i z wiarą, że to, co jest nam dane, dzieje się według niezależnego od nas planu, i że trzeba cieszyć się z tego, co się otrzymało.
Ta historia ma swój początek w porcie w Pireusie. To właśnie tutaj spotykają się dwie dziwaczne postacie - jak ogień i woda, jakże dwa odmienne charaktery. Kazantzakis - młodziutki pisarz, intelektualista, niedoświadczony, dopiero wchodzący w życie. I ten drugi – 65- letni Aleksy Zorba - wolny duch, stary i mądry, znający wszystkie smaki życia. Czy pamiętacie Sindbada Żeglarza? Właśnie taki jest, wszędzie był, wszystko widział, a co najważniejsze - dużo wie. Mamy więc mistrza i jego ucznia, który chłonie wszystkimi zmysłami wiedzę o życiu, o sobie samym. Nikos dowiaduje się między innymi, jak niewiele potrzeba, by być szczęśliwym, uczy się kochać życie, które jeszcze tak niedawno stanowiło dla niego zagadkę i nie cieszyło go, pozbywa się strachu przed śmiercią. Życie jest za krótkie, a świat zbyt piękny, by się złościć, kłócić, obrażać. Trzeba chłonąć wszystko, co nas otacza, brać życie za rogi, upajać się nim. Optymizm Zorby jest tak bardzo zaraźliwy – nie tylko dla młodego Anglika, ale dla czytelnika również.
Książka ukazała się 1946 roku. Jestem ciekawa, jak bardzo zmieniła się Kreta od tamtych czasów. Miłośnicy Grecji znajdą tu coś dla siebie – kraj, w którym cud rodzi się na zawołanie. A mnie naszła ochota, by udać się do tamtego zakątka świata. Może kiedyś…
Zorbę zobaczyłam na półce u znajomego. Pewnie nawet nie zwróciłabym uwagi, gdyby nie fakt, że z góry spoglądało na mnie coś a'la książka . Właściwie zwitek kartek - z pozakreślanymi fragmentami, pożółkłych, postrzępionych, otulonych czymś, co kiedyś ponoć nazywało się okładką. Czy może być lepsza rekomendacja? Oczywiście że słyszałam o filmie, znam muzykę. Kiedyś byłam nawet w Poznaniu na balecie, ale książka - hm... Przeczytałam. To lektura ponadczasowa, klasyka, dobra na wiosnę, bo nikt tak dobrze jak Zorba nie uczy optymizmu, miłości i afirmacji życia.
-To recepta na moje doliny – usłyszałam od właściciela tej drogocennej, zaczytanej na śmierć „makulatury”. Gdy sama spróbowałam tego antidotum na doła, przekonałam się, że dzięki Aleksemu można inaczej spojrzeć na świat. Niekoniecznie od razu przez różowe okulary, ale z większym optymizmem i z wiarą, że to, co jest nam dane, dzieje się według niezależnego od nas planu, i że trzeba cieszyć się z tego, co się otrzymało.
Ta historia ma swój początek w porcie w Pireusie. To właśnie tutaj spotykają się dwie dziwaczne postacie - jak ogień i woda, jakże dwa odmienne charaktery. Kazantzakis - młodziutki pisarz, intelektualista, niedoświadczony, dopiero wchodzący w życie. I ten drugi – 65- letni Aleksy Zorba - wolny duch, stary i mądry, znający wszystkie smaki życia. Czy pamiętacie Sindbada Żeglarza? Właśnie taki jest, wszędzie był, wszystko widział, a co najważniejsze - dużo wie. Mamy więc mistrza i jego ucznia, który chłonie wszystkimi zmysłami wiedzę o życiu, o sobie samym. Nikos dowiaduje się między innymi, jak niewiele potrzeba, by być szczęśliwym, uczy się kochać życie, które jeszcze tak niedawno stanowiło dla niego zagadkę i nie cieszyło go, pozbywa się strachu przed śmiercią. Życie jest za krótkie, a świat zbyt piękny, by się złościć, kłócić, obrażać. Trzeba chłonąć wszystko, co nas otacza, brać życie za rogi, upajać się nim. Optymizm Zorby jest tak bardzo zaraźliwy – nie tylko dla młodego Anglika, ale dla czytelnika również.
Książka ukazała się 1946 roku. Jestem ciekawa, jak bardzo zmieniła się Kreta od tamtych czasów. Miłośnicy Grecji znajdą tu coś dla siebie – kraj, w którym cud rodzi się na zawołanie. A mnie naszła ochota, by udać się do tamtego zakątka świata. Może kiedyś…
Wydawnictwo Muza
czwartek, 08 kwietnia 2010, be.el