Skoro niektórzy rosyjscy publicyści twierdzą, że winę za wybuch II wojny światowej ponosi Polska - kto nie wierzy, niechaj zerknie tutaj - tedy warto zastanowić się nad kwestią, która od lat spędza sen z powiek historykom. Co by się stało, gdyby w 1939 roku Polska przyjęła ofertę Hitlera? A przypomnijmy, że było to nie tylko żądanie przyłączenia Wolnego Miasta Gdańska do III Rzeszy i wydzielenie przez Pomorze eksterytorialnego "korytarza" łączącego Prusy niemieckim wówczas Pomorzem Zachodnim, ale przede wszystkim przystąpienie naszego kraju do paktu antykominternowskiego, wymierzonego przeciwko ZSRR. Zacznijmy od tego, iż wiele źródeł historycznych - że wymienię tu pamiętniki Heinza Guderiana, twórcy niemieckich wojsk pancernych czy też adiutanta Hitlera Nicolausa von Bielowa - wspomina, iż władze III Rzeszy do ostatnich dni sierpnia 1939 roku czekały na gotowość naszego rzędu do przyjęcia warunków niemieckich, gdyż obawiały się walki na dwa fronty. Polska jednak propozycje Hitlera odrzuciła stawiając na sojusz z Wielką Brytanią i Francją, które w cyniczny sposób nas zdradziły i nie udzieliły pomocy wojskowej skazując na pewną klęskę. Co więcej gwarancje brytyjskie zostały udzielone w sytuacji, gdy rządowi Anglii wiadomo było z góry, że nie będzie w stanie szybko interweniować na kontynencie. Dając owe gwarancje premier Chamberlain wiedział dobrze, że wystawia Polskę na atak Hitlera - jednak nasi sojusznicy łudzili się, że dzięki zniszczeniu Polski w 1939 roku uzyskają więcej czasu na przygotowanie się do wojny. Co zatem stało się przyczyną tego, że rząd II RP zdecydował się postawić na współpracę z watpliwymi sojusznikami? Wydaje się, że nie chodziło tylko i wyłącznie o Gdańsk i korytarz, gdzie zresztą Hitler mógł poczynić pewne ustępstwa - np. zgodzić się na wydzielenie z Gdańska kawałka nabrzeża dla Polski. Niemiecka oferta kryła bowiem w sobie coś znacznie groźniejszego - totalną wasalizację Polski, podobną do tej z czasów, gdy PRL był kompletnie uzależniony od sowieckiej Rosji. Rząd polski obawiał się po prostu, że II RP będąca członkiem paktu antykominternowskiego stanie się wkrótce bezwolnym satelitą Niuemiec, a być może zostanie kiedyś przez nie po prostu anektowana. Co bowiem wydarzyłoby się, gdyby Polska przyjęła propozycje Hitlera i przystąpiła do wojny po jego stronie? Wielu historyków twierdzi, iż los naszego kraju byłby znacznie lepszy niż ten, który stał sie udziałem RP po II wojnie. A więc - że wspólnie z Niemcami można by pobić ZSRR, a kiedy III Rzesza ponosłaby klęskę, po prostu zdradzić ją i przyłączyć się do zwycięzców. Ja osobiście nie jestem pewien tej wersji historii. Przystąpienie Polski do paktu Osi zmieniłoby w sposób diametralny sytuację w Europie i wydarzenia wcale nie musiałby potoczyć się tak, jak przekazują podręczniki historii - a więc zgodnie z kalendarium II wojny, tyle, że nie byłoby kampanii wrześniowej. A zatem spróbujmy odtworzyć - z żelazną logiką - co wydarzyłoby się, gdyby w sierpniu, albo w marcu 1939 roku II RP oddała Gdańsk i korytarz, a potem podpisała pakt wojskowy z III Rzeszą? Jest pewne niemal na 100%, że niemal natychmiast po ujawnieniu tego faktu, nastąpiłyby dwa wydarzenia. Po pierwsze Anglia i Francja rozpoczęłyby starania o podpisanie sojuszu z ZSRR. Pamiętajmy bowiem, że po odpadnięciu Polski, oba państwa za wszelką cenę szukałyby kolejnego