Człowieka rozumie się w tradycji jako istotę społeczną, ponieważ od zawsze człowiek istniał w jakiejś wspólnocie. Już nawet pradawni ludzie, którzy jeszcze nie mieli wyprostowanej postawy ciała, nie umieli posługiwać się ogniem ani nie mieli rozwiniętej umiejętności mowy, łączyli się w grupy, aby przetrwać w bardzo trudnych ówczesnych warunkach. Potem, kiedy ludzie rozwinęli aparat mowy, łączyli się w coraz większe grupy: można było wtedy lepiej polować, było się bardziej bezpiecznym, a przede wszystkim rozwijała się pewna hierarchia społeczna i ludzie mogli funkcjonować w lepszy sposób. Człowiek nigdy w historii nie był samotną wyspą - znamy opowieść o Robinsonie Cruzoe i wiemy, że nawet on potrzebował kontaktu z ludźmi i wcale nie był szczęśliwy, że jest sam na swojej wyspie.
Tradycja od zawsze uczy nas, że człowiek pozostaje w jakiejś wspólnocie. Spójrzmy na dzieje biblijne - Bóg stworzył nie jednego człowieka, a parę - Adama i Ewę, którzy potem się rozmnażali. Ludzie są przyzwyczajeni do życia w grupie, bo nie mogą wszystkiego robić sami: jedni muszą zajmować się domem, inni pracują w sklepie, jeszcze inni są nauczycielami, a ktoś nad nimi wszystkimi sprawuje władzę. Ideał samotnej jednostki, która jest w stanie sprostać wszystkich trudnościom życia codziennego to mit, który nie ma szansy się spełnić, zwłaszcza we współczesnym, wieloaspektowym świecie, który wymaga bardzo precyzyjnego podziału pracy.
Człowieka rozumie się w tradycji jako istotę społeczną, ponieważ od zawsze człowiek istniał w jakiejś wspólnocie. Już nawet pradawni ludzie, którzy jeszcze nie mieli wyprostowanej postawy ciała, nie umieli posługiwać się ogniem ani nie mieli rozwiniętej umiejętności mowy, łączyli się w grupy, aby przetrwać w bardzo trudnych ówczesnych warunkach. Potem, kiedy ludzie rozwinęli aparat mowy, łączyli się w coraz większe grupy: można było wtedy lepiej polować, było się bardziej bezpiecznym, a przede wszystkim rozwijała się pewna hierarchia społeczna i ludzie mogli funkcjonować w lepszy sposób. Człowiek nigdy w historii nie był samotną wyspą - znamy opowieść o Robinsonie Cruzoe i wiemy, że nawet on potrzebował kontaktu z ludźmi i wcale nie był szczęśliwy, że jest sam na swojej wyspie.
Tradycja od zawsze uczy nas, że człowiek pozostaje w jakiejś wspólnocie. Spójrzmy na dzieje biblijne - Bóg stworzył nie jednego człowieka, a parę - Adama i Ewę, którzy potem się rozmnażali. Ludzie są przyzwyczajeni do życia w grupie, bo nie mogą wszystkiego robić sami: jedni muszą zajmować się domem, inni pracują w sklepie, jeszcze inni są nauczycielami, a ktoś nad nimi wszystkimi sprawuje władzę. Ideał samotnej jednostki, która jest w stanie sprostać wszystkich trudnościom życia codziennego to mit, który nie ma szansy się spełnić, zwłaszcza we współczesnym, wieloaspektowym świecie, który wymaga bardzo precyzyjnego podziału pracy.
#SPJ1