Przedstaw walki Santiago z rekinami( uzyj czasu przeszłego) Na podstawie Książki Stary człowiek i może
papatka333
Minęła godzina od zabicia marlina, którego Santiago uwiązał u boku swej łodzi. Łódź ta płynęła szybko i płynnie, aż tu nagle uderzył w nią pierwszy rekin, który nie zjawił się przypadkowo.Żarłacza mako zbawiła krew marlina. Santiago szybko przygotował harpun i przymocował linkę. Rekin podpłynął od tyłu i uderzył dużą rybę kłami, które miały kształt palców. Stary wbił harpun w łeb rekina, wtedy gdy on wgryzł się w mięso marlina. Minęła chwila a rekin zdechł i poszedł na dno. Po pewnym czasie stary człowiek rzując mięso swojej ryby, zobaczył jednego z dwóch rekinów. Santiago zawiązał szkot i zamocował ster, po czym wziął wiosło z przytwierdzonym nożem. Bolały go ręce, ale on robi wszystko, ażeby zniosły ból. Rekiny przypłynęły. Zaczęły targać rybę. Najpierw pierwszy potem drugi. Santiago zadał pierwszemu cios tam, gdzie mózg łączy się z kręgosłupem, uwiązanym do wiosła nożem. Stary wyrwał ostrze i znowu pchnął nóż w to samo miejsce. Rekin ten uczepił się ryby zatrzasnąwszy szczęki. Stary rybak przekuł rekinowi lewe oko, ale on nie puścił. Ostatecznie stary wbił ostrze pomiędzy kręgi a mózg ryby, po czym natychmiastowo zdechła. Santiago żałował, że złowił wielkiego marlina, było mu go żal i nie mógł patrzeć na jego poszarpane podbrzusze. Następnym rekinem jaki przypłynął, był pojedynczy płaskonos. Stary pozwolił mu ugryźć rybę, po czym wbił mu w mózg nóż uwiązany do wiosła. Ale mocne pojedyncze szarpnięcie rekina spowodowało pęknięcie ostrza. Następnie rekin z wolna opadł na dno. Rybak stanął za sterem i nie przejmował się tym. Po starciu z rekinem do obrony pozostało mu tylko wiosło, pałka i rumpel. Stary poczuł się zmęczony "od środka". Tuż przed wschodem słońca żarłaczne bestie zaatakowały go ponownie i płynęły bok w bok prosto na łódź. Stary rybak zamocował ster, zawiązał szkot i sięgnął po pałkę. Gdy jeden z rekinów nadpłynął, by się najeść, stary dwukrotnie uderzył go w głowę, uszkadzając ją. Po czym wziął zamach i uderzył dwa razy następnego żarłacza, ale tylko w łeb. Za trzecim razem uderzył go tęgo z tak wysoka, jak tylko zdołał unieść pałkę, ale wyczuł kość u nasady czaszki i uderzył go jeszcze raz w to samo miejsce i rekin zanurzył się i już więcej nie pokazał. Stary rozejrzał się, ale nikogo nie zobaczył. Sam dziwił się sobie, iż dokonał takiego czynu. Ryba w tym momencie była bardzo zniszczona a rybak bardzo zmęczony. Nie miał siły nawet na odmówienie modlitw, które niegdyś obiecał Bogu. Był zdrętwiały i obolały, a rany i wszystkie naciągnięte mięśnie dokuczały mu na nocnym chłodzie. Miał nadzieje, że już nie będzie musiał walczyć. Jednak o północy stanął do walki, ale był bezradny. Rekiny przyszły całą hardą. Tłukł je na daremno pałką po głowach, a one targały mięso marlina. W końcu coś wyrwało mu pałkę z ręki. Ostatniego rekina ze stada stary uderzył ostrym trzonkiem od rumpla. Wszystkie bestie razem wzięte zeżarły doszczętnie marlina i odpłynęły. W nocy na ostatek rekiny zaatakowały szkielet ryby. Ale stary nie zwracał na to uwagi, nie zwraca uwagi na nic prócz sterowania.
TO moja praca<nie z neta> na podstawie książki, na około 2,5 strony A5. Mam nadzieje, że pomogłam ;))
Rekiny przypłynęły. Zaczęły targać rybę. Najpierw pierwszy potem drugi. Santiago zadał pierwszemu cios tam, gdzie mózg łączy się z kręgosłupem, uwiązanym do wiosła nożem. Stary wyrwał ostrze i znowu pchnął nóż w to samo miejsce. Rekin ten uczepił się ryby zatrzasnąwszy szczęki. Stary rybak przekuł rekinowi lewe oko, ale on nie puścił. Ostatecznie stary wbił ostrze pomiędzy kręgi a mózg ryby, po czym natychmiastowo zdechła. Santiago żałował, że złowił wielkiego marlina, było mu go żal i nie mógł patrzeć na jego poszarpane podbrzusze. Następnym rekinem jaki przypłynął, był pojedynczy płaskonos. Stary pozwolił mu ugryźć rybę, po czym wbił mu w mózg nóż uwiązany do wiosła. Ale mocne pojedyncze szarpnięcie rekina spowodowało pęknięcie ostrza. Następnie rekin z wolna opadł na dno. Rybak stanął za sterem i nie przejmował się tym. Po starciu z rekinem do obrony pozostało mu tylko wiosło, pałka i rumpel. Stary poczuł się zmęczony "od środka". Tuż przed wschodem słońca żarłaczne bestie zaatakowały go ponownie i płynęły bok w bok prosto na łódź. Stary rybak zamocował ster, zawiązał szkot i sięgnął po pałkę. Gdy jeden z rekinów nadpłynął, by się najeść, stary dwukrotnie uderzył go w głowę, uszkadzając ją. Po czym wziął zamach i uderzył dwa razy następnego żarłacza, ale tylko w łeb. Za trzecim razem uderzył go tęgo z tak wysoka, jak tylko zdołał unieść pałkę, ale wyczuł kość u nasady czaszki i uderzył go jeszcze raz w to samo miejsce i rekin zanurzył się i już więcej nie pokazał. Stary rozejrzał się, ale nikogo nie zobaczył. Sam dziwił się sobie, iż dokonał takiego czynu. Ryba w tym momencie była bardzo zniszczona a rybak bardzo zmęczony. Nie miał siły nawet na odmówienie modlitw, które niegdyś obiecał Bogu. Był zdrętwiały i obolały, a rany i wszystkie naciągnięte mięśnie dokuczały mu na nocnym chłodzie. Miał nadzieje, że już nie będzie musiał walczyć. Jednak o północy stanął do walki, ale był bezradny. Rekiny przyszły całą hardą. Tłukł je na daremno pałką po głowach, a one targały mięso marlina. W końcu coś wyrwało mu pałkę z ręki. Ostatniego rekina ze stada stary uderzył ostrym trzonkiem od rumpla. Wszystkie bestie razem wzięte zeżarły doszczętnie marlina i odpłynęły. W nocy na ostatek rekiny zaatakowały szkielet ryby. Ale stary nie zwracał na to uwagi, nie zwraca uwagi na nic prócz sterowania.
TO moja praca<nie z neta> na podstawie książki, na około 2,5 strony A5.
Mam nadzieje, że pomogłam ;))