sojusznika, który zagroziłby tyłom Niemiec. Całkiem możliwe, że Stalin zgodziłby się na podpisanie z nimi paktu wojskowego. Anglia i Francja bowiem mogłyby dać mu więcej, niż Hitler. W pakcie Ribbentrop-Mołotow linią podziału Polski miała być Wisła. Jest zaś prawie pewne, że Daladier i Chamberlain daliby ZSRR hojną reką nie tylko całą Polskę, ale także część Niemiec, dzieląc w ten sposób przysłowiową skórę na niedźwiedziu. Za taką cenę Stalin zapewne zgodziłby się współpracować z Anglią i Francją. Drugim aktem polityki aliantów byłaby próba wywołania przewrotu wojsowego w Polsce. Całkiem możliwe, że na jego czele stanąłby np. profrancusko nastawiony Władysław Sikorski i grupa oficerów niezadowolonych z ustepstw Becka i Rydza-Śmigłego; oskarżających marszałka o zdradę interesów Polski. Załóżmy jednak, że próba ta spaliłaby na panewce. Być może opozycja polityczna (a była ona całkiem liczna) sformowałaby przy rządzie Anglii lub Francji coś w rodzaju alternatywnego rzadu polskiego - w każdym bądź razie zakładam, że nasi niedoszli sojusznicy popieraliby takie nowe władze ze wszystkich sił. Co jednak uczyniłby Hitler? Kiedy wybuchłaby wojna? Sądze, że wydarzenia potoczyłyby się podobnie, jak w podręcznikach historii. A zatem Hitler zaatakowałby zachód najpóźniej na wiosnę 1940 roku, a być może jesienią 1939, zgłaszając np. pretensje do Alzacji i Lotaryngi. Dlaczego Francję, a nie ZSRR? Ano dlatego, że w wypadku wojny ze Stalinem, Francja mogłaby uderzyć bezpośrednio na jego tyły. Natomiast w wypadku ataku na zachód tyłów Niemiec broniłaby II RP, dając III Rzeszy czas na pobicie Francji i Anglii. Sytuacja zatem przypominałaby tę z roku 1914, tyle, że frontu wschodniego broniłoby sojusznicze Królestwo Polskie. Niezależnie od tego, jak potoczyłyby się wydarzenia na froncie, pewno jest jedne - Francja i Anglia przegrałyby kampanię równie żałośnie jak tę w 1940 roku, kiedy to armia III Rzeszy rozgromiła je w ciągu 2 tygodni, a w czasie pozostałego miesiąca spokojnie zajęła resztę kraju. Do takiej wojny bowiem Anglia i Francja byłyby równie nieprzygotowane w KAŻDEJ możliwej wersji historii Europy. Tak więc mamy rok 1940. Następuje totalna porażka i unicestwienie Francji. A co w takim raie uczyni ich sojusznik ZSRR? Czy Stalin uderzyłby na Polskę i III Rzeszę w 1940 roku? W znanej wersji historii nie uczynił tego. Nie przyszedł z pomocą Francji. Czekał, zbrojąc się na moment kiedy będzie mógł zadać śmiertelny cios Hitlerowi. Jak by zachował się w chwili, gdy na zachodzie chwieje się Francja, lecz Polska jest sojusznikiem Hitlera? Moim zdaniem ruszyłby do ataku. Z kilku przyczyn. Po pierwsze w prawdziwej wersji historii Stalin nie zaatakował, bo łączył go przecież pakt o nieagresji z Hitlerem, w dodatku został zaspokojony połową ziem polskich i mógł w spokoju uderzyć na Finlandię. Czy jednak nie pokusiłby się na atak na osamotnioną II RP - osamotnioną, bo zakładam, że Hitler ściągnąłby na zachód większość swoich jednostek? Po drugie - Stalin związany paktem z Anglią i Francją nie odpuściłby okazji, aby spróbować zniszczyć odwiecznego wroga - Polskę i powetować sobie klęskę 1920 roku. W 1940 roku, w znanej wersji historii Polska nie istniała - nie było zatem powodu dla wszczęcia wojny. A paktu z Anglią i Francją ZSRR nie zawarł - właśnie dlatego, że obowiązywał układ Ribbentrop-Mołotow, wymierzony wcześniej