Wybierz dowolny przedmiot (ale nie pierścień) i ożyw go, tworząc jego zadziwiającą historię.
Niech to będzie ciekawe tylko;) Proszę o pomoc! Musi być na poniedziałek;) Z góry dziękuję;*
wiedzma
Była sobie moneta, pięciozłotówka, wybita w Mennicy Państwowej. Pojawiła się na świecie pewnego piątkowego popołudnia, była błyszcząca i radośnie nastawiona. Wraz z innymi monetami o tym nominale leżała w pudle przez cały weekend i wspólnie snuły plany na to, jakie będzie ich życie. Planowały, że będą władały światem, będą pożądane, ludzie będą się nimi zachwycali i będą dbali o to, by ich blask nie stracił na jasności. Po upływie weekendu monety zostały wypuszczone na rynek. Nasz moneta została przekazana do banku i tam niecierpliwie czekała na swój wielki dzień, jakim będzie wydostanie się ze skarbca na świat. Czekała, czekała i czekała, odliczała płynący czas. W końcu trafiła do rąk kasjerki, a stamtąd do rąk kobiety w średnim wieku. Jakież było rozczarowanie monety, gdy kobieta nawet na nią nie spojrzała, tylko od razu wrzuciła do ciemnego portfela pełnego innych monet. Jako nowy członek społeczności portfela pięciozłotówka próbowała nawiązać znajomość - niestety nikt nie zwrócił na nią uwagi. Po jakimś czasie moneta ujrzała światło, została wyjęta z portfela i trafiła w pulchne ręce pięcioletniego łobuziaka. Została obejrzana ze wszystkich stron, dziecko zachwycało się jej blaskiem - zaraz też pobiegło do sklepu i wydało pieniążek na słodycze. Pięciozłotówka niedługo cieszyła się zachwytem - znów wylądowała wśród innych monet, wrogo do niej nastawionych. Kasjerka szybko jednak wydała monetę i ta trafiła do czyjejś kieszeni, leżała pomiędzy kluczami, papierkami, jakimiś śmieciami. Klucze bezwzględnie rysowały jej nieskazitelną powierzchnię, śmieci brudziły i przyciemniały blask. Moneta postanowiła wziąć sprawę w swoje ręce i uciekła z kieszeni, poturlała się po chodniku i wpadła do kałuży. Tam leżała w błocie wciąż tracąc blask i połysk. Gdy woda wyparowała monetę zauważyła staruszka - podniosła ją, wytarła, wyszorowała, starała się doprowadzić ją do poprzedniego wyglądu - ale nie dało się, po monecie widać było, że swoje przeszła. Pieniążek jednak cieszył się, że ktoś o niego dba i radośnie czekał na to, by przynieść staruszce szczęście. Staruszka jednak podarowała monetę swojej małej wnuczce. Ta obejrzała ja z każdej strony, chuchnęła na nią na szczęście i wrzuciła do swojej skarbonki. Moneta zobaczyła mnóstwo innych monet, radosnych i drżących z niecierpliwością na dzień, gdy dziewczynka wyjmie je i kupi coś, na co od dawna oszczędza. Pięciozłotówka znalazła przyjaciół, co jakiś czas zmienia swoją lokalizację wśród warstw pieniędzy i tkwi w skarbonce po dzień dzisiejszy.
W ostatnie wakacje, dokładniej w sierpniu znalazłam nową pasję zbieranie przepięknych kamyków oczywiście z plaży, bo na wakacjach byłam nad morzem.. Szukałam bursztynów lub innych wartościowych kamyków, gdy nagle zobaczyłam przepięknie lśniący, błękitny, malutki kamyczek, który leżał obok mojej stopy.. Pomyślałam.. ''Tyle szukam, a pod nogi nie patrzę, takie cudo bym zniszczyła...'' Natychmiast po znalezieniu tego cudeńka, poszłam pochwalić się cioci, z którą byłam na plaży... Ale nie była zadowolona, że zbieram jakieś tam kamienie.. Twierdziła, że kamienie przynoszą pecha... Ale ja pomyślałam, że akurat mój kamyk na pewno będzie dla mnie przynosił szczęście i że moja ciocia bardzo się myli i jeszcze tego pożałuje. Wielce obrażona odeszłam od ciotki i usiadłam nad brzegiem morza, patrząc się na moje cudo, znalezione w piasku.. Nie mogłam oderwać od niego oka, był tak niesamowicie piękny... Czekałam aż tylko wrócimy z tych nudnych wakacji i pójdę do szkoły... Minęły dwa miesiące, w szkole i pierwszy sprawdzian z matematyki, którego się tak niepotrzebnie obawiałam, bo mój cudowny kamyk przyniósł mi szczęście.. Chociaż uczyłam się tylko jeden dzień.. Dostałam 6! Ciotka Baśka nie była zadowolona, że znów nie miała racji, ale cieszyła się że dostałam tak dobrą ocenę... Zresztą ja też bardzo się ucieszyłam i doszłam do wniosku, że nigdy przenigdy nie oddam mojego szczęśliwego kamyka.. Przecież przede mną jeszcze wiele sprawdzianów!
W ostatnie wakacje, dokładniej w sierpniu znalazłam nową pasję zbieranie przepięknych kamyków oczywiście z plaży, bo na wakacjach byłam nad morzem.. Szukałam bursztynów lub innych wartościowych kamyków, gdy nagle zobaczyłam przepięknie lśniący, błękitny, malutki kamyczek, który leżał obok mojej stopy..
Pomyślałam.. ''Tyle szukam, a pod nogi nie patrzę, takie cudo bym zniszczyła...'' Natychmiast po znalezieniu tego cudeńka, poszłam pochwalić się cioci, z którą byłam na plaży... Ale nie była zadowolona, że zbieram jakieś tam kamienie.. Twierdziła, że kamienie przynoszą pecha... Ale ja pomyślałam, że akurat mój kamyk na pewno będzie dla mnie przynosił szczęście i że moja ciocia bardzo się myli i jeszcze tego pożałuje. Wielce obrażona odeszłam od ciotki i usiadłam nad brzegiem morza, patrząc się na moje cudo, znalezione w piasku.. Nie mogłam oderwać od niego oka, był tak niesamowicie piękny... Czekałam aż tylko wrócimy z tych nudnych wakacji i pójdę do szkoły... Minęły dwa miesiące, w szkole i pierwszy sprawdzian z matematyki, którego się tak niepotrzebnie obawiałam, bo mój cudowny kamyk przyniósł mi szczęście.. Chociaż uczyłam się tylko jeden dzień.. Dostałam 6! Ciotka Baśka nie była zadowolona, że znów nie miała racji, ale cieszyła się że dostałam tak dobrą ocenę... Zresztą ja też bardzo się ucieszyłam i doszłam do wniosku, że nigdy przenigdy nie oddam mojego szczęśliwego kamyka.. Przecież przede mną jeszcze wiele sprawdzianów!