Dzień zaczął się fatalnie. Kacper, mój młodszy brat, rozbił w niedzielę budzik. Oczywiście spóźniłam się do szkoły. Pech ciał, że pierwszą lekcją była matematyka. Najpierw woźna długo nie chciała mi otworzyć szatani. Kiedy ją wreszcie ubłagałam matma trwała od piętnastu minut. Już na korytarzu usłyszałam jak nauczycielka głośno krzyczy. Cichuteńko otworzyłam drzwi. Myślałam, że uda mi się dojść do swojego miejsca i usiąść, ale gdzie tam. Zauważyła mnie od razu. Od razu zaczęła krzyczeć na mnie.
- Tej godziny nigdy ci nie usprawiedliwię - złościła się. - Nawet na to nie licz. Jeszce jeno spóźnienie, a zobaczysz czym się to skończy.
Kiedy podeszłam do ławki, Jolka, moja najlepsza przyjaciółka, powiedziała mi, szeptem, że pod koniec matmy będzie kartkówka. Struchlałam. Zanim zdążyłam jaj powiedzieć, że nic nie umiem, nauczycielka wpisała nam uwagi do dzienniczka, za to, że nie uważamy. Wreszcie nadszedł sprawdzian. Nie udała mi się zrobić do końca nawet jednego zadania. Teraz wiem, że pewnie dostanę jedynkę ...
Polak i przyroda przeszły spokojnie. Myślałam, że reszta dnia będzie szczęśliwa. Tymczasem nadeszła duża przerwa. I zaczęło się ... Anita podburzyła przeciwko mnie wszystkie dziewczyny. nawet Jolka patrzyła na mnie dziwnie. Nie wytrzymałam i podeszłam do nich. Anita odwróciła się plecami, a Baśka zaczęła się śmiać.
Oczywiście żadna nie raczyła mi odpowiedzieć. Dopiero pod koniec przerwy dowiedziałam się od chłopaków, że Anita opowiedziała wszystkim, że widziała mnie w kinie z Marcinem. Chciał mi się płakać, ale nic nie dałam po sobie poznać. Dopiero teraz, kiedy piszę te slowa, łzy kręcą mi się w oczach. Myślę, że ona jest po prostu zazdrosna. A poza tym nic na o nie poradzę, że Marcin woli rozmawiać ze mną, a o Anicie mówi, że jest po prostu głupia.
Reszta dnia była już spokojna. Dopiero Kacprowi udało się mnie zdenerwować. Bez pozwolenia, kiedy tylko wrócił ze szkoły grzebał w moim pokoju. Ciekawe, czego on tam szukał? Dobrze, że pamiętnik schowałam dzisiaj w inne miejsce. Aż boję cię myśleć, co by zrobił, gdyby się tylko do niego dorwał.
Teraz mam nareszcie chwilę spokoju. Kacper już śpi, a rodzice wyszli do znajomych. Prawdę mówiąc nic mi się już nie chce. Ten dzień był po prostu paskudny. Przez całe popołudnie czekałam na telefon od Marcina albo Jolki, ale nikt nie zadzwonił. Czy można liczyć na przyjaciół? Całe szczęście, że jutro będzie nowy dzień ...
0 votes Thanks 0
mati161
Dnia 5 Grudnia Od rana padał śnieg i wiał mocny wiatr. Po śniadaniu troche się uspokoiło i poszedłem pozjerzdźać na nartach. Wróciłem ok. godz. 15.00 i zjadłem obiad. Gdy zjadłem poszedłem po oględać telewizor.Zjadłem kolacje i położyłem się spać.
Dzień zaczął się fatalnie. Kacper, mój młodszy brat, rozbił w niedzielę budzik. Oczywiście spóźniłam się do szkoły. Pech ciał, że pierwszą lekcją była matematyka. Najpierw woźna długo nie chciała mi otworzyć szatani. Kiedy ją wreszcie ubłagałam matma trwała od piętnastu minut. Już na korytarzu usłyszałam jak nauczycielka głośno krzyczy. Cichuteńko otworzyłam drzwi. Myślałam, że uda mi się dojść do swojego miejsca i usiąść, ale gdzie tam. Zauważyła mnie od razu. Od razu zaczęła krzyczeć na mnie.
- Tej godziny nigdy ci nie usprawiedliwię - złościła się. - Nawet na to nie licz. Jeszce jeno spóźnienie, a zobaczysz czym się to skończy.
Kiedy podeszłam do ławki, Jolka, moja najlepsza przyjaciółka, powiedziała mi, szeptem, że pod koniec matmy będzie kartkówka. Struchlałam. Zanim zdążyłam jaj powiedzieć, że nic nie umiem, nauczycielka wpisała nam uwagi do dzienniczka, za to, że nie uważamy. Wreszcie nadszedł sprawdzian. Nie udała mi się zrobić do końca nawet jednego zadania. Teraz wiem, że pewnie dostanę jedynkę ...
Polak i przyroda przeszły spokojnie. Myślałam, że reszta dnia będzie szczęśliwa. Tymczasem nadeszła duża przerwa. I zaczęło się ... Anita podburzyła przeciwko mnie wszystkie dziewczyny. nawet Jolka patrzyła na mnie dziwnie. Nie wytrzymałam i podeszłam do nich. Anita odwróciła się plecami, a Baśka zaczęła się śmiać.
Oczywiście żadna nie raczyła mi odpowiedzieć. Dopiero pod koniec przerwy dowiedziałam się od chłopaków, że Anita opowiedziała wszystkim, że widziała mnie w kinie z Marcinem. Chciał mi się płakać, ale nic nie dałam po sobie poznać. Dopiero teraz, kiedy piszę te slowa, łzy kręcą mi się w oczach. Myślę, że ona jest po prostu zazdrosna. A poza tym nic na o nie poradzę, że Marcin woli rozmawiać ze mną, a o Anicie mówi, że jest po prostu głupia.
Reszta dnia była już spokojna. Dopiero Kacprowi udało się mnie zdenerwować. Bez pozwolenia, kiedy tylko wrócił ze szkoły grzebał w moim pokoju. Ciekawe, czego on tam szukał? Dobrze, że pamiętnik schowałam dzisiaj w inne miejsce. Aż boję cię myśleć, co by zrobił, gdyby się tylko do niego dorwał.
Teraz mam nareszcie chwilę spokoju. Kacper już śpi, a rodzice wyszli do znajomych. Prawdę mówiąc nic mi się już nie chce. Ten dzień był po prostu paskudny. Przez całe popołudnie czekałam na telefon od Marcina albo Jolki, ale nikt nie zadzwonił. Czy można liczyć na przyjaciół? Całe szczęście, że jutro będzie nowy dzień ...
Od rana padał śnieg i wiał mocny wiatr. Po śniadaniu troche się uspokoiło i poszedłem pozjerzdźać na nartach. Wróciłem ok. godz. 15.00 i zjadłem obiad. Gdy zjadłem poszedłem po oględać telewizor.Zjadłem kolacje i położyłem się spać.