przeciwko Polsce. A zatem wojna zaczęłaby się także na wschodzie. Pytanie zatem, czy nasze wojsko zdołałoby zatrzymać Armię Czerwoną do czasu pokonania przez Hitlera Francji? Odpowiadam twierdząco: tak. Nasz kraj był o wiele lepiej przygotowany do wojny z ZSRR niż z Niemcami. Prawdopobonie za cenę dużych strat i oddanie części terytorium Armia Czerwona zostałaby zatrzymana - być może nad Wisłą, a potem, po powrocie wojsk niemieckich z Francji pobita wspólnymi siłami i odrzucona daleko na wschód. I teraz zaczyna się ta część alternatywnej historii, którą bardzo ciężko przewidzieć. A zatem: czy wspólna, polsko-niemiecka wyprawa na wschód doprowadziłaby do zniszczenia ZSRR? Co byłoby gdyby skrzydeł 6 armii Paulusa pod Stalingradem bronili nie Rumuni i Włosi, ale polskie wojska pod dowództwem marszałka Rydza-Śmigłego i Wielkopolacy generała Kutrzeby, Stanisław Maczek i jego zuchy jeżdżacy na niemieckich "czwórkach" (PzKmpfw IV), a potem na Panterach i Tygrysach? Bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie. Rozważmy zatem obie wersje. Niestety w obydwu przypadkach los Polski nie wydaje mi się szczególnie świetlany. Co stałoby się, gdybyśmy wygrali, zmiażdżyli sowiecką Rosję, doszli do Uralu, a może i dalej? Wówczas w Europie powstałoby gigantyczne imperium hitlerowskie, któremu Polska musiałaby - nie łudźmy się - ulec. Kto stanąłby po naszej stronie gdyby Hitler - mający na Uralu granicę z Japonią, zażądał Wielkopolski i Pomorza, oferując w zamian przesunięcie granic Polski na wschód? Wydaje się, że wzmogłyby się także naciski na germanizację Polski w ramach powołania germańskiego imperium w Europie, a III Rzesza otwarcie mieszałaby się do polskiej polityki wewnętrznej, np. obalając niewygodne sobie rządy - jak na Węgrzech. Prawdobopbnie plan Ost zakładałby wówczas po prostu masową germanizację narodu polskiego i nie byłoby dla nas ratunku. Proponowałbym też, aby poniechać żadnych złudzeń, że wielki i tryumfujący Hitler traktowałby Polskę lepiej niż w 1939 roku, bo jak by nie patrząc leżałaby ona pomiędzy Niemcami, a wielkimi posiadłościami III Rzeszy na wschodzie. Walka przeciwko Hitlerowcom miała małe szanse powodzenia w 1939 roku. Jakie byłyby one, gdyby imperium niemieckich faszystów rozciągało się od Hiszpanii aż po Azję? Równie niewesoły byłby los Polski, gdybyśmy wojnę z ZSRR przegrali. Jako członka koalicji faszystowskiej czekałaby nas wegetacja w państewku wielkości Generalnej Gubernii, wcielonym pewnie do ZSRR jako 17. republika. A w dodatku wegetacja z odium morderców. Któż zająknałby się wówczas pisząc: polskie obozy koncentracyjne, gdyby Polska była sojusznikiem Hitlera? Tak czy owak wydaje mi się, że nasz rząd w 1939 roku miał taką sytuację na uwadze, skoro postanowił bić się z Hitlerem. I mi osobiście decyzja ta wydaje się właściwa. Owszem, ponieśliśmy ogromne straty, zostaliśmy zdradzeni i sprzedani przez rzekomych sojuszników, a jednak o wiele lżej mi teraz patrzeć na Polaków, którzy nigdy nie wydali Quislingów i Petaine'ów i mimo wszystko przetrwali bez odium faszystów, morderców i kolaborantów. Lepiej mieć dziadka, który zginął w Katyniu, niż SS-mana, mordercę Żydów, bo po naszych przodkach pozostała nam przynajmniej nieśmiertelna chwała, która z czasem odrodzi nam nową i wspaniałą Polskę. A ducha narodu polskiego nie złamała nawet przegrana kampania wrześniowa.
