Wobraz sobie że jesteś kibicem piłkarskiej drużyny napisz opowiadanie z dialogiem "to był naprawdę ciekawy mecz" PROSZĘ POMÓŻCIE TO NA JÓTRO DAM NAJ.Powinno to zająć jedną kartkę A4
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
"To był naprawdę ciekawy mecz"
Andrzej od zawsze lubił mecze piłkarskie. Ja może trochę mniej, ale nie przeszkadzało mi to się nimi ekscytować. Nazywałem siebie kibicem, nawet się za takiego uważałem. Co prawda Andrzej był o wiele zagorzalszym kibicem niż ja, ale nie przeszkadzało mi to. W sumie to dzięki piłce nożnej stali się przyjaciółmi. Niedawno, zaledwie parę dni temu, byliśmy na meczu naszego ulubionego klubu. Siedzieliśmy na samym środku trybun, w trzecim rzędzie, o rzut beretem od boiska, gdzie wybiegali piłkarze. Siedzieliśmy jak zaczarowani, słysząc hymn klubu, wychodzących piłkarzy, sędziów którzy kazali sobie podać ręce. Przeciwna drużyna była całkiem niezła, prezentowała bardzo wyrównany poziom.
- Jak myślisz, dadzą sobie radę? – zapytałem Andrzeja, którego uważałem za znawcę.
- Jasne, mamy Janikowskiego. Oni nie mają.
- Ale ich bramkach jest niezły…
- Nie tak dobry jak nasz. Zresztą, bramkarz to jedno, ale obrona dziurawa, a nasz napastnik… Mówiłem, że Janikowski jest świetny – odpowiedział autorytarnym tonem Andrzej. Wierzyłem mu na słowo.
Mecz się rozpoczął. Kapitanowie drużyn podali sobie ręce, wylosowali kto zaczyna i rozpoczęli. Na początku było dosyć sennie. Jak gdyby piłkarze sprawdzali swoje możliwości. Wszystko rozwinęło się dopiero w siódmej minucie. Kiedy nasz zawodnik przedarł się przez pole obrony przeciwnika i strzelił. Piłka musnęła słupek i poszybowała w powietrze.
- No co za…!! – krzyknął Andrzej. Na szczęście nie przeklinał, ale był blisko. Wiadomo. Emocje. Zawtórował mu głos zawiedzionych kibiców. Rozpoczęła się nagonka z sektora dla najzagorzalszych fanów. Walili w bębny, podnosili flagi, próbowali zagrzać zawodników do walki.
- Grajcie! – darli się. – Nasi górą. Gola, gola, taka jest kibiców wola!
Przy nich wyglądaliśmy blado. Ot dwóch dzieciaków, po zaledwie czternaście lat wybrało się na mecz. Ale Andrzej śpiewał również. Znał wszystkie piosenki, ja tylko dwie. Zacząłem śpiewać z nim. Tłum krzyczał coraz głośniej, aż zamarł.
Okazało się, że przeciwnicy wyprowadzają kontrę. Dwóch napastników przeciwnej drużyny zbliżało się do bramkarza. Wymieniali się piłką, a mi przypomniał się mecz Reprezentacji Polski, którą próbowała pokonać Portugalię. Inny świat.
- Nie!! – krzyczał Andrzej.
- Nie!!!! – wtórowałem mu, nie chcąc być gorszym.
Nie udało się. Nasz bramkarz wyczyniał cuda. Zawsze był dobry, tego nikt nie kwestionował, ale dziś przeszedł samego siebie. Niczym Dudek, w finale Ligi Mistrzów, zatańczył, skoczył w prawy róg na oślep i złapał piłkę rękoma. Szybko ją wybił do przodu, na oślep, szukając zawodników. Przejął obrońca, podał na skrzydło, lewą flanką zbliżali się nasi do przeciwnej bramki. Piłkę w końcu dorwał Janikowski. Od zawsze był nadzieją naszej drużyny. Nie zawiódł. Strzelił prosto w światło bramki. Obrońca nie wiedział co się dzieje, golkiper tylko kopnął w słupek.
- 1:0 proszę państwa, 1:0!! – krzyczał spiker do mikrofonu, a fala niebiesko-białych flag przetoczyła się przez trybuny. To nasi cieszyli się z gola. Śpiewali, krzyczeli, klaskali. Chcieli jeszcze, niczym chleba i wina. Niczym igrzysk. Wola walki naszych była wielka. Udowadniali to na każdym kroku.
- Dalej, dalej! Gola, gola. Jeszcze jeden i jeszcze raz, niech żyją nam – krzyczeli, próbując zagłuszyć garstkę kibiców przeciwnej drużyny.
- Nie mają szans – ocenił trzeźwo Andrzej i przytaknąłem mu.
- Będzie 2:0 – powiedziałem radośnie, wierząc w naszych.
Druga połowa rozpoczęła się niewiadomo kiedy. Przerwa minęła błyskawicznie na obejrzeniu pokazów chearleaderek i jedzeniu hot-dogów za trzy złote. Colę zostawiliśmy na drugą połowę. Po drugiej stronie starsi pili piwo. My za kilka lat pewnie też będziemy.
Za wiele już się nie działo. Nasi strzelili jeszcze trzy bramki, co ustanowiło nowy rekord meczowy. Drużyna przegranych nie wiedziała co się dzieje, bo Janikowski przechodził dzisiaj samego siebie.
- Jest niesamowity – powiedziałem.
- Niczym Messi – zawtórował mi Andrzej, opowiadając coś o statystykach i przyszłości, jaka czekała Janikowskiego, jeśli zmieni klub na lepszy.
Skończyło się. Szybko i nagle. Nawet nie wiedziałem kiedy upłynęło te 90 minut.
- Świetny był.
- Tak – powiedział Andrzej. – To był naprawdę dobry mecz. Bardzo ciekawy.
Ponad 1 strona A4 :)