służalstwo dla niemców
przejawy kolaboracji były potępiane w polsce i surowo karane
ale kolaborujący myśleli że to jedyny sposób na przeżycie wojny
Skoro niektórzy rosyjscy publicyści twierdzą, że winę za wybuch II wojny światowej ponosi Polska - kto nie wierzy, niechaj zerknie tutaj - tedy warto zastanowić się nad kwestią, która od lat spędza sen z powiek historykom. Co by się stało, gdyby w 1939 roku Polska przyjęła ofertę Hitlera? A przypomnijmy, że było to nie tylko żądanie przyłączenia Wolnego Miasta Gdańska do III Rzeszy i wydzielenie przez Pomorze eksterytorialnego "korytarza" łączącego Prusy niemieckim wówczas Pomorzem Zachodnim, ale przede wszystkim przystąpienie naszego kraju do paktu antykominternowskiego, wymierzonego przeciwko ZSRR.
Zacznijmy od tego, iż wiele źródeł historycznych - że wymienię tu pamiętniki Heinza Guderiana, twórcy niemieckich wojsk pancernych czy też adiutanta Hitlera Nicolausa von Bielowa - wspomina, iż władze III Rzeszy do ostatnich dni sierpnia 1939 roku czekały na gotowość naszego rzędu do przyjęcia warunków niemieckich, gdyż obawiały się walki na dwa fronty.
Polska jednak propozycje Hitlera odrzuciła stawiając na sojusz z Wielką Brytanią i Francją, które w cyniczny sposób nas zdradziły i nie udzieliły pomocy wojskowej skazując na pewną klęskę. Co więcej gwarancje brytyjskie zostały udzielone w sytuacji, gdy rządowi Anglii wiadomo było z góry, że nie będzie w stanie szybko interweniować na kontynencie. Dając owe gwarancje premier Chamberlain wiedział dobrze, że wystawia Polskę na atak Hitlera - jednak nasi sojusznicy łudzili się, że dzięki zniszczeniu Polski w 1939 roku uzyskają więcej czasu na przygotowanie się do wojny.
Co zatem stało się przyczyną tego, że rząd II RP zdecydował się postawić na współpracę z watpliwymi sojusznikami? Wydaje się, że nie chodziło tylko i wyłącznie o Gdańsk i korytarz, gdzie zresztą Hitler mógł poczynić pewne ustępstwa - np. zgodzić się na wydzielenie z Gdańska kawałka nabrzeża dla Polski. Niemiecka oferta kryła bowiem w sobie coś znacznie groźniejszego - totalną wasalizację Polski, podobną do tej z czasów, gdy PRL był kompletnie uzależniony od sowieckiej Rosji. Rząd polski obawiał się po prostu, że II RP będąca członkiem paktu antykominternowskiego stanie się wkrótce bezwolnym satelitą Niuemiec, a być może zostanie kiedyś przez nie po prostu anektowana.
Co bowiem wydarzyłoby się, gdyby Polska przyjęła propozycje Hitlera i przystąpiła do wojny po jego stronie? Wielu historyków twierdzi, iż los naszego kraju byłby znacznie lepszy niż ten, który stał sie udziałem RP po II wojnie. A więc - że wspólnie z Niemcami można by pobić ZSRR, a kiedy III Rzesza ponosłaby klęskę, po prostu zdradzić ją i przyłączyć się do zwycięzców. Ja osobiście nie jestem pewien tej wersji historii. Przystąpienie Polski do paktu Osi zmieniłoby w sposób diametralny sytuację w Europie i wydarzenia wcale nie musiałby potoczyć się tak, jak przekazują podręczniki historii - a więc zgodnie z kalendarium II wojny, tyle, że nie byłoby kampanii wrześniowej.
A zatem spróbujmy odtworzyć - z żelazną logiką - co wydarzyłoby się, gdyby w sierpniu, albo w marcu 1939 roku II RP oddała Gdańsk i korytarz, a potem podpisała pakt wojskowy z III Rzeszą?
Jest pewne niemal na 100%, że niemal natychmiast po ujawnieniu tego faktu, nastąpiłyby dwa wydarzenia. Po pierwsze Anglia i Francja rozpoczęłyby starania o podpisanie sojuszu z ZSRR. Pamiętajmy bowiem, że po odpadnięciu Polski, oba państwa za wszelką cenę szukałyby kolejnego sojusznika, który zagroziłby tyłom Niemiec. Całkiem możliwe, że Stalin zgodziłby się na podpisanie z nimi paktu wojskowego. Anglia i Francja bowiem mogłyby dać mu więcej, niż Hitler. W pakcie Ribbentrop-Mołotow linią podziału Polski miała być Wisła. Jest zaś prawie pewne, że Daladier i Chamberlain daliby ZSRR hojną reką nie tylko całą Polskę, ale także część Niemiec, dzieląc w ten sposób przysłowiową skórę na niedźwiedziu. Za taką cenę Stalin zapewne zgodziłby się współpracować z Anglią i Francją.
Drugim aktem polityki aliantów byłaby próba wywołania przewrotu wojsowego w Polsce. Całkiem możliwe, że na jego czele stanąłby np. profrancusko nastawiony Władysław Sikorski i grupa oficerów niezadowolonych z ustepstw Becka i Rydza-Śmigłego; oskarżających marszałka o zdradę interesów Polski. Załóżmy jednak, że próba ta spaliłaby na panewce. Być może opozycja polityczna (a była ona całkiem liczna) sformowałaby przy rządzie Anglii lub Francji coś w rodzaju alternatywnego rzadu polskiego - w każdym bądź razie zakładam, że nasi niedoszli sojusznicy popieraliby takie nowe władze ze wszystkich sił.
Co jednak uczyniłby Hitler? Kiedy wybuchłaby wojna?
Sądze, że wydarzenia potoczyłyby się podobnie, jak w podręcznikach historii. A zatem Hitler zaatakowałby zachód najpóźniej na wiosnę 1940 roku, a być może jesienią 1939, zgłaszając np. pretensje do Alzacji i Lotaryngi. Dlaczego Francję, a nie ZSRR? Ano dlatego, że w wypadku wojny ze Stalinem, Francja mogłaby uderzyć bezpośrednio na jego tyły. Natomiast w wypadku ataku na zachód tyłów Niemiec broniłaby II RP, dając III Rzeszy czas na pobicie Francji i Anglii. Sytuacja zatem przypominałaby tę z roku 1914, tyle, że frontu wschodniego broniłoby sojusznicze Królestwo Polskie.
Niezależnie od tego, jak potoczyłyby się wydarzenia na froncie, pewno jest jedne - Francja i Anglia przegrałyby kampanię równie żałośnie jak tę w 1940 roku, kiedy to armia III Rzeszy rozgromiła je w ciągu 2 tygodni, a w czasie pozostałego miesiąca spokojnie zajęła resztę kraju. Do takiej wojny bowiem Anglia i Francja byłyby równie nieprzygotowane w KAŻDEJ możliwej wersji historii Europy.
Tak więc mamy rok 1940. Następuje totalna porażka i unicestwienie Francji. A co w takim raie uczyni ich sojusznik ZSRR? Czy Stalin uderzyłby na Polskę i III Rzeszę w 1940 roku?
W znanej wersji historii nie uczynił tego. Nie przyszedł z pomocą Francji. Czekał, zbrojąc się na moment kiedy będzie mógł zadać śmiertelny cios Hitlerowi. Jak by zachował się w chwili, gdy na zachodzie chwieje się Francja, lecz Polska jest sojusznikiem Hitlera?
Moim zdaniem ruszyłby do ataku. Z kilku przyczyn.
Po pierwsze w prawdziwej wersji historii Stalin nie zaatakował, bo łączył go przecież pakt o nieagresji z Hitlerem, w dodatku został zaspokojony połową ziem polskich i mógł w spokoju uderzyć na Finlandię. Czy jednak nie pokusiłby się na atak na osamotnioną II RP - osamotnioną, bo zakładam, że Hitler ściągnąłby na zachód większość swoich jednostek?
Po drugie - Stalin związany paktem z Anglią i Francją nie odpuściłby okazji, aby spróbować zniszczyć odwiecznego wroga - Polskę i powetować sobie klęskę 1920 roku. W 1940 roku, w znanej wersji historii Polska nie istniała - nie było zatem powodu dla wszczęcia wojny. A paktu z Anglią i Francją ZSRR nie zawarł - właśnie dlatego, że obowiązywał układ Ribbentrop-Mołotow, wymierzony wcześniej przeciwko Polsce.
A zatem wojna zaczęłaby się także na wschodzie. Pytanie zatem, czy nasze wojsko zdołałoby zatrzymać Armię Czerwoną do czasu pokonania przez Hitlera Francji?
Odpowiadam twierdząco: tak. Nasz kraj był o wiele lepiej przygotowany do wojny z ZSRR niż z Niemcami. Prawdopobonie za cenę dużych strat i oddanie części terytorium Armia Czerwona zostałaby zatrzymana - być może nad Wisłą, a potem, po powrocie wojsk niemieckich z Francji pobita wspólnymi siłami i odrzucona daleko na wschód.
I teraz zaczyna się ta część alternatywnej historii, którą bardzo ciężko przewidzieć. A zatem: czy wspólna, polsko-niemiecka wyprawa na wschód doprowadziłaby do zniszczenia ZSRR? Co byłoby gdyby skrzydeł 6 armii Paulusa pod Stalingradem bronili nie Rumuni i Włosi, ale polskie wojska pod dowództwem marszałka Rydza-Śmigłego i Wielkopolacy generała Kutrzeby, Stanisław Maczek i jego zuchy jeżdżacy na niemieckich "czwórkach" (PzKmpfw IV), a potem na Panterach i Tygrysach?
Bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie. Rozważmy zatem obie wersje. Niestety w obydwu przypadkach los Polski nie wydaje mi się szczególnie świetlany.
Co stałoby się, gdybyśmy wygrali, zmiażdżyli sowiecką Rosję, doszli do Uralu, a może i dalej? Wówczas w Europie powstałoby gigantyczne imperium hitlerowskie, któremu Polska musiałaby - nie łudźmy się - ulec. Kto stanąłby po naszej stronie gdyby Hitler - mający na Uralu granicę z Japonią, zażądał Wielkopolski i Pomorza, oferując w zamian przesunięcie granic Polski na wschód? Wydaje się, że wzmogłyby się także naciski na germanizację Polski w ramach powołania germańskiego imperium w Europie, a III Rzesza otwarcie mieszałaby się do polskiej polityki wewnętrznej, np. obalając niewygodne sobie rządy - jak na Węgrzech. Prawdobopbnie plan Ost zakładałby wówczas po prostu masową germanizację narodu polskiego i nie byłoby dla nas ratunku. Proponowałbym też, aby poniechać żadnych złudzeń, że wielki i tryumfujący Hitler traktowałby Polskę lepiej niż w 1939 roku, bo jak by nie patrząc leżałaby ona pomiędzy Niemcami, a wielkimi posiadłościami III Rzeszy na wschodzie. Walka przeciwko Hitlerowcom miała małe szanse powodzenia w 1939 roku. Jakie byłyby one, gdyby imperium niemieckich faszystów rozciągało się od Hiszpanii aż po Azję?
Równie niewesoły byłby los Polski, gdybyśmy wojnę z ZSRR przegrali. Jako członka koalicji faszystowskiej czekałaby nas wegetacja w państewku wielkości Generalnej Gubernii, wcielonym pewnie do ZSRR jako 17. republika. A w dodatku wegetacja z odium morderców. Któż zająknałby się wówczas pisząc: polskie obozy koncentracyjne, gdyby Polska była sojusznikiem Hitlera?
Tak czy owak wydaje mi się, że nasz rząd w 1939 roku miał taką sytuację na uwadze, skoro postanowił bić się z Hitlerem. I mi osobiście decyzja ta wydaje się właściwa. Owszem, ponieśliśmy ogromne straty, zostaliśmy zdradzeni i sprzedani przez rzekomych sojuszników, a jednak o wiele lżej mi teraz patrzeć na Polaków, którzy nigdy nie wydali Quislingów i Petaine'ów i mimo wszystko przetrwali bez odium faszystów, morderców i kolaborantów. Lepiej mieć dziadka, który zginął w Katyniu, niż SS-mana, mordercę Żydów, bo po naszych przodkach pozostała nam przynajmniej nieśmiertelna chwała, która z czasem odrodzi nam nową i wspaniałą Polskę. A ducha narodu polskiego nie złamała nawet przegrana kampania wrześniowa.